Życzenia Millera dla kobiet to chyba żart. Nie chcemy być "mgiełką nad łąkami" ani "morską pianą"

Maja Mikołajczyk
Leszek Miller z okazji nadchodzącego Dnia Kobiet napisał dla "Super Expressu" felieton, w którym podzielił się z czytelnikami swoją wizją "kobiecości", ponarzekał na feminatywy oraz dał się ponieść poetyckiemu zrywowi. Odpowiadamy na napakowany seksizmami tekst byłego premiera Polski.
Leszek Miller. Odpowiadamy na feletion byłego premiera na Dzień Kobiet. Fot. Agata Grzybowska/ Agencja Gazeta
Polityk zaczyna swój tekst od głośnej w ostatnim czasie sytuacji w Rymaniu. Miller zdaje się sugerować, że to "emocjonalna" natura kobiet była powodem tego zdarzenia – kontekst prowadzenia samochodu pod wpływem narkotyków wygodnie omija. Przejdźmy jednak dalej, bo to tylko zagajenie.

Miller odnosi się do sytuacji kobiet w Polsce i ubolewa nad tym, że Polki muszą wychodzić na ulice z postulatami, o jakie 50 lat temu walczyły chociażby Amerykanki. Można traktować to jako wyraz solidarności polityka z kobietami, który należy docenić, ale... potem się zaczyna.


Leszek Miller postanowił ujawnić przed czytelnikami "Super Expressu" swoją poetycką duszę. Krótką apostrofę do kobiet zaczyna takimi słowami:
Leszek Miller

A jednak Drogie i Szanowne, właśnie teraz, gdy wasze mężne serca biją tak odważnie w kształtnych piersiach (…)

Po pierwsze, fragment ten sugeruje, że "mężne serca" są jednak w cieniu "kształtnych piersi", skoro europarlamentarzysta nie mógł się powstrzymać, by o nich nie wspomnieć. Po drugie – czy zdaniem Leszka Millera "mężne serca" biją jedynie w kształtnych piersiach?

Wygląd kobiecego biustu w znacznym stopniu zależy od genetyki i często znacznie różni się od tego przedstawianego na wyretuszowanych zdjęciach czy sztucznych piersi z filmów pornograficznych.

Wiek nie gra tutaj roli – nawet młode dziewczyny nie zawsze mają biust, który przeczy prawom grawitacji. Na Instagramie jakiś czas temu pojawił się hashtag #saggyboobsmatter, normalizujący różne kształty piersi. Kolejne pytanie, nasuwające się w kontekście przytaczanego fragmentu – co z matkami? Biust większości kobiet, które doczekały się potomstwa, nie wraca z reguły do stanu poprzedniego, co wiąże się często z wieloma kompleksami. Czy według Leszka Millera warto je pogłębiać i odmawiać ich sercom "mężności"?

Jeśli ktoś jeszcze nie zrozumiał, o co tu chodzi: kobiety nie chcą być postrzegane tylko przez pryzmat wyglądu swojego ciała. Takie teksty, jak powyższy, wkurzają nas, bo mierzymy się z nimi niemal codziennie – na ulicy, w pracy czy na imprezie. Czy naprawdę tak trudno zrozumieć, że nie jesteśmy tylko piersiami, pośladkami, nogami czy waginami?

To nie koniec poetyckiego zrywu Millera. Dalej apeluje do kobiet tak:
Leszek Miller

(...) ośmielam się prosić was, byście nie przestawały być… niczym mgiełka nad łąkami o poranku, morska piania niesiona wiatrem i okręt pod pełnymi żaglami…(...)

"Mgiełka nad łąkami o poranku" i "morska piana" budzą u mnie od razu skojarzenia ze słynnym fragmentem z "Dziadów, części IV" Adama Mickiewicza, który zaczyna się słowami "Kobieto! puchu marny!", a dalej jest wyliczeniem rzekomych złośliwości charakteru kobiet. Tekst ten interpretowany jest często jako powstały wskutek żalu Mickiewicza za nieodwzajemnioną miłością – w tym kontekście, nie będzie chyba nadużyciem nazwanie go "incelskim".

Domyślam się jednak, że Miller przywołuje te efemeryczne zjawiska w odniesieniu do kobiet w innym celu. Jeśli dobrze rozumiem, delikatność jest dla niego na stałe powiązana z "kobiecością".

Znaczna część cech, które nierozłącznie utożsamia się z kobietami lub mężczyznami, ma podłoże kulturowe. Nie jest to miejsce na rozprawę na temat płci kulturowej, ale niedowiarkom polecam zainteresować się antropologią innych kultur, niż zachodnioeuropejska.

Uświadomienie sobie, że w różnych społecznościach, to inne cechy są utożsamiane z kobiecością czy męskością, potrafi szybko wyleczyć z myślenia w kategoriach stereotypów płciowych.

Nie neguję istnienia kobiet o łagodnym i delikatnym usposobieniu, czy to jednak oznacza, że wszystkie o odmiennym sposobie bycia powinny usilnie dopasowywać się do fantazji jakiejś części społeczeństwa? Różnica pomiędzy konserwatywnym postrzeganiem płci a feministycznym polega na tym, że ta pierwsza uwielbia kobietom coś narzucać, a ta druga daje wolny wybór.

Dalej Miller pisze tak:
Leszek Miller

Byście nie przestawały być pięknem i sensem życia, celem i nagrodą, ozdobą i szczęściem, miłosnym westchnieniem…

W tym pozornie "niewinnym" życzeniu, kryje się jednak pewne konkretne założenie, które z Millerem dzieli niestety spora część społeczeństwa: kobieta nie jest podmiotem, osobnym, myślącym i czującym bytem – celem jej życia powinno być zaspakajanie męskich pragnień.

Miller powraca też do kwestii wyglądu kobiet, odwołując się do ich "piękna" oraz nazywając je..."ozdobą". Europoseł z ramienia SLD nawet nie stara się ukryć, że tym, co najbardziej ceni w kobietach, jest właśnie ich wygląd.

Pojawia się też nieustannie powracający wątek feminatywów – okazuje się, że Leszkowi Millerowi również przeszkadzają "pedagożki", "inżynierki" czy "gościnie". Polityk filozoficznie pyta, czy ich używanie miałoby świadczyć o "podmiotowości, powadze oraz ważności dla państwa i społeczeństwa".

Czy feminatywy są w tej kwestii najbardziej kluczowe? Z pewnością nie, ale istnieje wiele dowodów na to, że język, którego używamy ma znaczenie i wpływa na to, w jaki sposób postrzegamy świat. Jednym słowem, język bez feminatywów, oznacza w pewnym sensie świat bez kobiet. Polecam przeczytać w tym temacie tekst prof. Marcina Napiórkowskiego, który tłumaczy tę kwestię w przystępny sposób.
Czytaj także: Panowie, przestańcie się mazać. Problemem nie są żeńskie końcówki, lecz faszystowski język posła PiS
Felieton Leszka Millera zakończony jest cytatem z wiersza Juliana Tuwima "Ewa". Jak można się domyślić, opowiada on o biblijnej pierwszej kobiecie, a skupia się na "dwojakiej" naturze kobiet – dzisiaj powiedzielibyśmy, że na tak zwanych stereotypach "świętej" i "dziwki".

Nie jestem literaturoznawczynią, więc nie zamierzam podejmować się współczesnej interpretacji międzywojennej poezji w wydaniu Tuwima, ale wybór akurat tego wiersza mówi jednak sporo o samym Leszku Millerze, który zdaje się widzieć kobiety nie jak osoby z krwi i kości, ale jak jakieś tajemnicze stworzenia o niezrozumiałym usposobieniu.

O ile to możliwe, staram się zawsze zakładać, że druga osoba nie ma złych intencji. Leszek Miller przez większą część swojego życia żył w czasach, w których podejście do kobiet, jakie reprezentuje, było czymś normalnym. Czasy się jednak zmieniły i może wypadałoby chociaż spróbować to zrozumieć.

Nie twierdzę, że nie ma kobiet, które wpisują się w wyobrażenia Millera – live long and prosper, ale ambicja większości nie kończy się już na zaspokajaniu pragnień mężczyzny na temat tego, jak ma wyglądać ich partnerka czy jak się zachowywać. To po pierwsze.

Po drugie, Leszek Miller w tym tekście (być może nieświadomie) oddziela kobiety od mężczyzn grubą kreską. Daleko mu oczywiście do poetyki "gorszego sortu", trudno jednak nie odnieść wrażenia, że domyślnie pod hasłem "ludzie" widzi mężczyzn. Kobiety w jego świecie funkcjonują jako zupełnie odmienne od nich istoty i według niego właśnie tak powinno zostać.

Do wszystkich osób podzielających pogląd na świat Millera: dajcie kobietom być po prostu ludźmi – decydować o tym, kim chcemy być, jak wyglądać i się zachowywać, a już na pewno nie każcie nam być "mgiełką nad łąkami" ani "morską pianą" – bo wtedy się wkurzymy.
Czytaj także: Nie wierzysz, że seksizm wobec mężczyzn istnieje? Oto 6 przykładów, których mają dość faceci