"Jestem przerażony, zostało mało czasu". Kulisy bitwy o Rzeszów po rezygnacji Ferenca
- Według OGP Polska, Marcin Warchoł z Solidarnej Polski w drugiej turze wyborów na prezydenta Rzeszowa przegrywa wspólnym kandydatem opozycji 47,5 proc. do 52,5 proc.
- W Rzeszowie trwa oczekiwanie na zjednoczenie opozycji i wspólnego kandydata. – Kandydata, członka Platformy, który jest w stanie podjąć skuteczną walkę i przejść do drugiej tury, może nie być – uważa Elżbieta Łukacijewska. Dlaczego sama nie wystartuje?
- – Rzeszów jest odbiciem tego, co się dzieje w Polsce. Nawet osoba kandydata jest mniej istotna od samego gestu zjednoczenia – uważa działacz Obywateli RP.
Aktualizacja:
12 marca, już po publikacji artykułu, część mieszkańców wezwała do prawyborów sprawie kandydata opozycji. "Nie chcemy, by władzę sprawowali przedstawiciele opcji politycznych które, niekiedy od wielu lat, depczą w Polsce prawa człowieka, dla których sposobem sprawowania władzy jest bezprawie" – piszą w oświadczeniu.
Oto fragment:
Apel podpisali: dr hab. Piotr Berdowski, Grażyna Bochenek, Krystyna Lenkowska, Arkadiusz Marczyński, dr hab. Anna Siewierska-Chmaj, dr Urszula Stępień, Jerzy Żygadło /Rzeszoznawcy Komitet Obrony Demokracji Region Podkarpacie, Marsz Równości w Rzeszowie, Obywatele RP, Rebelianty Podkarpackie, Uwaga Tu ObywateleDlatego wzywamy wszystkich, którym te wartości są bliskie, do skutecznego stawienia czoła kandydatom niedemokratycznym. Wzywamy, by wszyscy kandydaci na urząd Prezydenta Miasta Rzeszowa poddali się ocenie mieszkańców naszego miasta.
Celem prawyborów jest wyłonienie w powszechnym głosowaniu przez mieszkańców naszego miasta JEDNEJ OSOBY, która będzie kandydować na urząd Prezydenta Miasta Rzeszowa w opozycji do kandydatów ugrupowań niedemokratycznych. Chcemy, by to mieszkańcy mieli decydujący głos w kwestii wyboru tej z kandydatur, która będzie najlepiej odpowiadać ich wymaganiom i oczekiwaniom dotyczącym zarządzania i nadawania kierunku rozwojowi miasta. Chcemy, aby to mieszkańcy ocenili kompetencje przyszłego prezydenta Rzeszowa.
Apelujemy do wszystkich środowisk politycznych i społecznych, które głoszą przywiązanie do wartości demokratycznych i obywatelskich, aby wsparły projekt prawyborów dowodząc tym samym, że są gotowe do wcielania tych wartości w życie publiczne, także wówczas, gdy wymaga to poświęcenia partykularnych interesów.
Patrząc na efekty ostatnich rozmów opozycji, wiceminister sprawiedliwości Marcin Warchoł, być może mógł zacierać ręce. Tadeusz Ferenc odszedł 10 lutego i właśnie wtedy namaścił go na swojego następcę. Od samego początku było słychać, że raczej na pewno kandydat z partii Zbigniewa Ziobry przejdzie do II tury, ale wtedy wszystko zależy od opozycji.
Potwierdziła to teraz Ogólnopolska Grupa Badawcza (OGP Polska), która podała wprost, że zwycięstwo Warchoła w II turze nie jest oczywiste – pod warunkiem, że opozycja wystawi wspólnego kandydata. "Według OGP Polska, Marcin Warchoł w drugiej turze wyborów w pojedynku z wspólnym kandydatem opozycji przegrywa 47,5 proc. do 52,5 proc." – podała "Wyborcza".
Do 10 marca jeszcze go nie było, choć rozmowy oczywiście trwają. W Rzeszowie pojawił się przewodniczący PO Borys Budka, w ostatnią niedzielę odbyło się "spotkanie na szczycie" z udziałem PO, Lewicy, PSL i Polski 2050, choć – jak wynika z przekazów lokalnych mediów – niewiele z niego wynikło oprócz zawężenia liczby nazwisk.
"Dotychczas ów front nic z siebie sensownego nie wyprodukował" – brutalnie podsumował działania opozycji przeciwko Marcinowi Warchołowi Rzeszów News.
– Lista branych pod uwagę nazwisk się zawęża, więc rozmowa jest łatwiejsza, ale o nazwiskach nie możemy jeszcze mówić. Szukamy mistrza, który to wszystko udźwignie – tłumaczył w Super Nowości24 rzeszowski poseł Lewicy, Wiesław Buż."Miniona niedziela miała być tym dniem po którym opozycja przestanie być obiektem kpin i żartów, że jest słaba i przeciąga rozmowy, bo tak naprawdę nie ma lidera, który byłby w stanie realnie zagrozić Marcinowi Warchołowi. PiS nadal nie ogłosił, co zrobi". Czytaj więcej
Oczekiwanie na zjednoczenie opozycji
W tym czasie kandydat Solidarnej Polski spokojnie prowadził swoją kampanię. Na przykład 8 marca chodził po centrum Rzeszowa z koszem kwiatów i składał mieszkankom życzenia. Zapowiedział też, że gdy zostanie wybrany, rozważa powołanie pełnomocniczki do Spraw Kobiet przy Prezydencie Miasta Rzeszowa.
Zdjęciami pochwalił się potem w internecie.
My słyszymy, że kolejne rozmowy mają być w poniedziałek. "Dążymy do wyłonienia jednej osoby. Jesteśmy dobrze przygotowani, żeby ten proces przyspieszyć i ogłosić to, na co wszyscy czekają, chyba że dojdzie do "zacięcia”. Wtedy mogą się z tego wykluć dwa komitety wyborcze. Jesteśmy przygotowani również na gorszy scenariusz, ale liczymy, że nie będziemy musieli go realizować" – zapowiadał poseł Buż.
Jednak cała sytuacja i tak może dawać do myślenia.
– Rzeszów jest odbiciem tego, co się dzieje w Polsce, choć układy polityczne są inne. Mimo ciągłego opowiadania o zagrożeniu dla demokracji, dla praworządności, opozycja nie potrafi się zjednoczyć aby temu zagrożeniu stawić czoła. Interesy poszczególnych ugrupowań biorą górę nad rzeczywistym interesem, w tym przypadku, naszego miasta. Sondaże pokazują, że jeden kandydat opozycji ma szansę pokonać Marcina Warchoła w drugiej turze. W Rzeszowie jest oczekiwanie na to, by opozycja się zjednoczyła. Osoba kandydata jest nawet mniej istotna od samego gestu zjednoczenia – reaguje w rozmowie z naTemat Dariusz Bobak z ruchu Obywatele RP oraz z inicjatywy Uwaga Tu Obywatele.
Bobak jest oburzony działaniami opozycji w kontekście rzeszowskich wyborów. – Przed każdymi wyborami nawołuje się do zjednoczenia. I w tym momencie dokładnie to samo mamy w Rzeszowie. Mimo, że wszyscy mówią, że to bardzo ważne wybory, że to walka na śmierć i życie, że chodzi o przyszłość miasta i Polski, nie potrafią usiąść, porozmawiać ze sobą, powiedzieć: słuchajcie, sytuacja jest ciężka, trzeba coś zrobić, wspólnie. Dużo mówią, ale jeśli trzeba zrobić coś, co pokaże, że są w stanie poświęcić własne ambicje, to ich zapał nagle znika – uważa.
Brzmi jak kalka ogólnopolskich doniesień o podzielonej opozycji i próbach zjednoczenia. Rzeszów skupia w tym momencie wiele takich emocji. To dziś taka Polska w pigułce.
Kto kandydatem PO
Platforma Obywatelska dopiero w środę 10 marca podała nazwisko osoby rekomendowanej, którą jest była radna PO w sejmiku podkarpackim, choć – jak słychać nieoficjalnie – nie ma pełnej akceptacji kolegów w partii. – Ja cały czas mam nadzieję, że wystawimy wspólnego kandydata na prezydenta Rzeszowa. Jako Platforma Obywatelska rekomendujemy Teresę Kubas-Hul – zapowiedział Zdzisław Gawlik, szef wojewódzkich struktur PO.
Konrad Fijołek to wiceprzewodniczący Rady Miasta z Rozwoju Rzeszowa, związanego z Tadeuszem Ferencem, ale nie członek PO.
Nazwisk jest już tyle, że można się pogubić.
W mediach pojawiały się też nazwiska znanych polityków jako potencjalnych kandydatów: Pawła Kowala, Pawła Poncyliusza i Elżbiety Łukacijewskiej.
– Właśnie jestem w moim biurze w Rzeszowie i dyskutujemy, kto będzie naszym kandydatem. Dzisiaj, patrząc na ocenę aktywności PO na Podkarpaciu, można odnieść wrażenie, że kandydata, członka Platformy, który jest w stanie podjąć skuteczną walkę i przejść do drugiej tury, może nie być – mówi naTemat europosłanka PO z Podkarpacia – mówi naTemat europosłanka PO z Podkarpacia.
Dlaczego nie ona? – Wiele osób do mnie dzwoni i pisze, że powinnam wystartować. To jest bardzo miłe i pokazuje, że ludzie widzą i doceniają moją pracę, zawsze jednak chcę być uczciwa w stosunku do wyborców i muszę powiedzieć, że ja nie mieszkam w Rzeszowie, tylko 140 km dalej. Nie mamy możliwości porzucić wszystkiego, zostawić Bieszczady i zamieszkać w Rzeszowie. Dodatkowo w wyborach do PE wystartowałam z ostatniego miejsca, to była ciężka kampania. Jestem odpowiedzialna też za całą grupę, z którą współpracuję, za projekty, które realizujemy i za raporty w PE, które prowadzę. Dlatego od razu powiedziałam, że nie wystartuję – mówi naTemat Elżbieta Łukacijewska.
Tak naprawdę, jak mówią lokalni działacze i politycy, PO po prostu ma problem, kogo wystawić. – PO do tej pory nie potrafiła wykreować żadnego rozpoznawalnego kandydata w Rzeszowie. I być może teraz właśnie jest czas na to, by obywatele wzięli sprawy w swoje ręce? By to oni, a nie gabinety partyjne wskazały kandydata, który będzie miał rzeczywiste poparcie mieszkańców, który będzie reprezentował ich interesy? I który będzie zależny od swoich wyborców, a nie od partyjnych bossów? – twierdzi działacz Obywateli RP.
Inny z lokalnych polityków: – Odnoszę wrażenie, że ostatecznie PO bardziej będzie popierała kogoś niż, że to będzie kandydat PO. Uważam, że to zły sygnał ze strony największej opozycyjnej partii politycznej. Jeśli nie przewidziano tego, że prezydent Ferenc będzie miał skróconą kadencję? To było do przewidzenia. Gdy Ferenc ogłosił, że rezygnuje, już powinna być konferencja prasowa ze wskazaniem kandydata, ale nic nie było.
Można było przewidzieć
Prezydent Ferenc chorował, ma 81 lat. Tak naprawdę Marcin Warchoł nieoficjalną kampanię prowadził w Rzeszowie już od roku, od przekazania miastu przez Ministerstwo Sprawiedliwości Zamku Lubomirskich.
– Marcin Warchoł zrobił wtedy konferencję prasową, z wielką pompą. To był jasny sygnał dla opozycji, że coś się szykuje, że należy być przygotowanym. Opozycja przespała. Przez rok nic się nie działo. Teraz minął miesiąc od ogłoszenia decyzji o rezygnacji prezydenta, pogłoski o tym na pewno krążyły wcześniej, ale opozycja w żaden sposób nie potrafiła się porozumieć ani przygotować na obecną sytuację. Zabrzmi to ostro, ale moim zdaniem to ludzie kompletnie nieodpowiedzialni – uważa Dariusz Bobak.
Elżbieta Łukacijewska także niejednokrotnie wysyłała sygnały, że trzeba być przygotowanym, bo Prezydent Ferenc może wcześniej zrezygnować.
– Jeśli wszystkie partie wskazały kandydata, a my jako największa opozycyjna jeszcze nie, to siłą rzeczy świadczy to o kondycji mojej partii w regionie i o złym zarządzaniu. Wygrana w Rzeszowie to byłby dobry sygnał, że koalicja jest coraz silniejsza i idzie po zwycięstwo. Wiec cały czas wierzę, że mimo różnych perturbacji, nie będziemy tymi, którzy popierają innych, a tymi, którzy wystawią dobrego kandydata i inne partie nas poprą. Jaka będzie ostateczna decyzja, dowiemy się w krótkim czasie – uważa.
Trudno dziś przewidzieć, które z pojawiających się dziś nazwisk miałoby największe szanse. Według projektu rozporządzenia premiera RP wybory mają odbyć się 9 maja. Jest jeszcze trochę czasu. Ale czy tak dużo?
– Jestem przerażony, bo czasu jest dramatycznie mało. Największe szanse na wygraną ma Marcin Warchoł. Ostatnio prezentuje się w sposób bardzo łagodny, ale pamiętamy, jaką opcję polityczną reprezentuje i w jaki sposób ta opcja się zachowuje. To są ludzie Ziobry, bezwzględnego łamania prawa, naginania go do własnych potrzeb. Jest to najbardziej skrajna opcja Zjednoczonej Prawicy. Nie wierzę w to, że Marcin Warchoł zacznie być nagle dobrym gospodarzem, odłoży swoje sympatie i nawyki polityczne i poświęci się dla życia miasta – uważa Dariusz Bobak.
Aktywista zwraca uwagę, że Tadeusz Ferenc przyzwyczaił mieszkańców do tego, że prezydent znał miasto jak własną kieszeń.
Potrafił stworzyć image dobrego gospodarza, który jest trochę ponad podziałami politycznymi. Ludzie ewidentnie chcą kogoś z Rzeszowa, kogoś kto zna to miasto. Ale kto taką osobą mógłby być? Nie wiem. Nie ma nikogo, kto mógłby być pewniakiem. To jest problem całej lokalnej polityki. Nie pojawiła się żadna osoba, która byłaby rozpoznawalna. Zresztą, proszę spojrzeć – rozmawiamy cały czas o personaliach. O tym, kto kogo. I tak też wygląda w tej chwili dyskurs w Rzeszowie. Mamy giełdę nazwisk, a nie mamy rzetelnej dyskusji o problemach naszego miasta. I to należałoby zmienić w pierwszej kolejności.
Na prawicy też bój
W całym tym zamęcie pojawia się jeszcze jeden ciekawy wątek. O tym, że Zjednoczona Prawica także jest podzielona w kwestii Rzeszowa wiadomo było od samego początku. Kandydatury Marcina Warchoła nikt z PiS nie uzgadniał, partia Jarosława Kaczyńskiego wystawiła swojego kandydata. W środę potwierdziło się, że w wyborach wystartuje także wojewoda podkarpacka Ewa Leniart. – To ja jestem osobą, która ma poparcie rządu. Wiem, gdzie te pieniądze znaleźć i jak po nie sięgnąć – deklarowała. Zapowiedziała, że mimo poparcia PiS i premiera Mateusza Morawieckiego, będzie startowała z własnego komitetu.
Widać, że na prawicy również zapowiada się zaciekły bój.
– Rzeszów staje się symbolicznym polem walki. Jeśli Marcin Warchoł wygra, to zdobędzie bardzo ważny przyczółek, który pomoże ludziom Ziobry wykonać kolejny krok w procesie uniezależniania się od PiS. Podejrzewam nawet, że dla PiS, choć oczywiście głośno tego nie powiedzą, bardziej opłacalne byłoby zwycięstwo kogokolwiek z opozycji niż Warchoła. Bo jeśli wygra kandydat opozycji, to będą mieli sytuację taką jak do tej pory, a jeśli Warchoł – to będzie to wielki triumf Zbigniewa Ziobry, który po raz kolejny da prztyczka w nos prezesowi. To byłby kolejny bardzo silny dla niego cios – ocenia nasz rozmówca.