"Matki równoległe" to jeden z najlepszych filmów Almodóvara. Rola Penélope Cruz jest godna Oscara
- "Matki równoległe" ("Madres paralelas") to najnowszy film Pedra Almodóvara, w którym w głównych rolach występują Penélope Cruz i Milena Smit.
- "Matki równoległe" są nominowane do dwóch Oscarów w kategoriach najlepsza aktorka pierwszoplanowa (Penélope Cruz) i najlepsza muzyka oryginalna (Alberto Iglesias). Brak nominacji dla hiszpańskiego dramatu w kategorii najlepszy film oryginalny był krytykowany przez wielu krytyków i wzbudził kontrowersje.
- Nowy film Pedra Almodóvara to poruszający i zaskakujący zwrotami akcji melodramat, w którym błyszczy znakomita Penélope Cruz. To jeden z najlepszych filmów hiszpańskiego reżysera.
Filmy Pedra Almodóvara można lubić lub nie, ale trudno przejść obok nich obojętnie. Nie da się ich również pomylić z twórczością kogokolwiek innego. Tylko Almodóvar pokazuje kobiety, mężczyzn i Hiszpanię w sposób tak specyficzny: czuły, ale brutalny, wibrujący barwami, ale mroczny, bezkompromisowy, ale wrażliwy.
Filmografia zdobywcy Oscara (za scenariusz oryginalny do "Porozmawiaj z nią" w 2003 roku), dwóch Złotych Palm i Złotego Lwa nie jest jednak równa. Są w niej arcydzieła, jak: "Wszystko o mojej matce", "Złe wychowanie", "Porozmawiaj z nią" czy "Volver", są też filmy słabsze, jak "Labirynt namiętności" czy "Przelotni kochankowie". A jak plasuje się w niej jego ostatni film "Matki równoległe"? W samej czołówce.
Więź samotnych matek
Dwie ciężarne kobiety, Janis (Penélope Cruz) i Ana (Milena Smit), spotykają się na szpitalnym oddziale położniczym. Są zupełnie inne, ale łączy ich samotne macierzyństwo. Janis to dojrzała kobieta, spełniona fotografka, która przez przypadek zaszła w ciążę z żonatym mężczyzną. Ana to nastolatka, która chce zapomnieć o traumie z przeszłości i panicznie boi się, że sama nie da sobie rady. Janis ją pociesza: wszystko będzie dobrze.
Kobiety z miejsca łączy silna więź. Gdy obie rodzą w tym samym czasie i wracają ze swoimi dziećmi do domów, nie zdają sobie jednak sprawy, że ich losy na zawsze się połączą – i to w zaskakujący sposób, którego żadna z nich potrafi przewidzieć. Równoległe toczy się również wątek polityczno-historyczny: Janis walczy o ekshumację zwłok swojego pradziadka, powstańca, który zginął z rąk nacjonalistów pod wodzą dyktatora Francisco Franco podczas hiszpańskiej wojny domowej w latach 30. XX wieku.
Tylko tyle (i aż tyle) można powiedzieć o fabule "Matek równoległych", aby nie popsuć nikomu seansu. To ten rodzaj filmu, w którym spoilery szczególnie nie są mile widziane. "Madres paralelas" jest bowiem zaskakującym rodzinnym melodramatem, który obfituje w szokujące i niespodziewane zwroty akcji oraz tajemnice. Intryga jest mistrzowsko zawiązana – widz nie będzie nudził się ani przez chwilę i z niecierpliwością będzie zadawał sobie pytanie: co będzie dalej? A w przypadku melodramatu, to naprawdę wielka sztuka. Almodóvar znowu udowadnia więc, że jest mistrzem snucia opowieści.
Czytaj także: Nie tylko "Diuna". Wybraliśmy 10 najlepszych filmów 2021 roku – będą zaskoczenia
Macierzyństwo bez lukru
"Matki równoległe" to jeden z najlepszych filmów Almodóvara, ale dla niego nietypowy. Reżyser słynie bowiem z kampowej stylistyki i ciętej ironii. Tym razem – jak w przypadku, chociażby nominowanego do Oscara, autobiograficznego "Bólu i blasku" z 2019 roku – hiszpański reżyser schodzi na ziemię i twardo na niej stoi. Rezygnuje z kiczowatej fety na bogato i z mikroskopijną precyzją, do bólu realistycznie i na poważnie pokazuje ludzkie emocje i doświadczenia, skupiając się – jak to zwykle u Almodóvara bywa – na kobietach.
Zresztą w "Matkach równoległych" Pedro Almodóvar, który w swoich filmach stworzył jedne z najlepszych kobiecych kreacji w historii kina, znowu udowadnia, że rozumie i kocha kobiety. A przede wszystkim je szanuje, dlatego w swoim najnowszym dziele oddaje im głos i nie upiększa ich doświadczeń.
"Matki równoległe" to przede wszystkim trudny i prawdziwy obraz macierzyństwa – bez lukru, złożony z cierpień i radości, porażek i triumfów. Ale to również pean na cześć kobiet: ich siły, determinacji, wytrwałości, poświęcenia, cierpienia. Janis i Anna muszą zmierzyć się z niewyobrażalnym, jednocześnie lawirując pomiędzy meandrami macierzyństwa, życia uczuciowego i trudów codzienności. To jeden z najszczerszych, najpiękniejszych, ale zarazem najbardziej skomplikowanych obrazów kobiecości w świecie kina.
Poważna i melodramatyczna forma "Matek równoległych" – pozbawiona komizmu, umowności, kampu – sprawia również, że opowiadana przez Hiszpana historia uwiera widza i nie pozostawia go obojętnym. To największa siła filmu reżysera "Wszystko o mojej matce". Dzięki swojej bezpośredniości nic nie oddziela widza od historii Janis i Any, dzięki czemu czuje ich emocje i dramat całym sobą. Seans "Matek równoległych" jest więc ciężki, szokujący i poruszający, ale jednocześnie satysfakcjonujący i katartyczny.
Oscarowa rola Penélope Cruz
Penélope Cruz to muza Pedro Almodóvara, która zagrała już w siedmiu jego filmach. Za "Volver" była w 2007 roku nominowana do Oscara, ale statuetkę otrzymała dwa lata później za "Vicky Cristinę Barcelonę" Woody'ego Allena (film bardzo "nieallenowski", który do dzisiaj wielu mylnie uważa za dzieło... Almodóvara). Nominacja za pierwszoplanową rolę w "Matkach równoległych" to jej czwarta szansa na Oscara: w 2010 roku nominowana była bowiem za musical "Nine - dziewięć". Ciekawostka: statuetkę może w tym roku otrzymać również jaj mąż Javier Bardem (za "Being the Ricardos").
Czytaj także: Oscary będą świętem... miłości. O nagrody powalczą aż dwie aktorskie pary – pierwszy raz w historii
Rola w "Matkach równoległych" to jedna z najlepszych ról Cruz. Jako dojrzała Janis, samotna matka, która wikła się w romans z żonatym mężczyzną, jest postacią pełnowymiarową i skomplikowaną. Wraz z upływem czasu Janis się zmienia, a Cruz oddaje te zmiany w sposób mistrzowski. Pokazuje waleczność Janis, jej wielozadaniowość, miłość do dziecka, samotność, desperację, ból, oddanie, jak również seksualność i zmysłowość.
Czy Cruz wróci do Hiszpanii z drugim Oscarem w karierze? Niewykluczone. Tegoroczna walka o Oscara w kategorii najlepsza aktorka pierwszoplanowa od lat nie była tak wyrównana, a jej rezultat trudny do przewidzenia. Penélope Cruz zmierzy się z Olivią Colman ("Córka"), Nicole Kidman ("Being the Ricardos"), Jessicą Chastain ("Oczy Tammy Faye") i Kristen Stewart ("Spencer").
Dlaczego zwyciężczyni nie da się przewidzieć? Bo zdecydowana faworytka – Lady Gaga za "Dom Gucci" – w ogóle nie otrzymała nominacji. Nagrodę SAG zdobyła Chastain, Złoty Glob – Kidman, a Cruz i Stewart nie zostały nominowane ani do SAG, ani nagród BAFTA. Nagrodzenie Oscarem bez nominacji do wspomnianych nagród jest wyjątkowo rzadkie, ale Cruz z pewnością może to zmienić. Jej rola jak najbardziej zasługuje na złotą statuetkę.
Doskonała w "Matkach równoległych" jest również Milena Smit w roli Any. Początkowo zahukana i przerażona młoda dziewczyna z czasem staje się silną, zdecydowaną i samodzielną kobietą, co Smit oddaje w wiarygodny, przykuwający uwagę sposób. Świetna jest również magnetyczna i charyzmatyczna Aitana Sánchez-Gijón, matka Any, która zamiast pomagać córce woli spełniać swoje marzenia o zostaniu aktorką.
Ale co właściwie Pedro Almodóvar chce nam powiedzieć w "Matkach równoległych", łącząc (pozornie) zupełnie skrajne tematy: historię dwóch samotnych matek i opowieść o okrucieństwach hiszpańskiej wojny domowej i reżimu Francisco Franco? Że walka o rodzinę – wbrew cierpieniu i przeciwnościom losu – jest wszechpotężną siłą przekazywaną z pokolenia na pokolenia. Siłą, która rodzi się w najbardziej zaskakujących momentach i nigdy nie słabnie.
Czytaj także: https://natemat.pl/402745,oscary-2022-najlepszy-film-kto-wygra-belfast-psie-pazury-czy-coda