Tajemnicze zdanie dopisane ołówkiem na obrazie "Krzyk". Autorem mógł być sam Munch

Helena Łygas
"Krzyk" autorstwa norweskiego malarza Edvarda Muncha to, zaraz obok "Mona Lisy" Leonarda da Vinciego i "Słoneczników" Vincenta van Gogha, jeden z najpowszechniej rozpoznawanych obrazów na świecie. Trudno się dziwić, że jego losy budzą olbrzymie emocje. Właśnie rozszyfrowano jedną z tajemnic związanych z dziełem. Chodzi o odkryty przed laty napis ołówkiem.
Fragment obrazu "Krzyk" Edvarda Muncha fot. Wikimedia Commons (domena publiczna)
Tak naprawdę są cztery "Krzyki". Munch namalował bowiem kilka wersji swojego najsłynniejszego obrazu, jeśli można używać tu czasownika "malować" (dwie wersje zostały wykonane pastelami).

Napis na pierwszym obrazie z 1893 zauważono już na wystawie w Kopenhadze niespełna dekadę później. W lewym, górnym rogu ktoś dopisał ołówkiem (to) "mógł namalować tylko szaleniec".

Jako że dopisek został wykonany już po ukończeniu pracy, przez lata uważało się, że to dzieło jednego z norweskich krytyków sztuki, który przygotowywał dzieło do wystawy i postanowił zostawić po sobie ślad.
Po latach badacze uznali jednak, że napis jest prawdopodobniej dziełem samego Muncha. Wskazuje na to analiza jego pisma, ale też zapiski w dziennikach prowadzonych przez malarza.


Pisał w nich między innymi, że inspiracją był "poryw melancholii" (tak w jego czasach nazywano depresję), ale i spacer z przyjaciółmi w trakcie krwawego zachodu słońca.

Już po namalowaniu obrazu, w okolicach 1895 roku podczas spotkania na uniwersytecie, Munch usłyszał od jednego ze studentów, że "Krzyk" nosi znamiona choroby psychicznej autora.

Malarz przejął się tym komentarzem podwójnie – opinię wygłaszał nie student malarstwa, ale medycyny, a w dodatku w rodzinie Muncha było dużo przypadków chorób psychicznych. Podobno Munch przez całe życie bał się, że podzieli los krewnych.

Mimo to, badacze nie są zgodni, czy dopisek na obrazie miał być rzeczywiście wyrazem strachu, czy może tylko rodzajem przewrotnej autoironii.
Dziś "Krzyk", arcydzieło nurtu ekspresjonistycznego, uchodzące niekiedy za pierwszy obraz w tym nurcie, interpretuje się jako przedstawienie lęków egzystencjalnych.

Co ciekawe, tylko jedna z czterech wersji obrazu znajduje się w rękach prywatnych. W 2012 roku Norweg Petter Olsen, którego ojciec był sąsiadem i przyjacielem Muncha, stał się multimilionerem sprzedając jeden z "Krzyków" za niemal 120 milionów dolarów.

Pierwotna wersja obrazu z tajemniczym napisem, który można dostrzec z blisk, znajduje się w Narodowym Muzeum Norwegii w Oslo.
Czytaj także: "Beksiński w Warszawie". Ponad 60 dzieł słynnego malarza na wystawie, jakiej jeszcze nie było