Krzysztof Gawkowski #TYLKONATEMAT: Nie ma mowy o koalicji pod egidą Donalda Tuska

Jakub Noch
– Nie ma mowy o żadnej koalicji pod egidą Donalda Tuska! Szymon Hołownia już powiedział przecież, że nie będzie tworzył list wyborczych z Platformą Obywatelską. My również zamierzamy iść własną drogą – mówi #TYLKONATEMAT Krzysztof Gawkowski. Z szefem klubu parlamentarnego Lewicy rozmawiamy także o wyborach w Rzeszowie, samorozwiązaniu Wiosny i tym, jak to możliwe, że jednym z lewicowych liderów jest praktykujący katolik.
Szef klubu parlamentarnego Lewicy Krzysztof Gawkowski w rozmowie z naTemat.pl komentuje zwycięstwo Konrada Fijołka w Rzeszowie, ewentualny powrót Donalda Tuska i wyjaśnia zmiany związane z powstaniem Nowej Lewicy. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Gdy jesienią 2018 roku odchodził pan z SLD, padło kilka gorzkich słów pod adresem tej partii. Co czuje pan teraz, gdy w pewien sposób wraca do tego środowiska?

Nie przypominam sobie gorzkich słów. Ja nigdy nic złego o Sojuszu nie mówiłem.

Mówił pan o potrzebie zmian na lewicy, archaicznym podejściu SLD i że nadzieja jest w Robercie Biedroniu

Mówiłem przede wszystkim o tym, że potrzeba nowej energii, by lewica wróciła do Sejmu. Energii, która wykrzesana zostanie z różnego rodzaju inicjatyw. Wtedy nie miałem jeszcze przekonania, że na pewno będę wiązał się z Robertem i Wiosną. Gdy dzisiaj patrzę na te minione dwa i pół roku, to widzę, że dzięki Biedroniowi i zmianom, które musiały zajść w Sojuszu, ta nowa energia została wykrzesana.


W 2019 roku kandydaci Wiosny weszli do Parlamentu Europejskiego, a później wybory parlamentarne przyniosły powrót lewicy do Sejmu i Senatu. I choć wiele osób w to nie dowierzało, udało nam się stworzyć wspólny lewicowy klub parlamentarny, który działa bardzo aktywnie i złożył ponad 100 projektów ustaw.

Czy zatem w 2018 roku warto było zaryzykować? Moim zdaniem, było warto, bo dziś widzimy lewicę skuteczną i zjednoczoną.

Nie obawia się pan, że waszym najwierniejszym wyborcom – tym, którzy liczyli na całkowicie świeżą propozycję – nie spodoba się fakt, iż Nowa Lewica budowana jest na fundamentach SLD, a Wiosna jakby uznała wyższość Sojuszu?

Tutaj nie ma mowy o żadnej wyższości… Wiosna będzie miała dokładnie połowę różnego rodzaju wpływów i władzy w Nowej Lewicy. Razem z SLD tworzymy partię, w której Wiosna będzie równouprawniona. I to jest bardzo, bardzo dobre dla sceny politycznej, że są partie potrafiące stworzyć formułę współpracy, z której wszystkie strony są zadowolone.

W takiej atmosferze dużo łatwiej tworzy się program wyborczy. A my przychodzimy do siebie ze swego rodzaju posagiem programowym, gdyż nasze pomysły są nieco różne w pewnych punktach.

Program Wiosny był bardziej liberalny, ten SLD mocno socjalny. Te dwa programy mogą dać teraz podstawę do tego, by pokazać, że w Polsce jest nowoczesna lewica...

Jestem więc przekonany, że połączenie Wiosny i SLD pod szyldem Nowa Lewica da efekt synergii i potężną siłę, która przełoży się na dobry wynik w kolejnych wyborach parlamentarnych.

Do Wiosny przychodził pan jako człowiek odpowiedzialny przede wszystkim za budowę struktur. Nie ma pan do siebie żalu, że tych struktur – jako osobnego bytu – już nie ma?

Ależ skąd! Od samego początku jestem olbrzymimi lobbystą pomysłu takiego połączenia lewicy, jakie teraz obserwujemy. Dla polskiej lewicy najważniejsze jest to, byśmy umieli być jednością, a nie dzielili się na wiele różnych list wyborczych. Wiele konkurencyjnych wobec siebie list to bowiem najlepsza droga ku temu, by lewica ponownie wyleciała z parlamentu.

Podejmując decyzję o samorozwiązaniu i współtworzeniu Nowej Lewicy tak naprawdę Wiosna awansowała do nowej, wyższej ligi politycznej. Nasze bogate struktury – liczące kilka tysięcy osób, aktywne w każdym okręgu wyborczym oraz posiadające posłów i europaralmentarzystów - przechodzą do nowej partii.

Mogę być więc bardzo zadowolony z tego, co udało się w te kilkanaście miesięcy osiągnąć. Mam tu na myśli ten okres od lutego 2019 roku, gdy zaczynaliśmy z Wiosną na Torwarze, przez eurowybory, po wspólne listy z SLD i Razem w wyborach parlamentarnych...

Życzyłbym wszystkim innym partiom, żeby potrafiły utrzymać taką kondycję w kilku kolejnych wyborach, a później jeszcze przetrwać w porozumieniu i zdublować coś nowego.

Które elementy tego "posagu programowego" wnoszonego przez Wiosnę będą najmocniej wyróżniały się w ofercie zaproponowanej przez Nową Lewicę?

Ostatecznie to stanie się jasne po kongresie, który zaplanowany jest na 9 października. Jednak możemy być pewni, że Wiosna do Nowej Lewicy wniesie na przykład nowoczesne myślenie o państwie, które stawia na politykę klimatyczną. To był jeden z głównych elementów programu Wiosny i na pewno bardzo mocno będzie zaakcentowany także teraz.

Tu chodzi o kilka ważnych elementów. Po pierwsze, Polsce potrzeba nowoczesnej polityki energetycznej i świadomości tego, jak dobrze przeprowadzić transformację energetyczną. Po drugie, na pewno dużo miejsca w programie Nowej Lewicy będzie poświęcone całościowej ochronie klimatu i walce z zanieczyszczeniem środowiska.

Wiosna zawsze niosła na sztandarach również prawa człowieka. W tym kontekście mówimy o prawach kobiet, ale także dążeniach do przywrócenia w Polsce demokratycznego ładu i standardów praworządności. Konieczne będzie także rozliczenie tych polityków, którzy byli odpowiedzialni za łamanie prawa...

Trzeci najważniejszy element posagu programowego Wiosny to nowoczesne podejście do podatków. To propozycja systemu podatków progresywnych, które będą dawały poczucie sprawiedliwości społecznej. Takich, które nie będą obciążały najbiedniejszych i klasy średniej, tylko szukały odpowiedzi, jak dobrze przeorganizować system i jednocześnie nie obciążać przedsiębiorców.

W progresywnym i sprawiedliwym systemie podatkowym nie chodzi bowiem o to, żeby coś komuś „zabierać”. Można przygotować taki system, w którym bogatsi będą zadowoleni, że sprawiedliwie składają się na funkcjonowanie państwa, a biedniejsi będą mieli poczucie, że ci bogatsi na nich łożą.

Czyli Ryszard Petru miał rację, gdy mówił, że "lewica laicka" będzie się ścigała się na socjalne hasła z aktualnie rządzącą "lewicą katolicka"?

Po pierwsze, nie zgodzę się z tezą, że PiS to „lewica katolicka”. Ja na przykład też jestem praktykującym katolikiem, chodzę do kościoła i nie wstydzę się swojej wiary. Jednocześnie jasno opowiadam się za rozdziałem państwa od Kościoła.
Szef klub parlamentarnego Lewicy Krzysztof Gawkowski w rozmowie z naTemat.pl przypomniał, że jest praktykującym katolikiem.Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Za taką Polską, w której księża nie wtrącają się do polityki, a państwo nie łoży na Kościół. Między innymi dlatego opowiadam się za likwidacją Funduszu Kościelnego. Jestem więc chyba dobrym przykładem na to, że można być katolikiem, nie będąc zatwardziałym dogmatykiem.

Po drugie, Nowa Lewica na pewno nie zamierza ścigać się z PiS na socjalne postulaty. Choćby dlatego, że to byłoby niemożliwe, gdyż nasz program będzie oparty na dwóch filarach – socjalnym, ale też prawnoczłowieczym. Dziś żadna inna partia obu tych elementów w swoim programie nie ma.

Nowa Lewica to nie tylko walka o prawa reprodukcyjne kobiet, równe traktowanie obu płci w społeczeństwie i na rynku pracy. To nie tylko dążenia do przywrócenia ładu demokratycznego. My myślimy także o takich podstawowych kwestiach, jak inwestycje państwa w usługi zdrowotne czy edukacyjne.

Nasz program z pewnością nie będzie też pomysłem na tzw. opozycję totalną. Jeżeli którakolwiek partia – czy z opozycji czy z obozu rządzącego – złoży dobre i zgodne z naszym programem projekty, to nie będziemy krzyczeli „jesteśmy na nie, bo nie!”. Co najwyżej zaproponujemy poprawki i razem dobre pomysły zrealizujemy. Bo najważniejsze jest dobro obywateli.

Trudniej być politykiem lewicy w parafii czy katolikiem w lewicowym klubie parlamentarnym?

Ani jedno, ani drugie. O tym, że jestem katolikiem pierwszy raz publicznie powiedziałem w 2012 roku. Minęło już 9 lat i wszyscy to tolerują.

Naprawdę wszyscy w moim otoczeniu uważają, że właśnie tak powinien postępować człowiek lewicy, jeśli jest wierzący. Powinien o swojej wierze głośno mówić, a jednocześnie jasno argumentować, dlaczego jest za poszczególnymi elementami lewicowego programu.

Dla mnie dogmatem w sprawach prywatnych jest wiara, a Konstytucja w sprawach politycznych. W sytuacjach spornych zawsze staję też po stronie człowieka, a nie kleru...

Uważam, że hierarchowie Kościoła bardzo dużo w Polsce psują – szczególnie jeśli idzie o brak rozliczenia grzechów pedofilii. Z drugiej strony nie uważam, że jest potrzeba, by lewica walczyła z Kościołem.

Dzisiaj prawdopodobnie odbędzie się spotkanie przewodniczącego PO Borysa Budki z Donaldem Tuskiem, które ma ostatecznie rozstrzygnąć o powrocie tego drugiego do krajowej polityki. Nowa Lewica jest gotowa na pojawienie się tak silnego gracza?

To raczej Platforma Obywatelska musi sobie odpowiedzieć na pytanie, czy Donald Tusk jest mi potrzebny…

Jeśli Tusk rzeczywiście wróci, każda partia w jakiś sposób będzie musiała na to zareagować.

No właśnie Nowa Lewica wcale nie będzie musiała reagować na powrót Donalda Tuska. Jeśli Tusk naprawdę zdecyduje się na powrót, to będzie zajmował się integracją środowiska PO wokół takiego jeszcze głośniejszego krzyku anty-PiS. Nie jest rolą Nowej Lewicy, abyśmy się tym przejmowali.

Jak już mówiłem, my nie zamierzamy być opozycją totalną, a racjonalną. Taką opozycją, która szuka porozumienia i wie, że czasem trzeba współpracować z rządzącymi, a czasem z rywalami z opozycji – jak na przykład w Rzeszowie, gdzie udało się wygrać naszemu wspólnemu kandydatowi.

A jeśli po stronie opozycyjnej będą pojawiały się pomysły ograniczające walę z ubożeniem polskiego społeczeństwa, to Nowa Lewica będzie mówiła głośne „nie”. Przypomnijmy, że Tusk za swoich 8-letnich rządów podejmował decyzje, które stoją w sprzeczności z naszym programem

Nie ma mowy o tym, by Nowa Lewica stała się częścią ewentualnej koalicji pod egidą Tuska?

Nie ma mowy o żadnej koalicji pod egidą Tuska! Szymon Hołownia już powiedział przecież, że nie będzie tworzył list wyborczych z Platformą Obywatelską. Nowa Lewica również zamierza iść własną drogą.

W ogóle to koalicje zawiera się raczej po wyborach, gdy są policzone mandaty. Jeżeli w kolejnych wyborach miliony Polaków zdecydują się oddać głos na Nową Lewicę i dadzą nam mandat do współtworzenia koalicji zdolnej odebrać władzę PiS, to my na pewno do takiego obozu dołączymy.
Czytaj także: Tomasz Siemoniak #TYLKONATEMAT: Nie można sprawić, by powrót Tuska stał się nudnym serialem
Dla nas odepchnięcie PiS od władzy – bo to jest partia autorytarna, która chce ograniczyć prawa Polaków – jest kwestią kluczowa. Jednak jest też kilka podstawowych lewicowych postulatów, od których pod żadnym pozorem nie odstąpimy. By nie stało się tak, że władzę autorytarną zamienimy znowu na szalenie liberalna.

Nowa Lewica w kolejnym obozie rządzącym będzie bezpiecznikiem, który najuboższym Polakom pozwoli wierzyć, że nikt nie odbierze im praw, które otrzymali od PiS.

Czy zwycięstwo Konrada Fijołka w Rzeszowie nie dowiodło jednak, że szanse na pokonanie PiS daje tylko maksymalne zjednoczenie opozycji?

Zjednoczenie opozycji może mieć miejsce tylko wtedy, kiedy wszyscy się wzajemnie szanują… Niestety, wielokrotnie inne partie, kiedy lewica wyciąga rękę do współpracy, nie szanowały naszego gestu.

Ja w ogóle jestem zwolennikiem właśnie takich koalicji lokalnych, jak ta w Rzeszowie. W takich sytuacjach opozycja potrafi najlepiej współpracować...

Tymczasem pomysł z ogólnopolskim zjednoczeniem opozycji już kiedyś był testowany. W wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2019 roku były połączone listy prawie wszystkich środowisk opozycyjnych i okazało się, że to wcale nie dało zwycięstwa nad PiS.

Moim zdaniem, rozwiązaniem nie jest szukanie na siłę wspólnej listy opozycyjnej, a takie stanięcie do wyborów, by różne komitety wystartowały oddzielnie, ale porozumiały się po wyborach i bez kłótni zmieniały Polskę na lepszą.

Spodziewał się pan, że w Rzeszowie wspólny kandydat opozycji pokona rywali już w pierwszej turze?

Tu przede wszystkim trzeba pochwalić samego Konrada Fijołka i jego sztabowców. Ich ciężka praca zdecydowała o tym, że dzisiaj opozycja może świętować sukces. Jednak stało się tak głównie dlatego, że Fijołek walczył o zwycięstwo, a inni mu nie przeszkadzali.
Czytaj także: To on zastąpi Tadeusza Ferenca. Konrad Fijołek pokonał PiS w podkarpackim bastionie tej partii
I właśnie o tym mówię, jeżeli opozycja sobie nie przeszkadza, może wygrywać z PiS. Tylko trzeba rozmawiać i szanować się, a nie ścigać na to, kto kogo pierwszy obrazi w mediach. Rzeszów jest najlepszym przykładem na właściwą współpracę opozycji - opartą na tym, że mamy różne programy, ale sobie nie przeszkadzamy i szukamy punktów stycznych.

Konrad Fijołek te punkty znalazł, czego mu serdecznie gratuluję. Wygrał Fijołek, wygrał Rzeszów i wygrała demokracja!