6 sygnałów, które sugerują, że w PiS dzieje się źle. "To cała symfonia"

Katarzyna Zuchowicz
"Spektakularna porażka", "Absolutna kompromitacja prezesa" – grzmi po środowym głosowaniu w Sejmie opozycja. Ponad 60 posłów PiS nie poparło "Lex Kaczyński", wszyscy pierwszy raz tak wyraźnie zobaczyliśmy, że partia ma problem. Jednocześnie w kraju trwa wielka, zmasowana, akcja samozachwytu nad obniżką cen paliw, nasila się propaganda i zwalanie winy na opozycję za wszystko, co w Polsce złe. – Czują, że grunt się mocno chwieje – ocenia psycholog społeczny. Oto ostatnie sygnały, że w PiS coś wymyka się spod kontroli.
W PiS widać nerwowe ruchy - oceniają eksperci Fot. Jakub Kaminski/East News
– PiS zaczyna zachowywać się nerwowo, robią coraz więcej błędów. To widać i po niekontrolowanych zachowaniach, i po ostatniej wypowiedzi szefa PiS w Sejmie. Jarosław Kaczyński niepotrzebnie wdał się w niemal personalne przepychanki, co sygnalizuje nerwowość sytuacji. Spokój, który cechował ich przez parę lat, rozmywa się we mgle niepowodzeń – komentuje w rozmowie z naTemat prof. Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

1 lutego, gdy Sejm zajmował się "Lex Kaczyński", prezes PiS m.in. zwrócił się do posła Lewicy Krzysztofa Gawkowskiego, który atakował politykę rządu i apelował o obowiązkowe szczepienia, słowami: – Jakby pan zamiast być po lewej stronie, był po właściwej i chciał budować nowe, mocne państwo, to mógłby pan to mówić, a tak to wybaczy pan, ale to jest po prostu bardzo nieodpowiedzialna propaganda.


Gdy z sali padło "Do lekarza", rzucił: – Jeżeli chodzi o posła Nitrasa, to rzeczywiście, do lekarza.

"To nie sygnały, to cała symfonia"


Oczywiście, wiele już słyszeliśmy ze strony Kaczyńskiego w Sejmie. Ale dziś ogólna sytuacja w obozie władzy jest inna. – Środowe głosowanie to był mocny sygnał. Czują, że grunt się mocno chwieje – komentuje prof Nęcki.

– Co do sygnałów, że złote lata PiS zmierzchają, to powiedziałbym, że to nie sygnały, to cała symfonia. Są widoczne w zasadzie od ostatnich wyborów – śmieje się Rafał Chwedoruk, politolog, prof. UW.

Wskazuje na strukturę demograficzną elektoratu, na to, że po wyborach PiS miał 5 mandatów przewagi i wewnątrz Zjednoczonej Prawicy pojawiło się 36 posłów mniejszych formacji. Że zmieniła się sytuacja międzynarodowa, nie ma już prezydenta Donalda Trumpa w USA, w Niemczech zmieniła się koalicja.

Ale po czym ostatnio widać nerwowość w PiS? Oto, zaczynając od Lex Kaczyński, kilka faktów, które mogą mieć znaczenie.

1. Co pokazał Lex Kaczyński


Czegoś takiego do tej pory nie było. Przeciwko projektowi Jarosława Kaczyńskiego opowiedziało się 24 posłów PiS, a 37 wstrzymało się od głosu.

"Sypie się Kaczyńskiemu klub i dyscyplina", "Upadek", "To chocholi taniec słabnącego Kaczyńskiego", "Czas odejść" – tak, niemal jeden po drugim, politycy partii opozycyjnych komentują w sieci porażkę prezesa. "Jarosław Imposybilizm Kaczyński" – podsumował poseł PO Michał Szczerba. – To pokazuje słabość polityczną Jarosława Kaczyńskiego, co też będzie miało w mojej ocenie dosyć duże konsekwencje, jeśli chodzi o najbliższe kilka miesięcy funkcjonowania tego parlamentu i w ogóle naszego życia politycznego – oceniała na antenie TVN24 Barbara Brodzińska-Mirowska, politolog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Wielu tak to odebrało. Przypomnijmy, to Jarosław Kaczyński skierował do Sejmu ustawę o szczególnych rozwiązaniach dotyczących ochrony życia i zdrowia obywateli w okresie epidemii COVID-19. Jej projekt zakłada m.in., że pracownicy mogliby wykonywać nieodpłatny test w kierunku koronawirusa, a jego wynik mógłby poznać pracodawca. Ale też to, że zakażony pracownik będzie mógł domagać się odszkodowania od innego pracownika, który nie poddał się testowi na koronawirusa.

Wielu pewnie głowi się teraz, po co to prezesowi było. I czy Kaczyński traci kontrolę w partii.

– To pokazało, że w miarę zbliżania się wyborów i słabnięcia głównej formacji, na jej obrzeżach dochodzi do partykularyzacji. Ci politycy, którzy nie mogą być pewni, że są w głównym nurcie, zaczynają myśleć o swojej własnej przyszłości. Dla niektórych będzie to podbijanie stawki wobec kierownictwa PiS w sytuacji, gdy wielu polityków wie, że ma słabe notowania, że mogą nie być wpuszczeni na wiodące miejsca, więc muszą zrobić cokolwiek, żeby to zmienić. Czyli np. w jakiejś sprawie buntować się. To jest aż nadto widoczne – mówi Rafał Chwedoruk.

2. Wzmożony atak na opozycję


Niby nic nadzwyczajnego. Wiadomo, że od początku rządów PiS, za wszystko, co złe, winni byli PO i Donald Tusk. PiS doszedł w tym do granic absurdu. Słyszymy to niemal codziennie. Ale nasilone zwalanie winy na opozycję w momencie, gdy PiS rządzi niemal tyle, co PO, mogą dziś bardziej dawać do myślenia.

Tylko podczas środowego posiedzenia w Sejmie usłyszeliśmy na przykład, że to opozycja odpowiada za dramatyczną liczbę zgonów na COVID-19. W momencie, gdy wszyscy widzą, jak rządzący boją się antyszczepionkowców i nie radzą sobie z pandemią, minister edukacji i nauki znalazł winnych gdzie indziej.

– My dzisiaj nadrabiamy wasze zaniedbania – grzmiał Przemysław Czarnek, zwracając się do Władysława Kosiniaka-Kamysza:
Przemysław Czarnek
minister edukacji i nauki

Jak pan doskonale wie i wiedzą o tym wszyscy Polacy, podstawową przyczyną tych wszystkich śmierci, również naszych krewnych, bo umierają nie tylko wasi krewni, umierają także nasi krewni na COVID-19, podstawową przyczyną tych śmierci jest przede wszystkim niedobór w służbie zdrowia. Niedobór kadr lekarskich i pielęgniarskich. 60 tysięcy wakatów wśród lekarzy. Niedobory, na które cierpią również lekarze.

– Wie pan, kto do tego doprowadził? Te 60 tysięcy wakatów to są zaniedbania wasze, lewicy przez szereg lat i dopiero my po pierwsze zwiększyliśmy liczbę studentów na medycynie – oskarżał.

Perełką środowych wystąpień była konferencja rzeczników PiS, na której usłyszeliśmy największy absurd na temat tego, dlaczego doszło do porażki PiS: – Niestety opozycja nie dopuściła nawet do tego, żeby można było rozmawiać nawet o poprawkach. O tym jak "popisała się" opozycja tego samego dnia mówił jeszcze poseł PiS Bogusław Piecha.

– Myślę, że jest to oczywiście pierwsza taka bardzo trudna rzecz, która nam się zdarzyła, ale tutaj dyscypliny nie było. W związku z tym wyciąganie pochopnych wniosków, że jest jakiś rozpad, że jest jakaś erozja, jest pochopne i sądzę, że nie na miejscu – ocenił w "Jeden na jeden" TVN24.

– To nasilone siłowe oskarżanie "szukamy winnego naszych niepowodzeń" sygnalizuje zakłócenie pewności siebie – zwraca uwagę prof. Nęcki.

3. Zmasowana akcja pt. "Obniżamy ceny"


W tym czasie w Internecie trwa inna, niemal zmasowana, akcja polityków PiS. Miejsca w tym artykule by nie starczyło, by zamieścić wszystkie ich wpisy z mediów społecznościowych na temat Orlenu, obniżki cen benzyny i zachwytu nad rządem PiS i Mateuszem Morawieckim.

Samozachwyt, wręcz ekstaza, w nieprawdopodobnym nasileniu, jakiej dawno nie było – może ostatnio poza Polskim Ładem, zanim padły przeprosiny za błędy. Jakby wszyscy politycy PiS w całej Polsce dostali rozkaz zamieszczania zdjęć z Orlenu w swoich regionach i krzyczenia, że to dzięki nim jest taniej.

– I jeszcze każą dawać sobie oklaski: Bijcie brawo, zobaczcie, jaką niesłychaną rzecz dla was zrobiliśmy, obniżając ceny paliw – ironizuje prof. Nęcki.

I tak np. Paweł Szefernaker, wiceminister MSWiA, zamieścił zdjęcie za Sławna i obwieścił: "Jest efekt reakcji rządu Prawa i Sprawiedliwości na ogólnoświatowy wzrost cen! Dotrzymujemy słowa!".

Europosłanka Beata Mazurek fotografowała stację w Chełmie. Posłanka Anna Milczanowska w Radomsku. Posłanka Urszula Rusecka – w Wieliczce. "Rząd PiS w przeciwieństwie do Donalda Tuska, premiera polskiej biedy znalazł guziki obniżające podatki" – oceniła.
Wiceminister edukacji Dariusz Piontkowski dał znać z Białegostoku. Jego szef, z Lublina. "Pan premier Mateusz Morawiecki znalazł przycisk, którego nie chciał użyć Donald Tusk. Podatki i ceny Paliwa radykalnie w dół! Dla Polski, dla Polaków!" – donosił Przemysław Czarnek.

A Joachim Brudziński pokazał ceny w Brukseli. Takich wpisów polityków PiS – i tych ogólnopolskich, i samorządowych – na Twitterze jest zatrzęsienie. Oczywiście zawsze ze strony polityków władzy mamy podobne reakcje na politykę i działania rządu. Ale to ostatnie ich nasilenie, według naszego rozmówcy, również mogą być oznaka niepokoju.

– Słupki w sondażach spadają, trzeba działać intensywniej, żeby szybko budować elementy sukcesu i zasłonić plamy, które powstały w ostatnim czasie. To jest nadmierna ekspozycja swojej dobroci i troski, co zawsze budzi zastrzeżenia i niepewność, rodząc pytania: dlaczego oni tak się tym chwalą? Obniżki cen benzyny jak najbardziej są w porządku, ale nie róbmy z tego uzdrowienia świata. To jest tylko jeden z elementów, a pozostałe dane pozostają bardzo kontrowersyjne – komentuje prof. Nęcki.

4. Wzmożona propaganda


W mediach publicznych cały czas trwa nasilona propaganda i uderzanie w Donalda Tuska. To już stały element naszego, politycznego krajobrazu. Ale kilka dni temu jeden z materiałów Wiadomości TVP przebił wszystko. Dotyczył finansów lidera PO. W naTemat pisaliśmy, że tak napastliwego materiału od dawna nie było.

"Już niedługo do kieszeni Tuska trafi co miesiąc 30 tys. zł emerytury. Tyle przeciętny polski emeryt dostaje łącznie w ciągu roku. Wielu seniorów może być oburzonych, szczególnie, że kiedy Donald Tusk był premierem, kazał Polakom pracować dłużej, często za głodowe stawki" – usłyszeliśmy. Nie zabrakło odniesienia do drogich prezentów dla Kasi Tusk. I dowodzenia, że jej ojciec "od dawna znany jest z zamiłowania do luksusu i to na cudzy koszt".
– Jest to realizacja zadań funkcjonariusza propagandy. Jest to coś, czemu bliżej do Ministerstwa Prawdy opisanego przez Orwella. Jest to przede wszystkim język nienawiści, język oparty na kłamstwie – ocenił w rozmowie z naTemat Wiesław Gałązka z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej.

O tym, że Polacy odczuwają drożyznę, inflację, skutki Polskiego Ładu i nawet w bastionach PiS ludzie pomstują, a w TVP słyszymy, że jest wspaniale i wszystko wina PO, Tuska i UE tylko wspomnijmy. Wszyscy widzą, jak jest albo odczuwają na własnej skórze.

W tym czasie, jak sprawdzaliśmy niedawno, sprawa inwigilacji Pegasusem praktycznie tu nie zaistniała.

– Wzmożona propaganda świadczy o tym, że jest niepokój. Widać to było również po niemal zerowej informacji o WOŚP w Wiadomościach TVP. To kolejny czynnik wskazujący na nerwowe budowanie fałszywego obrazu rzeczywistości – ocenia psycholog społeczny.

5. Narracja wojenna


Od pewnego czasu Wiadomości TVP bardzo epatują z kolei kryzysem na Wschodzie. Sytuacja jest poważna, wywołuje ogromny niepokój w polityce międzynarodowej, swoich korespondentów na Ukrainę wysłały już także inne stacje telewizyjne, czy radiowe. Każdy, kto śledzi wydarzenia zagraniczne, zastanawia się, jak się to skończy.

Ale tu – gdy widz ogląda program informacyjny TVP – może poczuć się niemal, jakby Rosja już dokonała inwazji na Ukrainę. – To przesunięcie uwagi na ważniejsze rzeczy niż nasze wewnętrzne zawieruchy. Bardzo piękny mechanizm propagandowy. Wprowadzamy temat wojenny, a przy wojnie wszystko blednie. Pokazujemy, że wysyłamy broń, działamy dla dobra narodu. A naród niech ocenia, bije brawo – komentuje psycholog.

Prof. Chwedoruk zwraca uwagę, że właśnie w polityce zagranicznej może być widoczna nerwowość PiS.

– Ktoś, kto szykuje się do długiego rządzenia, kiedy ma do czynienia z jakąś sytuacją kryzysową, w której Polska nie jest podmiotem, to raczej jest ostrożny. Stąpa jak po polu minowym, sprawdza każdy krok, orientuje się na różne możliwości zakończenia sytuacji kryzysowej, zwłaszcza, gdy nie ma na nią realnego wpływu. A tu, mam wrażenie, czasem mamy do czynienia z manifestacyjnymi zapowiedziami i decyzjami, na które PiS kilka lat temu chyba by sobie nie pozwolił. Na przykład sojusz z Wielką Brytanią i Ukrainą. Brzmi to egzotycznie – zauważa.

– To pompowanie owego balonika wojennego, zupełnie bez zwrócenia uwagi na pewną sztuczność tego – dodaje.
Rafał Chwedoruk
politolog

Jeśli uważnie wsłuchamy się we wszystkich ekspertów wojskowych, wypowiedzi dyplomatów ukraińskich i z UE, to żadną wojną nie pachnie. Tymczasem mam wrażenie, że w przekazie obozu rządzącego jest to absolutnie nieadekwatnie przeszacowywane. Pamiętajmy, że takie sytuacje poczucia powszechnego zagrożenia, z reguły – krótkoterminowo – sprzyjają rządzącym. W tym przypadku jest to trochę przedstawiane ponad realne znaczenie. To może wskazywać na poczucie niepewności wewnątrz PiS, ale też chęć konsolidacji własnego obozu i nadania temu międzynarodowego sznytu.



6. Wojna frakcyjna w PiS i sondaże


To, oczywiście, najbardziej namacalne wskaźniki. O wewnętrznych, partyjnych, tarciach wokół szczepień też wiadomo nie od dziś. Lex Kaczyński było ich apogeum. – Widać, że PiS nie jest partią, która może dziś manifestować coś, co było jej wielkim atutem: sprawczość – zauważa politolog.
Rafał Chwedoruk

Wcześniej było antytezą polityków liberalnych mówiących: nie da rady przeprowadzić pożądanej przez obywateli reformy. PiS zapowiedział kilka rzeczy i zrealizował je, dla obywateli było to pozytywnym szokiem. Również wewnątrz partii było tak, że jak ktoś coś przeskrobał, była afera, przychodził Jarosław Kaczyński, odsuwał tego polityka i wyborcy byli zadowoleni. W tej chwili widać, że z tych instrumentów PiS nie jest zdolny korzystać. A już na pewno nie z taką intensywnością i skutecznością jak wcześniej.

Sondaże zaś od tygodni pokazują, że PiS doszedł do ściany, a opozycja depcze mu po piętach. W ostatnim badaniu United Surveys dla RMF FM oraz "Dziennika Gazety Prawnej", Prawo i Sprawiedliwość poparło 33 proc. respondentów, a Koalicję Obywatelską – 26 proc.

A w badaniu Kantar Public z 31 stycznia PiS zdobył poparcie 27 proc. badanych, a KO – 26 proc.
Czytaj także: Takiego sondażu nie było od bardzo dawna! Koalicja Obywatelska o włos od PiS