To tak jakby w 4 miesiące powstała partia, która ogra PiS. W Słowenii zrobili coś niewyobrażalnego
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
- Według niepełnych jeszcze wyników, Słoweńska Partia Demokratyczna (SDS) premiera Janeza Janšy przegrała wybory parlamentarne, zdobywają niewiele ponad 23 proc. wyborców. Ruch Wolności Roberta Goloba wygrał z poparciem ponad 34 proc. głosów.
- – Wynik pokazał, że to wyraźne i głośne "nie” dla nieliberalnej demokracji – komentuje w rozmowie naTemat słoweńska politolog
- Zwycięska partia powstała w styczniu 2022 roku, a jej lider Robert Golob był wcześniej prezesem spółki energetycznej.
Jeszcze nie podano oficjalnych wyników, ale już wiadomo, że Janez Janša, dotychczasowy premier Słowenii i sojusznik rządu PiS, przegrał niedzielne wybory parlamentarne. Porażka musi być tym bardziej gorzka, że przegrał z kimś, o kim wszyscy mówią dziś, że jest nowicjuszem, świeżakiem politycznym i kto tak naprawdę zaczął mu zagrażać dopiero od stycznia.
Właśnie wtedy Robert Golob stanął na czele partii, która powstała w 2021 roku jako ugrupowanie Zielonych, ale on zmienił ją, przeorganizował, nadał nową nazwę i jak burza wszedł do słoweńskiej polityki. Według niepełnych jeszcze wyników w niedzielnych wyborach na jego Ruch Wolności (Gibanje Svoboda), zagłosowało ponad 34 proc. Słoweńców. Na prawicową Słoweńską Partię Demokratyczną (SDS) Janšy niewiele ponad 23 proc.
Fenomen? Bez wątpienia. Janša od lat trząsł słoweńską polityką, trzykrotnie był premierem: w latach 2004-2008, 2012-2013 i od 2020 do chwili obecnej. Dziś w Europie wszyscy piszą o jego porażającej i miażdżącej przegranej.
To tak jakby w Polsce nagle pojawiła się nowa siła i cztery miesiące później pokonała PiS. W dodatku, gdyby ta siła była mocno liberalna, z postulatami Zielonych, a na jej czele stał człowiek, który do tej pory bardziej był menadżerem niż politykiem.
Sam scenariusz dla polskiego podwórka wydaje się dziś kompletnie oderwany od rzeczywistości. Słoweńcy jednak czegoś takiego dokonali. Ich kraj jest wiele razy mniejszy, liczy niewiele ponad 2 mln mieszkańców. Dość często zmieniały się tu rządy. Ale jakim cudem tak świeża partia tak szybko dokonała zmiany?
Politolog: "Stop orbanizacji Słowenii"
– Ruch Wolności wygrał wybory z powodu naruszania przez ustępujący już rząd demokratycznych zasad rządów, praworządności, praw człowieka i podstawowych wolności. Utworzenie partii w styczniu 2022 roku było odpowiedzią na wołanie słoweńskiej opinii publicznej, społeczeństwa obywatelskiego, ekspertów i przedstawicieli biznesu o konsolidację sił demokratycznych i powstrzymanie rządu Janšy przed dalszym demontażem demokratycznych osiągnięć, o które Słoweńcy walczyli od czasu lat 80., już w byłej socjalistycznej Jugosławii – komentuje w rozmowie z naTemat dr Ana Bojinović Fenko, dyrektor stosunków międzynarodowych na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu w Lublanie.
Z jej słów wynika, jak silna była mobilizacja. Zresztą, frekwencja wyniosła niemal 70 proc., w poprzednich wyborach w 2018 roku nie przekroczyła 52 proc. Podobno tym razem bardzo zmobilizowali się ludzie młodzi.
– Wyborcy są szczęśliwi z wyniku, on pokazał, że jest to osiągnięcie całego słoweńskiego narodu, że to wyraźne i głośne "nie” dla nieliberalnej demokracji. Indywidualnie ludzie ewidentnie starali się przeanalizować ogromne szkody wyrządzone w polityce wewnętrznej oraz wizerunkowi Słowenii w polityce europejskiej i międzynarodowej z powodu aroganckiego zachowania i przywództwa Janšy i jego podobnie myślących polityków – mówi słoweńska politolog.
Tło niczym w Polsce, u nas ludzie też analizują, tylko efekt od lat jest inny. "Słowenia zawraca z drogi ku niepraworządności", "Kumpel PiS, który pierwszy pogratulował Trumpowi zwycięstwa w przegranych wyborach dziś sam przegrał", "Obywatele Słowenii zdecydowali się na nową i jasną drogę na przyszłość" – płyną teraz reakcje w Polsce.
Dr Ana Bojinović Fenko przypomina, że w ciągu ostatnich dwóch lat rząd Janšy stosował autorytarny styl, wspomina o kontroli nad mediami, mieszaniu się do policji i niezależności wymiaru sprawiedliwości, o korupcji i naciskach na służby publiczne, jak służba zdrowia, agencja prasowa, narodowa stacja radiowo-telewizyjna i system szkolny.
– W tym sensie niektórzy odnoszą się do wyniku jako "stop orbanizacji Słowenii" – podkreśla.
PiS stracił sojusznika
Przypomnijmy, Janša często nazywany był "małym" lub "słoweńskim Orbánem", gdyż stawał w jego obronie. Zwano go też "mini Donaldem Trumpem", bo był wielkim fanem byłego prezydenta USA i bardzo wspierał jego kampanię w 2020 roku, a nawet ogłosił jego zwycięstwo.
Wspierał też rząd PiS w jego sporach z UE, był też z Jarosławem Kaczyńskim i Mateuszem Morawieckim w Kijowie. Jego przegrana oznacza, że PiS stracił sojusznika. Jaki będzie to miało wpływ na relacje Słowenii z Polską?
– Abolutnie Polska jako kraj pozostaje równie ważna dla Słowenii jeśli chodzi o wyzwania związane z Europą Środkową. Jednak zgadzam się, że Słowenia pod nowym rządem nie będzie już wspierać konserwatywnego i nieliberalnego stanowiska obecnego polskiego rządu w UE – uważa politolog.
Kim jest Robert Golob
Nie wiadomo jak potoczą się rozmowy koalicyjne zwycięskiej partii, ale uważa się, że jej lider Robert Golob może zostać przyszłym premierem Słowenii. To on w kampanii obiecywał Słoweńcom normalność i mówił o o tym, że te wybory tak naprawdę będą referendum na temat demokracji.
"Ruch Wolności zebrał absolutnie największą liczbę głosów w historii niepodległej Słowenii i triumfował na wczorajszym święcie demokracji" – napisał po ogłoszeniu pierwszych wyników słoweński Dnevnik.
Robert Golob, lat 55, to ekspert ds. energetyki. Przez 15 lat był prezesem zarządu koncernu energetycznego GEN-I, pierwszy raz w 2021 roku nie został wybrany na kolejną, pięcioletnią kadencję.
Wydaje się, że jest nowy w polityce, ale tak nie jest. Golob ma już za sobą krótkie polityczne doświadczenie, gdy za liberalnych rządów Janeza Drnovšeka, w latach 1999-2001 był sekretarzem stanu ds. energii w Ministerstwie Środowiska. Podczas rozmów akcesyjnych o członkostwo Słowenii w UE kierował też grupą negocjacyjną ds. polityki energetycznej.
Z kolei w 2011 roku został wiceprzewodniczącym centrolewicowej partii Pozytywna Słowenia, którą założył burmistrz Lublany Zoran Janković.
Co ciekawe, Pozytywna Słowenia, jako nowe ugrupowanie, też wygrała wówczas wybory parlamentarne, ale nie była w stanie utworzyć rządu. Pałeczkę przejął wtedy Janša, który stworzył swój rząd (2012-2013), ale po roku musiał odejść z powodu skandalu korupcyjnego. W obecnej kampanii wracał do tamtych czasów, przypominał Golobowi przeszłość i wytykał prorosyjskość burmistrzowi Lublany.
Zresztą, podobnie jak w Polsce, również w Słowenii mocno ostatnio przerzucano się ostatnio tym, kto jest bardziej prorosyjski.
Dlaczego jeszcze Golob tak szybko wygrał?
"Slovenian Times" pisze, że małą partię Zielonych (którą w 2021 roku utworzył Jure Leben) Golob przejął razem z innymi profesjonalistami, którzy za rządów Janšy stracili stanowiska lub zakończyli swoje kariery. Że obiecywali zieloną politykę, otwarte społeczeństwo, nowoczesne państwo opiekuńcze. I że Ruch Wolności mocno wyskoczył w sondażach jeszcze przed oficjalną inauguracją, a także, że od czasów Pozytywnej Słowenii, nie jest to pierwszy przypadek, gdy nowo utworzona partia szybko zyskiwała w Słowenii ogromne poparcie.
Nasza rozmówczyni, na pytanie, skąd tak gwałtowny sukces Goloba, również wspomina, że wśród kandydatów na deputowanych z jego partii pojawiły się osoby bezkompromisowe, odnoszące sukcesy na innych polach i z doświadczeniem poza polityką.
– To "odzyskanie demokracji” daje teraz elektoratowi duże nadzieje i dużą odpowiedzialność wobec przyszłego rządu pod dwoma względami – zauważa. Na pierwszym miejscu wymienia pełen szacunku i współpracy dialog i komunikację między rządem a społeczeństwem i ekspertami – że powrócą do normalnego poziomu. I że słoweńska polityka krajowa szybko naprawi szkody, jakie ustępujący rząd wyrządził antyeuropejskimi i antykonstytucyjnymi działaniami i skupi się na spóźnionych reformach dotyczących m.in. ochrony zdrowia, mieszkań, cyfryzacji, spraw społecznych.