Rosjanie chcą już teraz wrócić do zawodowego sportu. Żądają milionowych odszkodowań
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
Od ponad 40 dni trwa wojna w Ukrainie. Atak na naszych wschodnich sąsiadów ze strony rosyjskiego agresora spotkał się z wyraźnym sprzeciwem praktycznie w każdej dziedzinie życia, poczynając od kultury, a na sporcie skończywszy. W przypadku sportowych realiów jako pierwszy postawił się Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Decyzje ze strony MKOl uderzyły w rosyjskich sportowców, którzy już wcześniej funkcjonowali - chociażby podczas igrzysk olimpijskich w Pekinie - jako reprezentacja Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego.
Konieczność zmian szyldu Rosji do końcówki lutego 2022 roku wiązała się w głównej mierze z aferami dopingowymi, gdzie od lat rosyjscy sportowcy wiodą prym, prześcigając się w pomysłach na obejście przepisów, które dotyczą całej światowej stawki. Teraz sytuacja jest jednak zupełnie inna, dużo poważniejsza, dotycząca ludobójstwa w Ukrainie, które świat obserwuje za sprawą chorych ambicji wojsk Władimira Putina.
80 milionów dolarów odszkodowania
Czas jednak mija, a rosyjskie federacje sportowe szukają rozwiązań, które pozwolą powrócić do międzynarodowej rywalizacji. Kilka dni temu rosyjski minister sportu Oleg Matytsin przekonywał, że ponad 50 federacji sportowych z jego kraju odwołuje się do tzw. CAS, czyli Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu z siedzibą w Lozannie.
Jedną z federacji jest piłkarska, czująca pokrzywdzenie po decyzjach ze strony FIFA oraz UEFA. Zarówno reprezentacje zostały bowiem pozbawione m.in. szans na grę w barażach o mundial w Katarze, gdzie Sborna miała zmierzyć się z reprezentacją Polski. Dodatkowo europejska federacja wykluczyła z gry Spartak Moskwa, który miał rywalizować w Lidze Europy. Sankt Petersburg stracił za to prawo organizatora finału Ligi Mistrzów. Zamiast w Rosji, najlepsze klubowe drużyny z Europy w sezonie 2021/22 zagrają w Paryżu.
Co ciekawe, piłkarska federacja chce podobno aż 80 milionów dolarów za utratę szans gry na tegorocznych mistrzostwach świata w Katarze. Trudno jednak wyobrazić sobie, żeby CAS pozytywnie rozpatrzyła wniosek ze strony wojennego agresora. Sportowy Sąd Arbitrażowy już raz odrzucił odwołanie rosyjskiej federacji piłkarskiej w sprawie wyrzucenia Rosjan z rozgrywek międzynarodowych.
Rosjanie mają precedens
Trafiają się jednak przypadki, w których racja okazuje się być po stronie rosyjskiej. Przynajmniej pod względem uwarunkowań prawnych. Precedens płynie prosto ze sportów zimowych, konkretniej z Międzynarodowej Federacji Saneczkarskiej (FIL). Sąd funkcjonujący przy tej federacji zadecydował na początku kwietnia, że należy przywrócić członkostwo Rosji w strukturach. Zawieszenie nastąpiło za to drugiego marca, więc po nieco ponad miesiącu sytuacja wróciła do "normy".
Prezes rosyjskiej federacji saneczkarskiej Natalia Gart mocno ubolewała nad losem sportowców oraz działaczy, którzy zostali z dnia na dzień wykreśleni z życia sportowego. Podczas swojego wystąpienia wspominała nawet o tym, że sankcje wobec Rosji mogą "zabić sport" w jej ojczyźnie. Prezes rosyjskiej federacji miała też ani słowem nie zająknąć się w sprawie wojny w Ukrainie oraz tysięcy ofiar, których liczba z dnia na dzień wzrasta.
Prezydent międzynarodowej federacji saneczkarskiej, Łotysz Einars Fogelis zaapelował podczas specjalnego posiedzenia do Rosji - o zaprzestanie agresji w Ukrainie. Ostatecznie jednak fakt stał się faktem i Rosjanie mogli po raz pierwszy triumfować w swojej drodze odwoławczej. Co było kluczowe? Punkt w regulaminie dotyczący neutralności FIL, czyli braku tolerancji dla dyskryminacji członków federacji ze względu na kwestie polityczne, rasowe, czy religijne. Tu Rosja okazała się być stroną poszkodowaną.
Złamanie zasad Karty Olimpijskiej
Precedens dotyczący saneczkarstwa nie oznacza jednak, że Rosjanie czy Białorusini (też występujący przy okazji spraw sankcyjnych) z dnia na dzień będą brać udział w międzynarodowych imprezach sportowych. Warto pamiętać, że MKOl jasno potępił wojenną agresję Rosji, powołując się na złamanie rezolucji Zgromadzenia Ogólnego ONZ z 2 grudnia 2021 r., zatwierdzającego rozejm olimpijski. To samo tyczy się złamania tzw. Karty Olimpijskiej. W olimpijskiej rodzinie Rosja jest po prostu krajem wykreślonym.
Przypominając trzy z pięciu punktów decyzji MKOl w sprawie rosyjskiego oraz białoruskiego sportu w przestrzeni międzynarodowej:
1. W celu ochrony integralności światowych zawodów sportowych oraz dla bezpieczeństwa wszystkich uczestników, MKOl zaleca, aby Międzynarodowe Federacje Sportowe i organizatorzy imprez sportowych nie zapraszały ani nie zezwalały na udział rosyjskich i białoruskich sportowców oraz działaczy w zawodach międzynarodowych
2. Tam, gdzie nie jest to możliwe w krótkim czasie z powodów organizacyjnych lub prawnych, MKOl wzywa Międzynarodowe Federacje Sportowe i organizatorów wydarzeń sportowych na całym świecie, aby zrobili wszystko, co w ich mocy, aby zapewnić, że żaden sportowiec lub działacz sportowy z Rosji lub Białorusi nie będzie mógł wystąpić pod nazwą Rosja lub Białoruś. Obywatele Rosji lub Białorusi, czy to indywidualnie, czy drużynowo, powinni być akceptowani tylko jako neutralni sportowcy lub neutralne drużyny. Nie należy eksponować symboli narodowych, kolorów, flag ani hymnów. Sprawa dotyczy również nadchodzących igrzysk paraolimpijskich.
3. Podtrzymano stanowisko dotyczące braku organizacji jakichkolwiek wydarzeń sportowych w Rosji i Białorusi.
Czytaj także: https://natemat.pl/399535,mkol-wykreslil-rosje-i-bialorus-z-rodziny-olimpijskiejJaka przyszłość dla Rosji w sporcie?
"Kto będzie walczył o medale bez Rosji? Czy ktoś jest w stanie wykonać poczwórne skoki? Turniej kobiet zmieni się ze zwykłej, złotej rywalizacji rosyjskich łyżwiarek figurowych w loterię" - pisano niedawno na portalu Sport-express.ru odnośnie rywalizacji podczas MŚ w łyżwiarstwie figurowym. Rosyjscy dziennikarze często otwarcie kpią z sankcji nałożonych przez międzynarodowe federacje, zwłaszcza w dyscyplinach, w których są potęgą.
Nie ulega wątpliwości, że nawet tegoroczne ZIO w Pekinie pokazały, że rywalizacja łyżwiarek zdominowana jest przez reprezentantki Rosji (tj. Rosyjskiego Komitetu Olimpijskiego). Nie brakuje również w stawce łyżwiarek, które choć urodzone są na rosyjskiej ziemi, reprezentują barwy innych krajów. Jedną z nich jest Jekaterina Kurakowa, która choć urodzona w Moskwie, jest członkinią olimpijskiego teamu Biało-Czerwonych.
Dodatkowo trzeba też pamiętać, że w niektórych dyscyplinach reprezentantki i reprezentanci Rosji czy Białorusi nadal występują, ale bez przynależności krajowej - tj. bez flagi - o czym wspominał w swojej rezolucji MKOl. Takim przykładem jest zawodowy tenis, gdzie aktualnie czwartą tenisistką w rankingu WTA jest Aryna Sabalenka, dotychczas występująca pod flagą białoruską. Za to wiceliderem wśród panów (ranking ATP) jest Rosjanin Daniił Miedwiediew. Oboje nie zajęli oficjalnego stanowiska w sprawie ludobójstwa za naszą wschodnią granicą.
Dodatkowo pojawiają się abstrakcyjne pomysły, aby wpisywać do kalendarza imprez sportowych te, które mogą odbyć się w Rosji i Białorusi. Kilka dni temu do takich rewelacji dotarli niemieccy dziennikarze, spoglądający na ręce Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS). Rozważany jest m.in. jesienny konkurs skoków narciarskich w Niżnym Tagile. Miejscowości, w której regionie powiązania z działaniami militarnymi jest aż nadto jaskrawa. Nie jest tajemnicą, że właśnie tam są produkowane czołgi dla rosyjskiej armii.
Światowe federacje będą jednak dalej romansować z rosyjskim kolosem na glinianych nogach. Powiązania biznesowo-finansowe będą bowiem najmocniejszym argumentem, będącym bezpośrednim zapleczem walki o "sprawiedliwość sportową".
Czytaj także: https://natemat.pl/406222,haniebny-popis-jewgienija-pluszczenki-w-tule-rewia-dla-wladimira-putina