Magdalena Sroka #TYLKONATEMAT: Nie ma dobrej alternatywy dla UE, pozostaje tylko marsz na wschód

Jakub Noch
Osobiście uważam, że Jarosław Kaczyński wcale nie chce świadomie wyprowadzić Polski z Unii Europejskiej. Niestety, podejmowane przez PiS decyzje zmierzają do ustawienia nas na europejskim marginesie. A jakie są tego skutki, już zaczynamy boleśnie odczuwać – mówi #TYLKONATEMAT Magdalena Sroka.
Wiceprezesa i rzeczniczka prasowa Porozumienia Magdalena Sroka w rozmowie z naTemat.pl komentuje rosnące obawy ws. polexitu. Fot. Jacek Dominski / REPORTER
Wiceprezeska i rzeczniczka prasowa Porozumienia w rozmowie z naTemat.pl komentuje rosnące obawy w sprawie tzw. polexitu i przekonuje, że dla Polski nie ma dobrej alternatywy poza członkostwem w Unii Europejskiej.

Magdalena Sroka zdradza nam również, jaki model rywalizacji w najbliższych wyborach preferuje jej ugrupowanie oraz wyjaśnia, dlaczego notowania ekipy Jarosława Gowina wzrosną, gdy "odczujemy po kieszeniach", że były wicepremier miał rację ostrzegając przed Polskim Ładem.

Porozumienie rządziło z nimi przez tyle lat, więc pewnie wiecie najlepiej: w Prawie i Sprawiedliwości naprawdę chcą polexitu, czy to tylko "wymysły totalnej opozycji"?


Magdalena Sroka: Aby wyczerpująco odpowiedzieć na to pytanie, trzeba cofnąć się w czasie do momentu, gdy Mateusz Morawiecki na stanowisku premiera zastąpił Beatę Szydło. Temu wydarzeniu towarzyszyła pewna specyficzna refleksja na temat naszych stosunków z Unią Europejską i jej instytucjami.

Uznano, że Morawieckiemu uda się wypracować lepsze relacje z Komisją Europejską i dzięki jego umiejętnościom negocjacyjnym w Brukseli uwierzą, iż to my we wszystkim mamy rację. Po czasie okazało się jednak, że UE to przede wszystkim wartości i zasady, na podstawie których muszą funkcjonować wszystkie państwa członkowskie i to jest czerwona linia, której nikt we wspólnocie nie pozwoli przekraczać.

Jednocześnie doszło do kolejnego zwrotu związanego z tym, że Porozumienie nie jest już częścią Zjednoczonej Prawicy. A przecież nie jest tajemnicą, że to my byliśmy najbardziej proeuropejskim ugrupowaniem w tej koalicji.

Obóz rządzący stracił ten bezpiecznik, który chronił przed różnymi dziwnymi zapędami, za to do głosu doszli eurosceptycy z Solidarnej Polski.

Wasza partia używa teraz hasła "automarginalizacja Polski w UE"…

Tak próbujemy nazwać zjawisko absolutnie niewytłumaczalne, bo przecież trudno zrozumieć, że komukolwiek może zależeć na osłabianiu pozycji Polski w UE. A teraz już także pogarszaniu stosunków ze Stanami Zjednoczonymi, czy naszymi najbliższymi sąsiadami z Czech. Zaraz będziemy pokłóceni naprawdę z całym światem…

Problem polega na tym, że Zjednoczona Prawica – szczególnie teraz po odejściu Porozumienia – to organizacja, której kierownictwo uważa, że zawsze ma rację i tylko jego decyzje są słuszne. To ludzie niezdolni do prowadzenia dialogu.

Co świetnie pokazał przecież ubiegłoroczny przykład zamieszania z budżetem unijnym.

Wtedy sytuację uratował Jarosław Gowin, który z jednej strony twardo negocjował wewnątrz koalicji, a z drugiej pojechał do Brukseli, rozmawiał z komisarzami i tłumaczył im, że Polska nie zasługuje na to, by pozbawiać ją funduszy.

Zapewniał wtedy naszych unijnych partnerów, że Polacy to naród mocno osadzony w europejskich realiach. Obawiam się, że gdyby budżet UE był opracowywany teraz, to w rządzie naprawdę posłuchaliby podszeptów, aby wetować...

Niestety podejmowane są nowe decyzje, które grożą całkowitą marginalizacją naszego kraju. Pocieszające jest tylko to, że wśród opinii publicznej ten najnowszy konflikt z UE wcale nie jest odbierany tak, jak życzyłoby sobie PiS.

Wszyscy wiedzą, że Konstytucja jest najwyższym prawem, bo nigdy nie było co do tego żadnych wątpliwości, ale jednocześnie jest świadomość istnienia traktatów, które podpisaliśmy i musimy ich przestrzegać. Na czele z Traktatem Lizbońskim, który negocjował przecież sam śp. prezydent Lech Kaczyński.

Czyli można wierzyć w zapewnienia, że "polexit to fake news", bo tak naprawdę grozi nam – jak to kiedyś ujął Donald Tusk – "wypierpol"?

Chyba tak to można ująć, ale też za tymi decyzjami konfliktującymi nas z Brukselą idzie narracja, według której właściwie wszystkie problemy Polski to wina UE.

Proszę zwrócić uwagę, że w to zaangażowana jest potężna machina telewizji publicznej. Taka propaganda za jakiś czas może więc doprowadzić do sytuacji, w której już nie będzie tak, że ponad 80 proc. Polaków popiera obecność w UE.

Osobiście uważam, że Jarosław Kaczyński wcale nie chce świadomie wyprowadzić Polski z Unii Europejskiej. Niestety, podejmowane przez PiS decyzje zmierzają do ustawienia nas na europejskim marginesie. A jakie są tego skutki już zaczynamy boleśnie odczuwać.

A może Polska i inne kraje Europy Środkowej już nie potrzebują obecności w UE, bo największe korzyści dawno osiągnęły i czas na nowy sojusz? Może dobrą alternatywą jest Trójmorze?

Oczywiście wszystkie projekty zacieśniające zjednoczenie Europy są ważne, ale żadnej alternatywy dla UE nie ma. A przynajmniej dobrej alternatywy, bo poza Unią zostaje nam marsz na wschód, w kierunku putinowskiej Rosji. Tego nie chcę sobie nawet wyobrażać, zapewne podobnie jak większość obywateli naszego kraju.

Polacy to mądry naród, który wie, że członkostwo w UE niesie ze sobą wiele dobrego, a wartości europejskie to przede wszystkim ochrona interesu zwykłych ludzi. Wolałabym więc nie rozpoczynać dyskusji o poszukiwaniu innych kierunków, bo to ten ku silnej pozycji w Unii jest dla nas najlepszy.

Czy w Porozumieniu wyobrażacie sobie współpracę z Donaldem Tuskiem przy budowie tego opozycyjnego bloku, który według sondaży ma być jedyną szansą na odsunięcie PiS od władzy?

Gdy patrzę na takie sondaże, przypominam sobie badanie, które przed wyborami do Parlamentu Europejskiego wskazywały, że sojusz od prawa do lewa to gwarancja zwycięstwa opozycji. Jak się okazało, były to analizy złudne i nieprzystające do wyborczej rzeczywistości.

W mojej ocenie zmiana władzy będzie możliwa tylko, jeśli w najbliższych wyborach parlamentarnych po stronie opozycyjnej powstaną dwa silne obozy – jeden liberalno-lewicowy, a drugi centroprawicowy...

Oczywiście polska scena polityczna potrafi bardzo szybko się zmieniać i ewoluować, więc niczego nie można wykluczać. Jednak scenariusz zakładający, że każdy pozostaje przy swoich wartościach, zdaje się najrozsądniejszym rozwiązaniem.

Jak w ogóle odnajdujecie się w opozycji?

Oczywiście to jest trudny moment dla Porozumienia. Musieliśmy jednak podjąć taką, a nie inną decyzję. Polsce był potrzebny głos rozsądku, a my jeszcze jako cześć Zjednoczonej Prawicy niejednokrotnie udowadnialiśmy, że tym głosem jesteśmy. I dalej będziemy stawiali na rozsądek w polityce.

Wierzę, że uda nam się zbudować silną centroprawicę - opartą na wartościach i patrzącą w przyszłość w sposób nowoczesny, ale z poszanowaniem najlepszych tradycji.

Jak bardzo w tych ostatnich miesiącach posypały się wasze kadry? W pewnym momencie odpływ ludzi był przecież tak wielki, że złośliwi mówili, iż ostatecznie w Porozumieniu zostanie sam Jarosław Gowin…

A pamięta pan, jak w 2014 roku również wielu wieszczyło polityczną śmierci Jarosława Gowina? Gdy on odchodził wtedy z Platformy Obywatelskiej – właśnie w imię sprzeciwu wobec odejścia tej partii od kluczowych wartości – poszło za nim tylko trzech innych posłów. Dokoła pełno było więc głosów, że „dla Gowina już nie ma miejsca w polityce”…

Porozumienie wciąż ma wielką rolę do spełnienia, dlatego jestem naprawdę bardzo pozytywnie nastawiona na przyszłość.

Napędza nas poczucie, że zachowaliśmy się właściwie. Na przykład wtedy, gdy przyszedł moment, w którym naprawdę toczyła się walka o przyszłość polskich przedsiębiorców i samorządów, a my powiedzieliśmy „stop” wyjątkowo szkodliwym założeniom Polskiego Ładu...

Dzisiaj dyskusja na ten temat zeszła na chwilę na drugi plan, ale zaraz wróci, gdy odczujemy ten Polski Ład po kieszeniach. Jestem pewna, iż wtedy wszyscy przyznają, że Gowin i jego ekipa mieli rację.

Przeczytaj więcej rozmów #TYLKONATEMAT:

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut