Za tym stał Sasin? Antyunijna kampania dotycząca cen prądu miała kosztować grube miliony
Za szeroko omawianą antyunijną kampania dotycząca cen prądu stoi resort Jacka Sasina, a być może osobiście sam wicepremier – dowiedziała się Wirtualna Polska. Portal dotarł do szacunków, ile ta kampania miała kosztować. Sumy idą w miliony. Kampania ma być reakcją na opublikowany w styczniu przez ekspertów Pekao SA raport. Wynikało z niego, że projekt unijny mający doprowadzić do zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych może kosztować Polskę 189 mld euro. Kampania została uznana za manipulację.
Antyunijna kampania informacyjna
Na billboardach w całym kraju oraz w wielu mediach obecna jest kampania informacyjna polskich spółek energetycznych. Jej przekaz jest następujący: 60 proc. kosztów zawartych w rachunkach za energię to wynik polityki klimatycznej Unii Europejskiej. Podobnie też przekonują politycy Prawa i Sprawiedliwości.
Przeczytaj także: Morawiecki i Kaczyński chcą ratować swoje notowania. "Mają ruszyć w Polskę"
– Na przestrzeni ostatnich lat ceny certyfikatów drastycznie wzrosły. Jeszcze kilka lat temu cena jednego certyfikatu za tonę emisji wynosiła kilka euro, dzisiaj te ceny poszybowały do 100 euro za tonę emisji. To bezpośrednio przekłada się na koszty energii elektrycznej – mówił podczas konferencji prasowej poseł Rafał Bochenek.
Kolejny z posłów PiS Daniel Milewski mówił, że opozycja usiłuje wprowadzić Polaków w błąd sugerując, że szybujące ceny prądu są zależne od rządu. Głos w sprawie zabrał również sam wiceminister klimatu i środowiska Jacek Ozdoba, który za wzrost cen prądu obwinia zwłaszcza unijny system handlu emisjami.
Aby dowieść, że kampania posiada niewątpliwe znamiona manipulacji, Forum Energii specjalnie na tę okoliczność przygotowało ekspertyzę. Jej wynik jest wiarygodny, opłata klimatyczna nie wynosi 60, a 23 proc.
Czytaj też: Sasin ujawnił, jakie "dobre wiadomość" miał na myśli. Umowa z NuScale Power podpisana
Do rozpowszechniania antyunijnych informacji odniosła się również sama Komisja Europejska, która 9 lutego za pośrednictwem Twittera stanowczo zaprzeczyła, żeby była winna wyższym cenom energii w Polsce. W Poniedziałek KE postanowiła za pośrednictwem tego samego serwisu społecznościowego nieco wyjaśnić sytuację.
Pomysł i koszty
Eksperci Pekao SA z początkiem stycznia bieżącego roku opublikowali raport. Wynikało z niego, że projekt unijny Fit for 55 mający doprowadzić do zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych, może kosztować Polskę 189 mld euro.
– Liczę na oprzytomnienie europejskich elit w sprawie transformacji. Unijni technokraci muszą zrozumieć, że forsowanie pakietu klimatycznego to katastrofalny błąd – powiedział po opublikowaniu raportu dla "Dziennika Gazety Prawnej" minister aktywów państwowych Jacek Sasin.
Informatorzy Wirtualnej Polski pytani o narodziny tej inicjatywy twierdzą jednogłośnie, że pomysł antyunijnej kampanii narodził się w Ministerstwie Aktywów Państwowych. Część z nich uważa, że to pomysł Jacka Sasina, inni mówią, że dał jedynie zielone światło dla realizacji projektu.
Może Cię zainteresować: Tchórze, którzy kłamią. 5 rzeczy o elicie PiS, które pokazują billboardy o cenach energii
Kampanię przygotowano w PGE, ale wspieranie przedsięwzięcia pozostaje w rękach TGPE. – Po pierwsze, dzięki TPGE można powiedzieć, że to głos z branży. Nieważne, że z 12 firm w kampanii bierze udział pięć, wszystkie kontrolowane przez państwo. Po drugie, w ten sposób nikomu nie uda się oficjalnie wyciągnąć kosztów tej kampanii – tłumaczy jeden z informatorów WP.
Enea Połaniec i Enea Wytwarzanie miały wesprzeć inicjatywę po 1,5 miliona złotych.
PGE GiEK, Tauron Wytwarzanie i Energa po 3 miliony, a PGNiG miała wpłacić 400 tys. W sumie jest to 12,4 miliona złotych.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut