50 tys. zakażeń to dopiero początek. Wirusolog: Pozostaje ratować, co się da
W środę 26 stycznia rządzący poinformowali o ponad 50 tysiącach przypadkach zakażeń koronawirusem. Piąta fala zachorowań nabiera tempa i nic nie wskazuje, by w najbliższych tygodniach miało dojść do poprawy sytuacji. – Pozostaje ratować, co się da – komentuje w rozmowie z naTemat wirusolog, prof. Robert Flisiak.
Nie mamy 50 tysięcy zakażeń, tylko znacznie więcej
Wirusolog przypomniał, że wraz z ekspertami jeszcze we wrześniu ostrzegali przed tym, jak może rozwinąć się kryzys epidemiczny. – Nie mamy 50 tysięcy zakażeń dziennie, tylko znacznie więcej. (...) Ostatnio okazało się, że w POZ (Podstawowa opieka zdrowotna) nie można było zarejestrować pacjentów dodatnich, bo systemy się zablokowały. To jest pierwszy powód, dla którego mamy realnie więcej przypadków – wyjaśnił.Czytaj także: Pękła kolejna granica. To najwyższy wynik dziennych zakażeń w historii epidemii COVID-19
– Poza tym liczba rozpoznanych przypadków zależy od liczby wykonanych testów i odsetków wyników dodatnich. Jeśli mamy – załóżmy – 30 proc. dodatnich testów, to aby wykryć te 50 tysięcy zakażeń, należało wykonać 150 tysięcy testów – dodał.
Czytaj także: Lawinowy wzrost zakażeń. Zastraszająca liczba nowych przypadków COVID-19
Jak podkreślił prof. Flisiak, gdyby zrealizowano 300 tysięcy testów na koronawirusa, rządzący mogliby wykryć nawet 100 tysięcy dodatnich wyników. – Jeśli nie można zrobić tyle testów, to nie możemy mieć więcej dodatnich wyników, niż wynika z arytmetyki – ocenił.
Jak reagować na koronawirusa? "Jest już stanowczo za późno"
Według eksperta, obecnie wszystko trzeba zostawić społecznej odpowiedzialności. – Należałoby zrezygnować z kwarantanny, bo ona już w żaden sposób nie zabezpiecza społeczeństwa, a doprowadzi do paraliżu państwa – zadeklarował.Czytaj także: Wiadomo, co zrobi PiS ws. projektu o weryfikacji szczepień. Terlecki ujawnił nowe plany
– Konieczne staje się samotestowanie się. Trzeba koniecznie udostępnić masowo testy i proste zasady postępowania w przypadku wyniku dodatniego – dodał.
Spytaliśmy, kiedy możemy spodziewać się załamania systemu ochrony zdrowia. Prof. Flisiak wskazał, że system już jest w stanie zawieszenia. – To nie jest tak, że system się nagle załamie. On jest w stanie permanentnego załamania, które stopniowo się pogłębia – ocenił.
Czytaj także: Koniec z dawkami przypominającymi? Pfizer i BioNTech testują szczepionkę na Omikron
– Mamy niedobory kadrowe, w efekcie nawet wykonywanie testów staje się niemożliwe. Na działania prewencyjne jest już stanowczo za późno. Ta fala pandemii jest już poza kontrolą – powiedział.
Szczepienia na Omikron ratunkiem? "Może być koniecznością"
– Pozostaje ratować, co się da, a więc gospodarkę, którą zniszczy absencja pracowników spowodowana masowymi kwarantannami oraz osoby najsłabsze, zagrożone ciężkim przebiegiem choroby – wytłumaczył.Przypomnijmy, że trwają badania kliniczne nad szczepionką na wariant Omikron. Spytaliśmy, czy nowe rozwiązanie pomoże wyhamować pandemię. – Jeżeli okaże się, że ta fala nie wypali pandemii, to wyprodukowanie szczepionek swoiście chroniących przed wariantem Omikron będzie koniecznością – ocenił.
Czytaj także: "Zero pomysłów. Kompletnie nic". Opozycja wściekła po spotkaniu z Morawieckim ws. COVID-19
Profesor Flisiak podkreślił, że w obecnej sytuacji szczepienia, dezynfekcja, maseczki i dystans to jedyne nasze sposoby obrony przed koronawirusem.
– Jeżeli nie mamy innych rozwiązań, związanych z wykorzystaniem certyfikatów szczepionkowych, które państwo musiałoby wprowadzić natychmiast, a jak wiemy tego nie zrobi, to cóż innego nam pozostaje? W tej chwili dodałbym do tego tylko samotestowanie w domu i testowanie w miejscach pracy – zadeklarował.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut