"Dramat, katastrofa, kompromitacja". Do takiego grona dołączyła Polska przez aferę z Pegasusem

Katarzyna Zuchowicz
W Salwadorze podsłuchiwano ok. 30 dziennikarzy, grzmią o tym wszystkie największe zagraniczne media. To najnowsza historia związana z Pegasusem, która poruszyła demokratyczny świat. Lista państw, które wymieniane są w kontekście Pegasusa, jest już dłuższa niż kilka miesięcy temu. – Są to rządy mniej lub bardziej autorytarne, które są na bakier z demokracją – mówi jeden z ekspertów. W jakim "pegasusowym" gronie znalazła się Polska?
Spośród państw UE tylko w Polsce i na Węgrzech doszło do przypadków nielegalnego użycia Pegasusa. fot. Piotr Molecki/East News
Bez względu na to, jak w PiS będą zaklinać rzeczywistość i bagatelizować Pegasusa, sprawa podsłuchu adwokata Romana Giertycha, senatora Krzysztofa Brejzy i sędzi Ewy Wrzosek rozeszła się po świecie, wywołując szok.

Z jej powodu w lutym do Polski ma przyjechać misja obserwacyjna z Parlamentu Europejskiego. – Na lutowym posiedzeniu PE prawdopodobnie będzie rezolucja w tej sprawie. PE zastanawia się nawet nad powołaniem specjalnej komisji ws. Pegasusa w kontekście Polski i Węgier. Dla wszystkich ta sprawa jest szokująca – mówił przed weekendem naTemat Krzysztof Hetman, europoseł PSL. Spośród państw UE tylko Polska i Węgry wymieniane są w kontekście nielegalnego używania oprogramowania Pegasus. W kraju pod rządami Viktora Orbana – co wyszło na jaw latem ubiegłego roku – na Węgrzech inwigilowano w ten sposób co najmniej: 10 prawników, 5 dziennikarzy (w tym jednego z najbardziej znanych, laureata Europejskiej Nagrody Dziennikarskiej Szabolcsa Panyia) oraz jednego polityka opozycji. Drugie grono, spoza Europy, jest znacznie większe. – To wszystko razem jest nieprawdopodobne. Wydawałoby się, że po 1989 roku nie będziemy mieli tego rodzaju dyskusji. Wizerunkowo to katastrofa, z wielu powodów. Mamy już bardzo poważne kłopoty z praworządnością, co skutkuje z kłopotami, jeśli chodzi o możliwość korzystania za środków KPO i w ramach nowego budżetu. Inni korzystają z tych środków, my stoimy w miejscu. A dodatkowo wybucha nam kolejna afera – reaguje w rozmowie z naTemat Andrzej Halicki, europoseł PO.


Oto, w jakim towarzystwie – w kontekście doniesień o inwigilacji dziennikarzy, bloggerów, obrońców praw człowieka i rozprawianiu się z opozycją – wymieniany jest nasz kraj, który lata temu stawiano za wzór walki o demokrację, a potem demokracji w ogóle.

To państwa autorytarne


O tym, gdzie nielegalnie używano Pegasusa – przypomnijmy, oprogramowania szpiegującego izraelskiej firmy NSO Group Technologies – świat dowiedział się w ubiegłym roku z raportu francuskiej organizacji Forbidden Stories, efektu międzynarodowego śledztwa dziennikarskiego, przy którym współpracowało ponad 80 dziennikarzy w 10 krajach.

Raport wymienił 10 państw: Arabię Saudyjską, Kazachstan, Azerbejdżan, Meksyk, Maroko, Rwandę, Indie, Węgry, Zjednoczone Emiraty Arabskie oraz Bahrajn. – Są to rządy mniej lub bardziej autorytarne, które są na bakier z demokracją. Widać bardzo wyraźnie, że sprzęt, który z założenia ma służyć zwalczaniu najcięższych przejawów przestępczości i zagrożeń dla bezpieczeństwa narodowego, czy międzynarodowego, jest używany przeciwko własnej opozycji i własnym krytykom – komentuje w rozmowie z naTemat prof. Roman Kuźniar, były dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych i Akademii Dyplomatycznej MSZ.

– Gdyby taka rzecz zdarzyła się w demokratycznym kraju, to odpowiedzialnego za to ministra, premiera, czy rząd, już by nie było. Ale Polska przestała być krajem demokratycznym, dlatego rząd nic sobie z tego nie robi, tylko sobie z tego nieprzyzwoicie żartuje – zauważa.

W Polsce pierwszy sygnał pojawił się w listopadzie, gdy sędzia Ewa Wrzosek poinformowała o ostrzeżeniu, które otrzymała od Apple'a. Potem przez przypadek o podsłuchu dowiedział się Roman Giertych. O inwigilowaniu senatora Krzysztofa Brejzy poinformowała agencja Associated Press.

Kompromitacja dla Polski


– To jest jeden z najważniejszych punktów zaczepienia każdego, kto w Polsce będzie badał tę sprawę. Jakbyśmy na to nie patrzyli to skandal z Pegasusem został udowodniony dzięki zagranicznym źródłom. Kompromitacja dla Polski jest już jakby na samym początku – komentuje w rozmowie z naTemat senator Michał Kamiński, który zasiada w nowo powstałej senackiej Komisji Nadzwyczajna ds. wyjaśnienia przypadków nielegalnej inwigilacji, ich wpływu na proces wyborczy w Rzeczypospolitej Polskiej oraz reformy służb specjalnych.

– Oto na Zachodzie rozpoczyna się śledztwo, mające zbadać nadużywanie Pegasusa przez reżimy autorytarne. W trakcie tego śledztwa wychodzi, że jednym rządów najbardziej zaangażowanych w używanie go jest rząd Polski. I ktoś za granicą dochodzi do wniosku i nagłaśnia fakt, że polski i węgierski rząd razem z innymi rządami, które mają jawny, antydemokratyczny charakter, nadużywają Pegasusa – mówi senator.
senator Michał Kamiński

Te dane są na tyle wiarygodne, że rząd izraelski wpływa na firmę, by wycofała się ze współpracy z polskim rządem. Dopiero ten ciąg zdarzeń, niezależnie od tego, co powie każdy propagandysta w Polsce, udowadnia: ci, którzy sprzedali wam Pegasusa, sami uznali, że go nadużywacie. Za granicą zaczęto ich pokazywać palcem, że sprzedają Pegasusa takim ludziom jak dyktatorzy czy Jarosław Kaczyński. I to jest powodem, dla którego izraelska firma wycofuje się ze współpracy. To jest miara wizerunku upadku Rzeczypospolitej pod rządami tej ekipy.

Przypomnijmy, w listopadzie ubiegłego roku Izrael odmówił sprzedaży oprogramowania Pegasus dla 65 państw na świecie. Wśród nich znalazła się Polska, Węgry, ale także Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Maroko, Meksyk.

Michał Kamiński dodaje: – Można zbywać, choć to jest błąd, jeśli jesteśmy stawiani w jednym rzędzie obok dyktatorów południowoamerykańskich, czy afrykańskich w publicystyce Zachodu. To dzieje się z Jarosławem Kaczyńskim od wielu lat. Ale po raz pierwszy rząd wolnej Polski podlega tym samym miarom zachowań międzynarodowych, co rządy państw niedemokratycznych. Nie tylko tak o nas piszą, co można uznać za retoryką. Ale już nas traktują za państwo niedemokratyczne, któremu nie wolno sprzedawać broni Pegasus.

Salwador – dziennikarze krytyczni władze


Ostatni najgłośniejszy przykład inwigilacji to Salwador. Tam, jak usłyszeliśmy przed weekendem, Pegasusem podsłuchiwano co najmniej 35 osób, w tym ok. 30 dziennikarzy.

Najwięcej przypadków było w redakcji niezależnego serwisu internetowego "El Faro", największego wroga rządzącego od 2019 roku prezydenta, Nayiba Bukelego. Serwis naraził się głowie państwa, opisując skandale i afery z jego udziałem.

Na telefon redaktora naczelnego Oscara Martineza miano się włamać co najmniej 42 razy. Wszystkich przypadków inwigilacji miało być 226. Z telefonów wykradziono też informacje.

"Ponad połowa pracowników redakcji była szpiegowana Pegasusem. Nie tylko dziennikarze, również troje menadżerów" – donosił na Twitterze jeden z dziennikarzy, Nelson Rauda Zablah. "Mój telefon był na podsłuchu, kiedy ogłosiliśmy, że bracia Bukele negocjują utworzenie krajowej kryptowaluty" – pisał. Na stronie El Faro podano, że inwigilacja zbiegła się w czasie z pracą nad najbardziej wrażliwymi materiałami śledczymi. W tamtym czasie, jak już pisaliśmy w naTemat, El Faro informował m.in., że Bukele miał m.in. dawać łapówki brutalnym gangom ulicznym, by zmniejszyć wskaźnik zabójstw w kraju.

Szpiegowanie dziennikarzy zbiegło się też w czasie z nasilonymi rządowymi atakami na redakcję – dziennikarzy zastraszano, rzucano fałszywe oskarżenia. "Prezydent Salwadoru chce uciszyć El Faro" – donosiły wówczas międzynarodowe organizacje. Według kanadyjskiej instytucji Citizen Lab, do inwigilacji doszło między lipcem 2020 roku a listopadem 2021 roku. Informacje potwierdziło Amnesty International i organizacja Access Now. Władze kraju zaprzeczają jakiejkolwiek inwigilacji.

Pegasus w 10 krajach


Doniesienia z Salwadoru odbiły się echem w Polsce. "Prawo aborcyjne jak w Salwadorze. Wojskowa cyberbroń przeciw niepokornym też jak w Salwadorze" – skomentował inwigilowany Pegasusem senator Krzysztof Brejza. Ale Salwador to "tylko" najnowszy przypadek.

Jak wynika z międzynarodowego śledztwa inwigilowany Pegasusem, przez służby Maroka, miał być m.in. prezydent Francji Emmanuel Macron. A także dziennikarz "Washington Post" Jamal Khashoggi, który pochodził z Arabii Saudyjskiej i na łamach amerykańskiej gazety krytykował saudyjski reżim. W 2018 r roku został zamordowany w konsulacie swojego kraju w Stambule.
Przez służby powiązane z marokańskim rządem miał był podsłuchiwany także Charles Michel, obecny szef Rady Europejskiej, w czasie gdy były premierem Belgii. Badacze z Citizen Lab dowiedli też m.in. że Pegasusem szpiegowano dziewięciu działaczy praw człowieka w Bahrajnie, wśród nich m.in. trzech członków świeckiego, lewicowego, ugrupowania Waad, które zostało zawieszone w 2017 roku, a także Centrum Praw Człowieka w Bahrajnie.

W Ugandzie za pomocą Pegasusa podsłuchiwano amerykańskich dyplomatów.

Dziś anglojęzyczna Wikipedia , dla wielu ludzi na świecie najszybsze i najłatwiej dostępne źródło, wskazuje 12 państw korzystających z Pegasusa – oprócz wspomnianych wcześniej wymienia jeszcze USA, Ugandę oraz Polskę, a także Autonomię Palestyńską. W takich gronie wymieniana jest dziś Polska.

Jak rzutuje na wizerunek Polski


– To jest bardzo niebezpieczne. Żałuję tylko, że Polacy myślą, że to jeszcze jedna kolejna afera. Ta władza przyzwyczaiła nas do tego, że idzie od afery do afery i nic się nie dzieje. Ale to nie jest kolejna afera. To jest tak samo ciężki zamach dla demokracji jak eliminacja Trybunału Konstytucyjnego. Przynajmniej do tego można to porównać. Eliminacja TK była potrzebna do tego, żeby mieć bezkarną, nieograniczoną władzę, tak Pegasus i jego stosowanie wobec opozycji służy temu, żeby wyeliminować możliwość jej zmiany – ocenia prof. Roman Kuźniar. Jak to rzutuje na wizerunek Polski? Pytanie retoryczne. – Dramat. W UE tego zwyczajnie nie rozumieją, co się stało z Polską. Nie mieści się w głowach, że partia, która ma mniejszościowe wpływy może tak wiele, że nie potrafimy się temu przeciwstawić. To jest zdumiewające. Nigdy nikomu z nas nie przyszłoby coś takiego do głowy – mówi prof. Kuźniar.