Krupińska i Ohme o mobbingu w pracy. "Ja tylko czekam, aż ludzie zaczną mówić"
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google.
W sieci głośno jest o nowej książce Karoliny Korwin-Piotrowskiej. Mowa o pozycji "Wszyscy wiedzieli", gdzie dziennikarka ujawniła historie przemocy i mobbingu w szkołach artystycznych. Wyszło na jaw, jakie piekło przeżywały niektóre polskie aktorki. O nieprzyjemnościach i prześladowaniu opowiedziały tam m.in. Weronika Rosati i Joanna Koroniewska.
Mocna lektura nie przypadła jednak wszystkim do gustu. Nie spodobała się chociażby żonie Roberta Janowskiego. Opublikowała wpis, w którym ostro odniosła się do Korwin-Piotrowskiej. "To są jakieś jaja! Nasza Narodowa, Naczelna Hejterka została Rzeczniczką Nękanych i Pokrzywdzonych! A jeszcze tak niedawno... Pamięta Pani? Internet nie zapomina!" – napisała Monika Janowska. "Myślę o pani codziennie, biorąc od rana lek na nerwicę. Lekarz twierdzi, że w moim przypadku, będzie to raczej rytuał dożywotni. Czy pani to rozumie? Czy pani jest tego świadoma? Niszczyła mnie pani. Mnie, moją rodzinę i moich przyjaciół" – rzuciła żona byłego, wieloletniego gospodarza programu "Jaka to melodia?".
Paulinę Krupińską i Małgorzatę Ohme dotknął mobbing?
Nawiązując do głośnej lektury, zapytaliśmy Małgorzatę Ohme i Paulinę Krupińską o ich doświadczenia. Ohme podkreśliła, że z książką Korwin-Piotrowskiej miała okazję się zapoznać jeszcze przed premierą w księgarniach.
– Bardzo mało pracowałam w korporacjach i firmach. Jestem psychologiem. Przez wiele lat funkcjonowałam na uczelni, a potem w mediach, gdzie byłam już na dość wysokich stanowiskach. Działałam wśród dziennikarzy – zaznaczyła na wstępie.
Odnosząc się do kwestii związanych z mobbingiem Ohme przyznała, że takie zachowania jej nie dotknęły. – Nigdy tego nie doświadczyłam – oznajmiła. Mimo że ją samą to ominęło, to podkreśliła jednak, że w branży medialnej słyszała różne historie.
– Te opowieści są mi bardzo bliskie, bo w moim środowisku takie osoby były i gdzieś tam na pewno w starych strukturach zostają. Ja tylko czekam, aż ludzie zaczną mówić – dodała, zauważając, że w dzisiejszych czasach ludzie w końcu mają odwagę, aby mówić o przykrych sytuacjach, które spotkały ich w pracy.
Krupińska za to przyznała, że osoby, które poznawała na swojej drodze nie szczędziły jej uszczypliwości. Umiejętności prezenterki miały być kwestionowane przez jej urodę.
– Wiele razy zostałam źle oceniona przez to, jak wyglądam. Nie dawano mi szansy, bo od razu była mi przypisana łatka ładna-głupia, że nic nie znaczę, nie mam wartości. Tak jakbym zrobiła komuś krzywdę, że się taka urodziłam – powiedziała prezenterka i była Miss Polonia.
– Zajęło mi dużo czasu, żeby nauczyć się, że nie muszę nikomu niczego udowadniać. Jak zostałam mamą, nabrałam większego dystansu. Kiedyś walczyłam zaciekle, aby pokazać, jaka jestem ambitna. W miejscu, w którym się znajduję, nie jestem przez przypadek. Pracowałam na to przez wiele lat. Zawsze szanowałam ludzi i byłam bardzo zaangażowana – zaznaczyła.
– Często ktoś uważał, że mi się to nie należy. Bo "dostałam pracę po warunkach" albo "koleżanka jej załatwiła". Nikt nie dostaje pracy w telewizji, jak się do tego zwyczajnie nie nadaje – skwitowała prezenterka "DDTVN".
Kobiety mają w naturze rywalizację? "Kobieta kobiecie wilkiem, niestety tak jest"
Mówiąc o przykrościach, które spotykają dziennikarzy i gwiazdy na drodze zawodowej, często zwraca się uwagę na to, że kłody pod nogi lubi rzucać ta sama płeć. Paulina Krupińska zwierzyła się, że właśnie od kobiet otrzymała najwięcej złośliwych komentarzy.
– Ogólnie patrząc na moje życie, najwięcej krzywdy i złych opinii spotkałam jednak ze strony kobiet. Przez ostatnie dwa lata jest bardzo dużo haseł "siła kobiet", a tak naprawdę ciężko jest mi uwierzyć w to, że my kobiety jesteśmy w stanie się aż tak zjednoczyć. Mężczyźni są bardziej racjonalni, a nami targają emocje – oceniła żona Sebastiana Karpiel-Bułecki.
Krupińska zauważa, że w kobietach jest pierwiastek ciągłej rywalizacji ze sobą. Jej zdaniem dbając o wygląd, kobiety częściej patrzą przez pryzmat chęci "bycia lepszą" od innej.
– My, jak wychodzimy na imprezę, nie myślimy o tym, że męskie oczy będą na nas zwrócone. Myślimy tylko o tym, żebyśmy nie wyglądały gorzej niż inne kobiety – stwierdziła. – Kobieta kobiecie wilkiem, niestety tak jest – spuentowała Krupińska.
Małgorzata Ohme także zwróciła uwagę na hasła związane z siostrzeństwem, które sukcesywnie przebijają się do mainstreamu. Według dziennikarki kobiety faktycznie bywają wobec siebie bardzo szorstkie. – To najeżenie i rywalizacja wśród kobiet strasznie się rozprzestrzeniła – stwierdziła.
– W moim poprzednim miejscu pracy, jak robiliśmy badania dotyczące kobiet, okazało się, że czymś, co je napędza w życiu, jest paradoks. Z jednej strony to jest rywalizacja między sobą, a z drugiej strony jest to potrzeba wspólnoty. Te procesy są niezbędne do rozwoju, ale gdzieś w tym wszystkim trzeba zachować umiar – oceniła.
Zdaniem prezenterki kobiety muszą dbać o to, aby dawać sobie siłę i pomoc, a nie rywalizować. Szczególnie żyjąc w niełatwej rzeczywistości, fundowanej przez polskich rządzących. – Musimy być ze sobą solidarne i wspierać się – powiedziała Ohme na koniec.
Czytaj także: https://natemat.pl/398497,dorota-wellman-o-depresji-wsrod-dzieci-i-mlodziezy'