"Wygląda na to, że złudzenie ponadprzeciętności dotyczy nie tylko polityków, ale i ich wyborców"

Eliza Michalik
publicystka
Wiecie, na czym polega efekt Dunninga-Krugera? Nazwa pochodzi od nazwisk dwóch naukowców, którzy zbadali i opisali mechanizm, powodujący, że u ludzi niekompetentnych ignorancja jest w dużo większym stopniu źródłem pewności siebie i samozadowolenia niż wiedza.
Eliza Michalik m.in. o ostatnim raporcie NIK Fot. Tadeusz Wypych/REPORTER
Innymi słowy, istnieje rodzaj ludzi, którzy im są głupsi, im mniej wiedzą na jakiś temat, tym bardziej są z siebie zadowoleni i przekonani o własnej mądrości. Ci ludzie, choć wydaje się to zupełnie nieprawdopodobne, nie dostrzegają niskiego poziomu swoich umiejętności, swojej niemoralności, a nawet krętactw.

Nie potrafią też dostrzec i właściwie ocenić wysokich umiejętności i kompetencji innych. Żeby to zmienić potrzeba odpowiedniego treningu, kłopot polega na tym, że ci głupcy nie widzą takiej potrzeby i nigdy się mu dobrowolnie nie poddadzą.

Czytaj także: "Wiadomości" jak zawsze w swoim stylu. Zgadnijcie, ile czasu w czwartek poświęcono na raport NIK...


Naukowcy zafrapowani tym zjawiskiem próbowali je wyjaśniać na wiele różnych sposobów, z czego najbliższa prawdy wydawała się próba ochrony własnej samooceny, w końcu jednak stanęło na tym, że jest to mechanizm nazwany „złudzeniem ponadprzeciętności”. I wiecie co? Nigdy nie spotkałam się z określeniem trafniej opisującym polski rząd i ludzi władzy.

Oprócz nazwisk nie trzeba dodawać niczego więcej, żeby powstał opis doskonały zwykłego tygodnia politycznego w Polsce, prawda? W tym tygodniu okazało się na przykład, że Zbigniew Ziobro, minister bardzo ważnego resortu — sprawiedliwości — przekształcił Fundusz Sprawiedliwości, z którego kiedyś pomagano ofiarom przestępstw, w swój partyjny bank — bo, jak stwierdził NIK, z pieniędzy Funduszu robią sobie kampanie polityczne i zarabiają działacze i politycy Solidarnej Polski.

Czytaj także: Michalik: Tusk i Kaczyński znowu stają, by stoczyć pojedynek. To będzie walka na śmierć i życie

Czy za okradanie ofiar i podatników ktoś zapłaci? Będzie dymisja Ziobry? Czy złodzieje z jego partii oddadzą pokrzywdzonym pieniądze? Czy sam minister odpowie karnie za sprzeniewierzenie publicznych pieniędzy i nadużycie uprawnień? A może za sprawstwo kierownicze? Czy wypowie się w tej sprawie premier, który milcząc, jest tak samo winny? Czy będzie prokuratorskie śledztwo, które zbada zarzuty NIK-u? A, nie, wróć, - przecież prokuratorzy podlegają Ziobrze, którego nadużycia mieliby badać… Po to to było, prawda? Dlatego przewidująco PiS zlikwidował niezależną prokuraturę.

Rozmiar nieprawidłowości w Funduszu NIK określa jako bezprecedensowy, co oznacza, że tak jak sprzeniewierza nasze pieniądze minister sprawiedliwości, tak nie sprzeniewierzał jeszcze nikt. I co? I nic.

Z 681 milionów złotych do ofiar przestępstw trafiło 228 milionów, gdzie jest reszta? Jak ustalił NIK największym źródłem przecieków publicznej, czyli naszej kasy było „przeciwdziałanie przyczynom przestępczości” - pod tym jakże enigmatycznych hasłem kryje się co najmniej 13 umów zawartych z pominięciem prawidłowej procedury przetargowej lub/i zupełnie niezwiązanych z celami funduszu.

Czytaj także: 2,5 mln zł na... monitorowanie memów. Oto najbardziej kuriozalne wydatki z Funduszu Sprawiedliwości


Na szczególny zachwyt podatników zasługuje zapewne fakt, że aż 43 miliony złotych trafiło do Fundacji Profeto księdza Michała Olszewskiego, byłego egzorcysty. W jaki sposób facet uprawiający w przeszłości średniowieczne gusła miałby pomagać ofiarom przestępstw i jakie ma do tego kwalifikacje — nikt nie ustalił. Wiadomo za to, co ustalił portal Oko Press, że Profeto buduje wielki gmach, w którym znajdzie się sala widowiskowa, studia nagraniowe i reżyserki.

Dotarliśmy w Polsce do punktu, w którym nikt już nie zadaje nikomu pytań o kompetencje, sens i logikę wydawania naszych własnych pieniędzy, a nawet dużo dalej: w którym jawne, bezczelne nadużycia i przestępstwa uchodzą na sucho. Wygląda na to, że złudzenie ponadprzeciętności dotyczy nie tylko polityków, ale i ich wyborców, polskich obywateli, którzy zdają się wierzyć, że parlamentarzystów i wyborców nie dotyczą ani wymogi przyzwoitości, ani kodeks karny.

Powiem najprościej, jak się da: to się nie zmieni, dopóki będzie można bezkarnie kraść. Pierwszy ukarany za swoje złodziejstwa i nadużycia wyrokiem bezwzględnego więzienia, wysoką grzywną lub/i konfiskatą majątku pochodzącego z przestępstwa polityk będzie tym, który położy kres rozpasanemu w Polsce wśród ludzi władzy złudzeniu ponadprzeciętności.

Jeśli do tego nie dojdzie, politycy będą nadal nas okradać dalej, a my, niczym chłopi pańszczyźniani, będziemy nadal pracować na tę samozwańczą kastę panów.
Czytaj także: Michalik o imprezie urodzinowej Mazurka: Z ludźmi, którzy niszczą Polskę, nie pije się wódki