Gdzie jest Władimir Putin? "W bunkrze mogło dojść do naruszeń osobowości"
– Pokazywał się, rozmawiał, pokazując własnemu społeczeństwu, że cały świat z nim negocjuje. Pewnie była to strategia stworzenia wizerunku potężnego wodza. Jednak Ukraińcy tę wizję zniszczyli, odebrali mu tę strategię – zaznacza gen. Roman Polko.
Dlatego właśnie Putin mógł się schować. A to z kolei, zdaniem rozmówcy naTemat, nie jest niczym szczególnym w wydaniu prezydenta Rosji. Czytaj także: "Putin jest wściekły". Nieoficjalne informacje po tajnym spotkaniu z oligarchami – Myśmy może tego wcześniej nie widzieli, ale przecież już społeczeństwo rosyjskie nazywało go "dziadem z bunkra". Putin już wcześniej mocno się odizolował. Zniknął z przestrzeni i rzeczywiście przez dwa lata w tym bunkrze mogło dojść do jakichś naruszeń osobowości. Jeśli ktokolwiek chciał z nim rozmawiać, musiał przechodzić specjalną kwarantannę – wyjaśnia generał.
Ta nadaktywność na chwilę przed agresją na Ukrainę, widoczność w mediach, mogła być po prostu próbą rozmycia odpowiedzialności. – Pozwolił sfilmować obrazek, który pokazuje, że to nie jest jednoosobowa decyzja, że to nie jest jego odpowiedzialność, że to jest kolektywna odpowiedzialność – dodaje członek Rady ds. Bezpieczeństwa i Obronności.
– To jest bohater, który karierę zbudował na wojnie czeczeńskiej. Rozwijał tę karierę, bo wszczął jeszcze wiele wojen, ale nigdy na linii frontu nie był. On po prostu wysyła do walki innych – zaznacza gen. Polko.
Dziś prawdziwym liderem jest Wołodymyr Zełenski, nie Władimir Putin. To prezydent Ukrainy miał więcej powodów, które mogły go załamać.
– Na początku nie było poparcia Zachodu - przyszło dopiero teraz - grożono śmiercią jego najbliższym. A on nadal jest w Kijowie. Gdy obok coś wybucha, atmosfera jest zupełnie inna, jest poczucie grozy. Widziałem wielu komandosów, którzy podczas misji tego nie wytrzymywali. Natomiast Zełenski wychodzi i ze spokojem przemawia do ludzi. Nie tylko nie trzęsie się, ale uspokaja innych. Jest prawdziwym liderem. Teraz rzeczywiście, jeśli postawimy to w opozycji do Putina, widać kto tu jest odważny, a kto jest tchórzem – podkreśla rozmówca naTemat.
W opinii gen. Romana Polko, Putina mogą opuścić, pod presją rodziny, nawet oligarchowie, którzy martwią się o swoje dzieci.
Czytaj także: Scholz ostro o agresji Putina. "Stworzyliśmy pakiet sankcji o niespotykanych rozmiarach"
Będą negocjacje
Z najnowszych doniesień wynika, że Ukraina zgodziła się na rozmowy pokojowe z Rosją. Aleksander Łukaszenka i Wołodymyr Zełenski uzgodnili, że ukraińska delegacja spotka się z Rosjanami bez warunków na granicy ukraińsko-białoruskiej, niedaleko rzeki Prypeć. Informację potwierdził Wołodymyr Zełenski.
Z kolei Putin nakazał przejście rosyjskich sił odstraszania nuklearnego w specjalny tryb służby. Ma to być odpowiedź na "bezprawne akcje" i "wrogie wypowiedzi wysokich urzędników państw NATO".
Putin jest wściekły
Według nieoficjalnych doniesień, Władimir Putin ma być wściekły z powodu rozwoju wydarzeń w Ukrainie. Rosja ma mierzyć się z m.in. brakami broni. Tymczasem do Ukrainy płynie wsparcie militarne ze strony USA i Zachodu.
"Brakuje im broni, zakłady w Tule i 2 zakładach Rotenberga nie są w stanie fizycznie zrealizować zamówień na broń. Karabiny i amunicja to wszystko, co mogą zrobić" – czytamy w ukraińskim serwisie "Euro Majdan".
Putin miał odbyć spotkanie z oligarchami na Uralu. To dziennikarze "Euro Majdanu" przekazali, że "Putin jest wściekły". Prezydent Rosji miał liczyć na zakończenie wojny w ciągu doby lub maksymalnie czterech dni.
"Rosjanie nie mieli żadnego planu taktycznego. Wojna kosztuje około 20 mld dolarów dziennie. Rakiet mają najwyżej na 3-4 dni, używają ich oszczędnie" – przekazał ukraiński serwis.