Izrael atakowany już nie tylko przez Palestyńczyków. Oto, dlaczego rakiety lecą także z Libanu

redakcja naTemat
Na początku nowego konfliktu na Bliskim Wschodzie na Izrael spadały "tylko" rakiety wystrzeliwane z terytoriów palestyńskich. Zmieniło się to w czwartek, gdy dodatkowe zagrożenie napłynęło zza granicy izraelsko-libańskiej. Nie wiadomo dokładnie, kto stoi za wystrzeleniem rakiet z terytorium Libanu, ale relacje Izraela z tym sąsiadem są trudne "od zawsze".
Ataki rakietowe na Izrael przeprowadza już nie tylko palestyński Hamas. Izraelska armia musi reagować także na zagrożenie zza granicy z Libanem. Fot. Timon Studler / Unsplash.com


Nie tylko palestyński Hamas. Ostrzał Izraela z Libanu

Jak poinformowały Siły Obronne Izraela (IDF), od czwartku 13 maja z Libanu wystrzelono co najmniej kilka rakiet. Jak dotąd żaden z ataków na Izrael zza libańskiej granicy nie wyrządził szkód, gdyż pociski spadły do Morza Śródziemnego. A wystrzelone miały one zostać z okolic miasta An-Nakura, które położone jest tylko kilka kilometrów od granicy z Izraelem. Stacjonują tam Tymczasowe Siły Zbrojne ONZ w Libanie (UNIFIL), w skład których wchodzi polski kontyngent.


Kto stał za ostrzałem Izraela także od tej strony? Tego wciąż nie ustalono. Źródła francuskiej agencji prasowej AFP zbliżone do Hezbollahu przekazały, że ta organizacja podobno nie miała z tym nic wspólnego. Tym bardziej nie przyznają się do tego regularne siły zbrojne Libanu.

Stosunki izraelsko-libańskie, czyli stan wojny

Dla Izraelczyków zagrożenie nadchodzące także ze strony Libanu wielkim zaskoczeniem jednak nie jest. Nie bez przyczyny na pograniczu izraelsko-libańskim stacjonują wspomniane siły ONZ. Strzegą one pokoju na tzw. Niebieskiej Linii, której przebieg został ustalony 7 czerwca 2000 roku. Do wspomnianej daty obszar na pograniczu Izraela i Libanu miał status strefy bezpieczeństwa, którą okupowały Siły Obronne Izraela. Do dziś oba kraje formalnie są w stanie wojny.

Niebieska Linia stanowi próbę rozwiązania zadawnionych konfliktów izraelsko-libańskich. Pierwszy z nich wybuchł już wkrótce po tym, gdy fiaskiem skończył się plan ONZ, by napięcia w ówczesnym Mandacie Palestyny rozwiązać poprzez podzielenie tego obszaru na państwo żydowskie i arabskie. W skutek tego wybuchła I wojna izraelsko-arabska, która w kwestii stosunków Izraela z Libanem zakończyła się podpisaniem traktatu pokojowego w 1949 roku.

Hezbollah zastąpił OWP

Izraelsko-libański fragment wytyczonej wówczas Zielonej Linii (oddzielającej Izraelczyków od ich arabskich wrogów) przez ponad dekadę pozostawał dość stabilny. Aż do wojny sześciodniowej, w wyniku której Izrael zajął Wzgórza Golan oraz Górę Hermon. To pogorszyło stosunki obu państw, w wyniku czego Liban chętnie dawał schronienie bojownikom z Organizacji Wyzwolenia Palestyny i innych islamskich ugrupowań zbrojnych, które z libańskiego terytorium zaczęły organizować regularne ostrzały Izraela.
Ówczesny rząd w Bejrucie najpierw przymykał na to oko, ale później de facto stracił kontrolę nad południowymi rubieżami państwa. W latach 1975-90 Libanem targała wojna domowa, na wybuch której sytuacja na pograniczu z Izraelem miała niemały wpływ. W tym okresie obszary południowego Libanu były celem kilku izraelskich operacji, w tym przede wszystkim tej o nazwie "Pokój dla Galilei". Zgodnie z założeniami izraelskich władz przyniosła ona zdławienie OWP, ale skutkiem ubocznym było umocnienie pozycji organizacji Hezbollah.

Niebieska linia i błękitne hełmy na granicy Izraela i Libanu

Terror wymierzony z Izrael nadal się nasilał, konieczne były zatem operacje "Odpowiedzialność" z 1993 roku i "Grona Gniewu" trzy lata później. Jednak nie przyniosły one oczekiwanych przez Izrael skutków. Hezbollah przetrwał i rósł w siłę. Dobrym rozwiązaniem zarówno dla Libańczyków, jak i Izraelczyków miała być więc Niebieska Linia i zastąpienie izraelskiej okupacji misją UNIFIL.
Siły pokojowe ONZ, które współtworzy Polski Kontyngent Wojskowy w Libanie, niestety nie zapewniły wyzwolenia północnej strony Niebieskiej Linii spod władzy Hezbollahu. Nie zapobiegły też kolejnym falom eskalacji napięcia na pograniczu. Mowa tu szczególnie o kryzysie z 2006 roku, gdy w odpowiedzi na zagrożenie za strony Hezbollahu izraelska armia przeprowadziła naloty na południowy Liban.

A najnowsza fala konfliktu izraelsko-libańskiego powoli wzbiera od około dwóch lat. "Wiele pocisków przeciwpancernych zostały wystrzelonych z Libanu w kierunku bazy Sił Obronnych Izraela. Armia izraelska zareagowała na ten atak, uderzając w źródło ognia i cele w południowym Libanie" – informowały IDF, gdy latem 2019 roku bojownicy Hezbollahu dokonali ataku na izraelską miejscowość przygraniczną Awiwim.

Nowa wojna izraelsko-libańska?

Hezbollah (którego zbrojne ramię jest uważane przez Unię Europejską za organizację terrorystyczną) odpowiadał oskarżeniami pod adresem Izraela, iż ten przeprowadza przygraniczne prowokacje. Napięcie zaczęło wzrastać tak bardzo, iż wiosną 2020 roku eksperci agencji Associated Press oceniali, że "Hezbollah i Izrael przygotowują się do nowej wojny".

AP tę oceną argumentowała faktem, iż Izraelczycy zdecydowali się na zorganizowanie zakrojonej na szeroką skalę symulacji działań w kontrolowanym przez Hezbollah południowym Libanie. – To nie będzie łatwe. Ale bez cienia wątpliwości będzie to jeszcze trudniejsze dla Hezbollahu. Oni nie mają środków zdolnych nas powstrzymać – tak ewentualną operację podsumował płk Israel Friedler.

Gdy w 4 sierpnia 2020 roku doszło do gigantycznego wybuchu w Bejrucie, z wojennymi planami po obu stronach Niebieskiej Linii nieco się wstrzymano. Co więcej, wydawało się, iż ta ogromna tragedia w stolicy Libanu skłoniła tamtejsze władze, aby wywrzeć presję na bojownikach Hezbollahu, by nie dodawali oni państwu nowych problemów. I zdecydowano się na pewną normalizację stosunków z potężnym i bogatym sąsiadem.
Czytaj także: Aż trudno uwierzyć w siłę wybuchu. Eksplozja w Bejrucie z 10 różnych perspektyw
W październiku minionego roku – po raz pierwszy od trzech dekad – przedstawiciele Izraela i Libanu podjęli bezpośrednie negocjacje. – To pierwszy krok w długim na tysiące mil marszu mającym wytyczyć południowe granice – mówił wtedy Wasim Jasin, który stanął na czele libańskiej delegacji. Ten "marsz" rozpoczęto od próby zwarcia porozumienia w sprawie izraelsko-libańskiej granicy na Morzu Śródziemnym.

Przez kilka miesięcy prace w tej sprawie nie przyniosły rozstrzygnięcia, a potem je zawieszono. Wznowienie negocjacji Izraela z Libanem nastąpiło niespełna dwa tygodnie temu. 4 maja 2021 roku o kształcie granicy morskiej i dostępie do złóż cennych surowców delegacje obu państw rozmawiały w miasteczku An-Nakura. Tym samym, z którego teraz w stronę Izraela poleciały rakiety...

Dowiedz się więcej o nowym konflikcie na Bliskim Wschodzie: