Siostrzeniec Morawieckiego zatrzymany przez policję. "Gość kopnął mnie w głowę"

Julia Łowińska
Siostrzeniec premiera Morawieckiego został zatrzymany przez policję po tym, jak po manifestacji w obronie Polski w UE, udał się pod siedzibę PiS. Franek Broda relacjonuje, że był kopany przez funkcjonariuszy, którzy powalili go na ziemię.
Franek Broda zaatakowany przez policję w trakcie protestu przed siedzibą PiS. Fot. Tomasz Jastrzebowski/REPORTER

Franek Broda zaatakowany przez policję

Do incydentu doszło po manifestacji na placu Zamkowym. Tysiące Polaków wyszło na ulicę, aby wyrazić swój sprzeciw wobec decyzji Trybunału Konstytucyjnego. Orzeczenie wydane przez Julię Przyłębską jest praktycznie podkładką pod PolExit.
Wśród protestujących znalazł się siostrzeniec Morawieckiego Franek Broda, który po manifestacji wraz z innymi protestującymi udał się pod siedzibę PiS na ul. Nowogrodzkiej. Tam, jak relacjonuje, został zaatakowany przez funkcjonariuszy policji.


– Policja się na mnie rzuciła, wywaliła mnie na ziemię, zgarnęli mnie na bok. Gość mi stanął na plecach i kopnął mnie w głowę – opowiadał Broda. O wydarzeniach donosił również Strajk Kobiet, a dokładna relację z incydentu na Twitterze zamieścił dziennikarz Krzysztof Boczek. – Boli mnie głowa. Gość mi stanął na plecach i kopnął mnie w głowę. Trudno, żeby mnie nie bolała. W perspektywie tego, co robi policja różnym aktywistom, to nie jest wcale nic brutalnego – relacjonował siostrzeniec premiera.
Policja potwierdziła, że zatrzymała jedną osobę, a przyczyną było "naruszenie nietykalności funkcjonariusza". Broda opowiada, że próbowano mu również wlepić mandat za posiadanie środków pirotechnicznych, ale go nie przyjął.

Siostrzeniec Morawieckiego już nie raz wykazał, że reprezentuje poglądy zgoła inne od swojego wujka. Wielokrotnie pojawiał się na manifestacjach Strajku Kobiet czy Marszu Równości. Sam deklaruje się jako osoba homoseksualna.

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut