Psychiatria woła o pomoc do Mateusza Morawieckiego. "Jesteśmy bezsilni" - alarmują lekarze

redakcja naTemat
Problemy polskiej psychiatrii są jak ogromny wór, do którego nieustannie wkładamy nowe rzeczy sprawdzając, czy jeszcze wytrzyma, czy może zaraz pęknie. To piekielnie ryzykowna strategia – mówią specjaliści i przypominają, że bez sprawnej opieki w zakresie zdrowia psychicznego nie można mówić o godnym życiu i cywilizowanych warunkach. Dlatego wystosowali apel do Mateusza Morawieckiego.
Nie ma godnego życia bez sprawnej opieki zdrowotnej w zakresie zdrowia psychicznego - apelują do premiera lekarze. Fot. 123rf


"Nie ma godnego życia bez sprawnej opieki zdrowotnej w zakresie zdrowia psychicznego: dzieci, młodzieży, dorosłych i osób najstarszych" – piszą polscy psychiatrzy do premiera i apelują o zwiększenie finansowania psychiatrii i podstawowe zmiany systemowe.

Apelujemy o przyśpieszenie kompleksowych trójstopniowych zmian, dzięki którym będziemy mogli w pełni zaspokajać obecne potrzeby i sprostać nowym wyzwaniom związanym z pandemią.

Apelujemy o zrealizowanie celów Narodowego Programu Ochrony Zdrowia Psychicznego.

Apelujemy o pilnie dokonanie niezbędnej nowelizacji Ustawy o Ochronie Zdrowia Psychicznego.

Apelujemy o zwiększenie poziomu finansowania opieki psychiatrycznej do poziomu 6 proc. środków przeznaczonych na świadczenia zdrowotne finansowanych ze środków publicznych w ciągu najbliższych 3 lat.

Nie ma godnego życia bez sprawnej opieki zdrowotnej w zakresie zdrowia psychicznego: dzieci, młodzieży, dorosłych i osób najstarszych.

Uchwała 46 Zjazdu Psychiatrów Polskich

Można powiedzieć, że to dramatyczne wołanie o zaspokojenie podstawowych potrzeb, bo jak tłumaczy nam prof. Jerzy Samochowiec, prezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego, sytuacja pacjentów psychiatrycznych jest w Polsce fatalna.


– Trafia do nas 22-latek po kolejnym zażyciu środków psychoaktywnych, w psychozie. Po kilkunastu dniach stawiamy go na nogi. Wychodzi. Mija miesiąc i... wraca. Wszystko się powtarza. Doświadczamy bezsilności – mówi prof. Jerzy Samochowiec, prezes Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego.

System zawodzi


Dlaczego tak się dzieje? Zaledwie co dziesiąty pacjent ma dostęp do właściwego leczenia środowiskowego, do tak ważnej, kompleksowej opieki po wyjściu ze szpitala. Pozostali wracają do miejsc, w których kontynuują poprzednie zachowania. Nie ma motywacji i wsparcia dla konkretnych zmian. Tak się dzieje szczególnie w mniejszych miejscowościach, z daleka od dużych ośrodków wsparcia psychiatrycznego.

To właśnie zaburzenia związane z używaniem różnych substancji, w tym alkoholu oraz narkotyków, dotyczyć mogą nawet 3 milionów osób w wieku produkcyjnym w naszym kraju. Tak wynika z analiz sytuacji opieki psychiatrycznej po pandemii przygotowanych przez doradców Upper Finance Med Consulting.

Cierpią miliony


Kolejna grupa to zaburzenia lękowe. Do najczęstszych należą fobie specyficzne i fobie społeczne. Biorąc pod uwagę osoby w wieku produkcyjnym, dotyczyć mogą one nawet 2,5 mln z nich. Następne są zaburzenia nastroju i takimi problemami może być dotkniętych nawet milion osób. Najbardziej niepokoi raport Komendy Głównej Policji, który wykazał wzrost liczby samobójstw. W 2019 roku liczba osób zmarłych w aktach samobójczych wyniosła niemal 12 tysięcy. Największą grupę stanowią młodzi mężczyźni w wieku 30-39 lat.
Kluczową kwestią jest przeniesienie ciężaru opieki psychiatrycznej z zamkniętego szpitala psychiatrycznego (tzw. modelu izolacyjnego) do środowiska lokalnego.zdj.pixabay.com

Kropla w morzu



Wobec tak dramatycznej sytuacji, w której znalazła się polska psychiatria, Polskie Towarzystwo Psychiatryczne zaapelowało do premiera o podjęcie jak najszybciej działań systemowych, które pomogą pacjentom. Trzeba pilnie zrealizować cele Narodowego Programu Zdrowia Psychicznego, znowelizować ustawę – tłumaczą.

– Wydatki na psychiatrię stanowią około 3 proc. wydatków NFZ na świadczenia opieki zdrowotnej. Stajemy do walki o wyższe finansowanie z bardzo niskiego poziomu, gdyż w rozwiniętych krajach europejskich to 6-8 proc. – alarmuje prof. Samochowiec.

I dodaje: – U nas problemy zaczynają się, gdy pacjenta w szpitalu trzeba dodatkowo diagnozować somatycznie, np. kardiologicznie, endokrynologicznie. Objawy te mogą być dla chorego bardzo dotkliwe i towarzyszą np. stanom lękowym. Musimy to przecież weryfikować.
Czytaj także: https://natemat.pl/zdrowie/147741,83-dni-w-kolejce-do-psychiatry-czekac-czy-popelnic-samobojstwo

Życie w ruinie


Pamiętać należy, że pacjenci wymagający pilnej pomocy psychiatrycznej, to nie tylko osoby, które walczą z ciężką depresją lub są po próbie samobójczej. To także ci, którzy swoim działaniem rujnują nie tylko własne życie, ale także życie swoich rodzin czy bliskich.

– Mieliśmy chorego, który będąc w manii i leżąc w szpitalu, wydzwaniał po bankach w poszukiwaniu kolejnych kredytów. Był uzależniony od zakładów i gier. Nim udało się to wszystko powstrzymać, okazało się, że były instytucje finansowe, które mu bez problemu te pożyczki przyznawały – opowiada prof. Samochowiec.

Jest szansa


– Nowoczesna psychiatria potrafi skutecznie pomagać chorym, których jeszcze 10 czy 20 lat temu ciężko było "przywracać" społeczeństwu. Dziś, gdy po paru latach od zakończenia leczenia widzę człowieka, który się "odbudował", jest aktywny, ale też pozostaje pod kontrolą lekarską, to mam poczucie spełnienia i nadziei, że jednak może być lepiej – mówi prof. Jerzy Samochowiec.

W wielu przypadkach choroba przestaje być wyrokiem, teraz staje się nim koszmarne niedofinansowanie połączone z brakiem dobrych, systemowych rozwiązań, które są tak konieczne w rzeczywistości po pandemii – podsumowuje psychiatra.