Dawno żaden serial tak mnie nie wzruszył. "Pachinko" to bolesna opowieść o życiu pod okupacją
- "Pachinko" to nowy serial Apple TV+ na podstawie powieści Min Jin Lee opowiadającej historię czteropokoleniowej rodziny, której głową jest Sunji.
- Produkcja zabiera widza w podróż po życiu Koreańczyków, którzy na początku XX wieku byli okupowani przez imperialistycznych Japończyków, a później musieli ukrywać swoje prawdziwe pochodzenie.
- Reżyserowie Kogonada i Justin Chon we wzruszający sposób pokazują, jak przeszłość łączy się z przyszłością, odwołując się do motywów hańby, rasizmu, dyskryminacji i buntu.
Gra o życie
Pachinko to gra automatowa, która niejednego Japończyka pchnęła w szpony hazardu. Tytuł serialu, który jest adaptacją nagradzanej powieści autorstwa Min Jin Lee o takiej samej nazwie, nie bez powodu odwołuje się do tej jakże uzależniającej rozrywki. W pachinko raz wygrywasz, a raz przegrywasz.
Życie Sunji, głównej bohaterki serialu Apple TV+, jest jak pole usłane minami. Więcej w nim nieszczęść niż przychylności losu. A jednak kobiecie udaje się przetrwać w świecie pełnym zła, brutalności i nierównych szans. Dzięki własnej wytrwałości oraz dobrym ludziom napotkanym na swej drodze Koreanka ratuje rodzinę przed zgubą.
Opowieść zaczyna się na początku XX wieku, gdy Sunja wychowuje się w niewielkiej wiosce na wyspie Youngdo. Jako mała dziewczynka nieraz widzi strach w oczach swoich rodziców, którzy dokładają wszelkich starań, by ich córce nie stała się żadna krzywda. W końcu żyją na terenach zniewolonych przez japońskiego okupanta, który bez skrupułów morduje Koreańczyków buntujących się przeciwko nowemu porządkowi.
Lata mijają, a Sunja z wygadanego dziecka wyrasta na dojrzałą kobietę, nad którą wisi widmo hańby. W ciągu całego swojego życia bohaterka często stawiana jest przed wyborem między mniejszym, a większym złem. Czy na starość będzie żałować swych decyzji? Czy cofnęłaby czas, gdyby tylko mogła?
"Pachinko" stara się odpowiedzieć na te pytania jednocześnie przedstawiając widzom bogatą sagę o czteropokoleniowej rodzinie, która bez Sunji i jej odwagi już dawno zostałaby wymazana z kart historii, wszak na tym najbardziej zależało japońskim kolonizatorom. By koreańska kultura zniknęła na dobre, a wraz z nią świadomość narodowa Koreańczyków.
Siła pamięci
Serial w reżyserii Kogonady ("Columbus" i "After Yang") i Justina Chona ("Gook" i "Ms. Purple") przybliża widzom tragedię, jaka dotknęła Koreę przed i po wybuchu II wojny światowej. Robi to jednak w sposób niezwykle osobisty - nie skupia się na statystykach, a oddaje głos zwykłym ludziom, o których historia lubi zapominać, sprowadzając ich wyłącznie do liczb.
Podczas oglądania produkcji Apple TV+ oczami wędrujemy po ekranie, zaś myślami podróżujemy w kierunku naszej rodziny. Zaczynamy zastanawiać się, w jaki sposób wybory krewnych doprowadziły nas do miejsca, w którym teraz jesteś. Opowieści dziadków i babć, którzy na własnych skórach doświadczyli okrucieństw wojny, znajdują swoje połowiczne odbicie w "Pachinko".
W tym serialu nie ma "wybrańca ratującego świat". Są za to zwykli ludzie, którym życie rzuca kłody pod nogi. Z tego też względu oglądanie "Pachinko" zakrawa momentami o masochizm. Łzy same napływają do oczu, a kłucie w sercu nasila się z odcinka na odcinek. Podobny efekt wywołuje seans "Normalnych ludzi".
Kogonada i Chon zgrabnie lawirują pomiędzy pojęciem miłości romantycznej a miłości, którą darzy się rodzinę. W przypadku pierwszego uczucia kadry skupiają się na twarzach bohaterów, ich zaintrygowanych spojrzeniach oraz mimice, która wyraża raczej zaniepokojenie niż szczęście. Sunja spogląda na swoją sympatię oczami kotki, która szacuje ryzyko związane z wykonaniem następnego ruchu.
Jeśli zaś chodzi o emocje towarzyszące głównej bohaterce przy jej bliskich, radość pod postacią szczerego uśmiechu raz po raz zastępowana jest szklanym wzrokiem i łzami w kącikach oczu, które niechybnie pozostawią na policzkach lśniące smugi.
W porównaniu z powieścią, która chronologicznie podąża za życiem Sunji, serial "Pachinko" zastępuje liniową narrację na rzecz przeskoków czasowych. Sceny z przeszłości uzupełniają te z przyszłości i vice versa. Rasizm lat 80. (Solomonowi Baekowi, wnukowi Sunji, odmawia się awansu w nowojorskiej firmie, mimo licznych sukcesów na koncie) stawiany jest obok dyskryminacji pierwszej połowy XX wieku, a zamordystyczne zapędy japońskich agresorów wyjaśniają, dlaczego dbanie o własną kulturę jest tak ważne dla Sunji i jej rodziny. Widzowie uzyskują szereg potrzebnych im informacji tu i teraz, bez zbędnego główkowania nad tym, co i jak wpłynęło na życie bohaterów. Odpowiedzi niemalże od razu zostają podane na talerzu.
Chronologiczna plątanina służy przede wszystkim budowaniu napięcia, któremu towarzyszy podniosła muzyka skomponowana przez Nico Muhly. Sceny retrospekcji zwykle poprzedzane są momentami ciszy, w których sędziwa Sunja grana przez Youn Yuh-jung (laureatkę Oscara za film "Minari") spogląda gdzieś w dal z melancholią i utęsknieniem w oczach. "Pachinko" uczy, że pamięć, choć przynosi cierpienie, ma w sobie również moc kojenia.
Jak na koreańskie kino przystało, serial ma rozmach. Jedni powiedzą, że napięcia jest w nim aż nadto, inni zaś bez zająknięcia dadzą się porwać pompatycznej fabule. Scenografia, zdjęcia, operowanie kamerą - w oceanie netfliksowych i amazonowych produkcji "Pachinko" jawi się jako perła schowana na zamulonym dnie morza. Jeśli więc pragniecie obejrzeć w domowym zaciszu coś kinowego, tytuł Kogonady i Chona spełni te oczekiwania.
Pod względem aktorstwa "Pachinko" wykonuje swoją robotę najlepiej jak potrafi. Trzy aktorki wcielające się w Sunję (kolejno od najmłodszej do najstarszej: Yu-na Jeon, Minha Kim i wspomniana wcześniej Youn Yuh-jung) to gwiazdy serialu. Panie grają tę samą postać, ale z każdego momentu w życiu Sunji wydobywają coś zupełnie innego, co ładnie przekłada się na prawdziwą rzeczywistość. W końcu ludzki żywot nie polega na niezmienności, a wręcz przeciwnie.
Dawno nie widziałam, aby dziecko tak dobrze zagrało powierzoną mu rolę. Yu-na Jeon ma zaledwie 10 lat i jak na swój wiek jest bardzo świadoma swojej wrażliwości, czego wielu starszych kolegów po fachu może jej pozazdrościć.
W pozostałych rolach wystąpili Jin Ha (Solomon), Min-ho Lee (Hansu), Anna Sawai (Naomi), Soji Arai (Mozasu), Jimmi Simpson (Tom) i Kaho Minami (Etsuko). W obsadzie nie ma zgrzytów - talenty wszystkich odtwórców ładnie ze sobą współgrają.
"Pachinko" to historia, przy której uronicie niejedną łzę i która zostanie z Wami na dłużej, wypełniając Wasze serca zarówno smutkiem, jak i radością. Czy serial jest dobrą adaptacją? Każdy fan kina zdaje sobie świetnie sprawę z tego, że niektóre wątki z książek nie zawsze da się przełożyć na język kinematografii. "Pachinko" stara się być wierny oryginałowi - tyle mogę powiedzieć.
Czytaj także:
- Serial, który pobił "Squid Game" i... jest od niego lepszy. "Hellbound" to krwawa uczta z morałem
- Nowy koreański serial goni "Squid Game" i staje się światowym hitem. Wcale się nie dziwię
- Co "Squid Game" mówi o współczesnej Korei? Jej mieszkańcy naprawdę toną w długach
- Krwawy i brutalny serial, który pokochały miliony. Oto w czym tkwi fenomen "Squid game"
- Zachwyca się nim Tarantino. Oto 5 powodów, dla których trzeba zobaczyć "Parasite"