Nie tylko "Squid Game" rządziło w tym roku. Oto 12 najlepszych seriali (kiepskiego) 2021 roku

Ola Gersz
Powtórzę się z ubiegłego roku: to nie było łatwe 365 dni, ale przynajmniej obfitowały w dobre seriale. Było sporo niespodzianek, wzruszeń, śmiechu i... krwi, a wybór najlepszej 10 był trudny (chociaż nie najtrudniejszy, bo większa część naszych propozycji to absolutne perełki). W końcu poszliśmy jednak na kompromis i ostatecznie stanęło na 12. Ale jakże dobrej!
Jakie były najlepsze seriale 2021 roku? Wybór nie był łatwy, ale nie był również szczególnie trudny Fot. Kadry z seriali: "Mare z Easttown"/HBO, 'Squid Game"/Netflix i "Rojst'97"/Netflix
Ta lista mogłaby być jednak z pewnością dłuższa – szczególnie gdybyśmy dołożyli do niej, chociażby wychwalane za oceanem seriale Marvela, jak "WandaVision" czy "Loki". Niestety zasady są nieubłagane: liczą się tylko tytuły, które możemy legalnie oglądać w Polsce (Disney+, czekamy niecierpliwie!). Oto nasz wybór najlepszych seriali 2021 roku w kolejności jak najbardziej nieprzypadkowej.

12. Sprzątaczka (Netflix)

Fot. Kadr z serialu "Sprzątaczka" / Netflix
"Sprzątaczka" oparta na książkowych wspomnieniach Stephanie Land nieoczekiwanie stała się wielkim hitem Netflixa. Historia młodej kobiety, która ucieka od przemocowego partnera wraz z małą córeczką, zatrzymuje się w domu samotnej matki i zaczyna sprzątać domy, aby związać koniec z końcem, chwyciła widzów za serca.


Nie jest to jednak łatwy seans, a "Sprzątaczka" jest momentami bardzo trudna do oglądania – porusza bowiem tak ciężkie tematy, jak przemoc, bieda czy walka o opiekę nad dzieckiem. Reżyserka Molly Smith Metzler przedstawia jednak historię Alex z niesamowitym wyczuciem oraz niezwykłą subtelnością i unika moralizatorstwa czy patosu. To niesamowicie ważny serial, który pokazuje świat do tej pory w telewizji pomijany. Plus niesamowita Margaret Qualley w roli głównej.

11. The Office PL (CANAL+)

Fot. Kadr z serialu "The Office PL" / CANAL +
Kiedy CANAL+ zapowiedziało polską wersję kultowego "The Office", wylały się hektolitry hejtu. Serial w reżyserii Macieja Bochniaka został oceniony (a wręcz skazany na straty) jeszcze przed premierą – pod zwiastunem na YouTube pojawiły się praktycznie same "łapki w dół". Hejterzy mogli się jednak srogo zdziwić po premierze "The Office PL".

Show okazało się strzałem w dziesiątkę i doskonałą odtrutką na coraz bardziej męczącą polską rzeczywistość. Polska wersja, podobnie jak amerykańska i brytyjska, zachowuje równowagę pomiędzy krindżem, humorem i absurdem, a przede wszystkim wyśmiewa nasze rodzime realia i nie sili się na kopię hitu ze Stevem Carrellem czy "amerykańskość". Plus doskonała obsada i Dawid Posiadło w wyśmienitym epizodzie. Wniosek po "The Office PL"? Wstrzymajmy się z oceną serialu (i czegokolwiek innego) do premiery.

10. Rojst'97 (Netflix)

Fot. Kadr z serialu "Rojst'97"
"Pierwsza część 'Rojsta' była dla mnie serialem połowicznie udanym – im dalej w las, tym fabuła bardziej się rozjeżdżała, a zakończenie było bardziej ekscesem niż realistycznym rozwiązaniem akcji. 'Rojst 97'' nie powiela błędów poprzednika, dzięki czemu jest serialem spójniejszym i co jest szalenie istotne w kryminałach – o bardziej satysfakcjonującym zakończeniu" – pisała w recenzji w naTemat Maja Mikołajczyk o kontynuacji "Rojsta" Showmaxa i pierwszym zderzeniu Netflixa z tym tytułem.

"Rojst'97" Jana Holoubka zachwyca nie tylko klimatem noir, sprawną intrygą kryminalną, lokalnym kolorytem i wiernym odwzorowaniem realiów lat 90., ale również znakomitymi bohaterami. Mowa tutaj o nowych "nabytkach": Annie Jass (to serialowa postać, która spokojnie ma szansę stać się kultowa) znakomicie granej przez Magdalenę Różczkę i Adamie Mice wykreowanym przez równie świetnego Łukasza Simlata. Doskonały jak zawsze jest również Andrzej Seweryn w roli Witolda Wanycza, ale wątek Dawida Ogrodnika i Zofii Wichłacz spokojnie można by było wyciąć. Serial tylko by na tym skorzystał.

9. Squid Game (Netflix)

Fot. Kadr z serialu "Squid Game" / Netflix
"Squid Game" chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Krwawe i brutalne show było pierwszym serialem Netflixa, który przekroczył 100 milionów widzów w ciągu pierwszych 28 dni w serwisie – w ciągu 17 dni obejrzano go ze 111 milionów kont. "Squid Game" było również najchętniej oglądanym tytułem na Netflixie w 94 krajach – przez 21 dni utrzymywało się nawet na pierwszym miejscu w USA, tym samym bijąc rekord dla tytułu nieanglojęzycznego. Fani szybko okrzyknęli serial kultowym, a memy ze "Squid Game" dalej robią furorę w sieci.

Popularność serialu nie zawsze przekłada się jednak na jego jakość. W tym przypadku otrzymaliśmy wszystko razem w pakiecie. "Squid Game" Hwanga Dong-hyuka oferowało widzom to, z czego słyną południowokoreańskie produkcje: oryginalną fabułę, intrygujących bohaterów, krwawą przemoc i przenikliwe obserwacje na temat współczesnego społeczeństwa. I, mimo że jest to zaledwie jeden z wielu świetnych seriali z Południowej Korei (polecamy "Hellbound"!), to "Squid Game" nie mogło zabraknąć w tym zestawieniu jako serialu, który nie tylko niemiłosiernie wciągał, ale również pokazał zachodniemu widzowi geniusz produkcji made in Korea.

8. Cień i kość (Netflix)

Fot. Kadr z serialu "Cień i kość" / Netflix
Mimo że niektórzy mogą kręcić nosem i pytać, co w zestawieniu najlepszych seriali roku, robi fantasy dla młodzieży, to przecież "Cienia i kości" nie mogło w nim zabraknąć. W swoim gatunku jest to bowiem niepozorny majstersztyk, który zachwyca imponująco wykreowanym światem przedstawionym, zgrabnym połączeniem wątków i historii z kilku powieści Leigh Bardugo, godną podziwu realizacją oraz pełnokrwistymi bohaterami (ze Zmroczem, w którego wciela się Ben Barnes, na czele).

Zachwycona "Cieniem i kością" była zresztą również Maja Mikołajczyk. "'Cień i kość'" ma wszystko, co dobry serial fantasy powinien mieć – interesujący świat, angażującą fabułę, wiarygodnych bohaterów oraz – nie oszukujmy się – słuszny budżet, dzięki któremu produkcja nie jest paździerzem, jak nieodżałowany przeze mnie 'Wiedźmin'" – pisała w naTemat.

7. Bo to grzech (HBO)

Fot. Kadr z serialu "Bo to grzech" / HBO
"Długo czekałam na serial jak 'Bo to grzech'. Odważny, zabawny, poruszający, ciepły, tętniący życiem mimo śmierci czającej się za rogiem. W nowym hicie HBO ta śmierć przychodzi w postaci AIDS – epidemia zmienia życie kilku młodych homoseksualistów, którzy 'żyją na full' w Londynie lat 80. 'Bo to grzech' to serial-rewolucja, słodko-gorzka uczta, którą potrafią zaserwować nam jedynie Brytyjczycy. Serial, którego tak bardzo potrzebujemy w czasach, w których walczymy z kolejnym groźnym wirusem" – pisałam w recenzji serialu Russella T Daviesa.

"Bo to grzech" wzrusza i porusza, chwyta za serce i nie puszcza do końca. Siła tego znakomitego brytyjskiego serialu tkwi jednak nie w śmierci, ale w życiu. Nie jest to posępne dzieło nasycone tragizmem i patosem, nie jest to laurka ani nekrolog, ale barwny, tryskający energią i tętniący życiem, ciepły, zabawny, a momentami wstrząsający obraz życia ludzi, którzy wchodzili w dorosłość w epoce śmierci. Davies oddaje hołd jej ofiarom i robi to w najlepszy możliwy sposób.

6. Sceny z życia małżeńskiego (HBO)

Fot. Kadr z serialu "Sceny z życia małżeńskiego"
Hagai Levi miał bardzo ambitny, ale i... niepotrzebny pomysł. Jak inaczej nazwać bowiem remake wybitnego, szwedzkiego miniserialu mistrza Ingmara Bergmana "Sceny z życia małżeńskiego" z 1973 roku? Czy naprawdę było to konieczne? Czy Amerykanie naprawdę muszą mieć wszystko w angielskiej wersji?

Jednak reżyser nie poległ. Wręcz przeciwnie – serial z Jessicą Chastain i Oscarem Isaakiem to triumf i serial przez wielkie "S". Levi tchnął w mocną historię autorstwa Bergmana nowego, współczesnego ducha, ale to nie tylko jego zasługa. W tym mistrzowskim i wiwisekcyjnym studium rozpadu małżeństwa lśni bowiem absolutnie wyśmienity duet Chastain-Isaac. Takiej chemii mogłoby pozazdrościć im naprawdę wielu aktorów – Hagai Levi miał nosa do obsady.

5. Sukcesja, sezon 3. (HBO)

Fot. Kadr z serialu "Sukcesja" / HBO
"Sukcesja" to jeden z największych serialowych hitów ostatnich lat. Historia o wewnętrznej walce członków bogatej rodziny Roy o władzę oraz wpływy zachwyciła i widzów, i krytyków. Produkcja zdobyła ponad 20 różnych nagród, w tym m.in. Złoty Glob w kategorii "najlepszy serial dramatyczny" i doczekała się setek pełnych entuzjazmu recenzji. I nic dziwnego, bo takiego serialu do tej pory w telewizji nie było. Ostrego jak brzytwa, satyrycznego, mrocznego, ale zarazem niezwykle zabawnego i rozrywkowego.

Mimo że pojawiły się obawy, czy serial Jessego Armstronga utrzyma formę, to były on na szczęście nieuzasadnione. Trzeci sezon "Sukcesji" jest do tej pory najlepszy. Cięte riposty wypowiadane z prędkością karabinu maszynowego, kolejne intrygi uprzywilejowanych miliarderów, chyba najmniej sympatyczni bohaterowie w serialowej historii (którzy ni stąd, ni zowąd czasem zaczynają budzić współczucie) i genialne kreacje aktorskie – "Sukcesja" to prawdziwy hit.

4. Arcane (Netflix)

Fot. Kadr z serialu "Arcane" / Netflix
"Nie jestem fanką 'League of Legends', choć można powiedzieć, że uniwersum gry znam całkiem dobrze. Z braku laku włączyłam więc serial "Arcane", nie mając wobec niego żadnych oczekiwań. Już po pierwszych minutach zrozumiałam, że mam przed oczami arcydzieło animacji, które całkowicie zjada Pixara i stawia innym twórcom poprzeczkę nie do przeskoczenia" – pisała w recenzji w naTemat Zuzanna Tomaszewicz.

"Arcane", czyli serial oparty na kultowym już LOL-u, faktycznie zachwyca od samego początku, a im dalej w las, tym... jeszcze lepiej. Serial Netflixa imponuje nie tylko znakomitą animacją, ale również złożoną, intrygującą fabułą skupioną na dwóch siostrach: Vi i Jinx. "W skali od jednego do dziesięciu daję 'Arcane' pełną dychę. Słowami nie da się opisać doświadczenia, jakim było obejrzenie tego serialu. Można próbować, ale lepiej przekonać się o tym na własnej skórze. Ciarki zagwarantowane" – oceniła Zuza. Czy trzeba dodawać coś więcej?

3. Biały Lotos (HBO)

Fot. Kadr z serialu "Biały Lotos" / HBO
O tym, że "Biały Lotos" to jeden z najlepszych seriali 2021 roku pisała od razu po premierze Alicja Cembrowska. I faktycznie tak jest, chociaż dzieło Mike'a White'a o wakacjach w luksusowym resorcie na Hawajach przemknęło nieco niezauważenie. A szkoda, bo to smakowita, celna i ostra jak brzytwa mieszanka komedii, dramatu i satyry, doprawiona wyrazistymi bohaterami (znakomicie zagranymi, m.in. przez Jennifer Coolidge, Murraya Bartletta czy Natashę Rothwell).

"'Biały Lotos' to bezlitosny, błyskotliwy i gorzki portret zachodnich społeczeństw. Dużo jest w serialu White'a groteski, satyry, autoironii, przerysowania. Nie brakuje tu miejsca na śmiech, zażenowanie, nawet irytację na ludzi, dla których istotą życia są pieniądze, którzy wolą obudowywać się fasadami, zakładać kolejne maski, wcielać się w role, albo gorzej – nie mając świadomości, że się w nie wcielają. Sam hotel staje się nową wizją raju. Raju z piekła rodem" – podsumowała w naTemat Alicja.

2. Kolej podziemna (Amazon Prime)

Fot. Kadr z serialu "Kolej podziemna" / Amazon
Co wyjdzie z połączenia nagrodzonej Pulitzerem powieści "Kolej podziemna" oraz znakomitych talentów jej autora Colsona Whiteheada oraz zdobywcy Oscara za film "Moonlight" Barry'ego Jenkinsa? Małe arcydzieło. Reżyser nie ograniczył się bowiem do stosunkowo łatwego zadania, jakim jest przełożenie akcji książki (skupionej na ucieczce z plantacji bawełny w Georgii młodej niewolnicy Cory tytułową koleją podziemną) na mały ekran, ale zrobił coś znacznie więcej.

Jenkins, który kolejny raz udowadnia, że jest jednym z najzdolniejszych reżyserów młodego pokolenia, imponująco odwzorował język Whiteheada, minimalistyczny i bogaty w symbolikę. Dzięki temu stworzył prawdziwą audiowizualną ucztę: z zachwycającą scenografią, poruszającą muzyką Nicholasa Brittella i wybitnymi kreacjami aktorskimi Thuso Mbedu, Aarona Pierre'a, Sheili Atim, Joela Edgertona i Chase'a W. Dillona. Seans "Kolej podziemnej" jest niełatwy, ale jakże jest to wybitny serial!

1. Mare z Easttown (HBO)

Fot. Kadr z serialu "Mare z Easttown" / HBO
Nie mogło być inaczej. Miniserial z Kate Winslet zachwycił i widzów, i krytyków, więc trudno było go w tym roku pokonać. Mimo że sprawa zabójstwa początkowo mogła wydawać się fanom kryminałów mało odkrywcza, to spektakularnie się rozkręciła, a fabuła obfitowała w znakomite i naprawdę zaskakujące zwroty akcji. Jednak w "Mare z Easttown" wcale nie chodziło jedynie o intrygę.

Najważniejsze w serialu HBO jest coś innego: pogmatwane życie osobiste tytułowej Mare, czyli policjantki mające skomplikowaną sytuację rodzinną oraz klimat depresyjnego, małego miasteczka, w którym wszyscy się znają, każdy ma coś za uszami, a na podniszczonych domach wiszą wypłowiałe amerykańskie flagi. W "Mare z Easttown" zachwyca również laureatka Oscara Kate Winslet – to bez wątpienia jedna z najlepszych kreacji w jej imponującej karierze. Pozycja obowiązkowa wcale nie tylko dla fanów seriali kryminalnych.

Czytaj także: