On rozmawiał z Kopacz o tym, co działo się po Smoleńsku. Dosadnie ocenił aferę ze zdjęciami
Nie milkną echa po emisji dokumentu "Stan zagrożenia" o katastrofie smoleńskiej. W filmie Ewy Stankiewicz pokazano zdjęcia Ewy Kopacz, które podobno zrobiono podczas prac w rosyjskim prosektorium. – Uważam to nie tylko za niedopuszczalne, ale zwyczajnie nieuczciwe – mówi dla naTemat Maciej Lasek, były szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych i członek rządowej komisji Jerzego Millera.
Po emisji filmu na spadła na nią lawina krytyki – szczególnie ze strony prawicowych polityków i dziennikarzy. Niektórzy biorą jednak w obronę byłą premier.
"Kilka lat po tamtych wydarzeniach rozmawiałem z Ewą Kopacz. Tego nie da się wymazać z pamięci. Ci, którzy z nią wtedy tam byli, których starała się wesprzeć, gdy wielu innych zawiodło, pamiętają" – napisał Maciej Lasek, poseł Koalicji Obywatelskiej, a także były przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
Lasek o zdjęciach Kopacz w filmie "Stan zagrożenia"
Poseł potwierdził nam, że kiedyś rozmawiał z byłą premier na ten temat. – Są sytuacje, których nie opowiada się publicznie. Nie będę mówił, co Ewa Kopacz mi wtedy powiedziała, ale było to głębokie przeżycie. Dotyczy to też relacji osób, które w tej tragedii straciły bliskich i były tam na miejscu w Moskwie – dodał.
Lasek dosadnie ocenił to, co pokazano w "Stanie zagrożenia". – Każda z osób, która znalazła się w podobnej sytuacji, wie o czym mówię. Wyciąganie tego później, pokazywanie jakichś zdjęć wyrwanych z kontekstu sytuacyjnego i tworzenie na ich podstawie całych historii, uważam nie tylko za niedopuszczalne, ale zwyczajnie nieuczciwe – wskazuje.To dla każdego było duże przeżycie. Dzisiaj ktoś to wyciąga i próbuje tym grać tak, jak niektórzy grają od 11 lat śmiercią 96 osób w tej wielkiej tragedii.
Więcej o dokumencie "Stan zagrożenia" przeczytacie w recenzji Żanety Gotowalskiej. Zaznaczyła w niej, że film czekał na emisję od roku i był kilka razy przekładany.