Co z mordercą dziennikarza TVN? "Od miesiąca nie wystawiono listu gończego"
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
- Pod koniec marca, nieopodal stadionu GKS dziennikarzowi współpracującemu ze stacją TVN zadano 50 ciosów nożem. Paweł Kiliański, który stał m.in. za materiałami do "Dzień dobry TVN", nie przeżył brutalnego ataku.
- Od zdarzenia minął miesiąc, a sprawca wciąż przebywa na wolności. Zbiegł za granicę. Rodzina zamordowanego mężczyzny jest rozżalona i ma pretensje do prokuratury.
- Choć wiadomo, kim jest morderca dziennikarza, nadal nie wydano nakazu aresztowania. Bardziej szczegółowe kulisy sprawy przedstawił Tomasz Patora w reportażu dla programu "Uwaga!".
Paweł Kiliański ugodzony nożem 50 razy. Kulisy sprawy w reportażu "Uwaga!" TVN
"Paweł został bestialsko zakłuty nożem podczas spotkania z kobietą. Podejrzany uciekł za granicę. Od zabójstwa mija miesiąc, a sprawcy wciąż nie można skutecznie ścigać. Jak to możliwe?" – czytamy w zapowiedzi reportażu Tomasza Patory dla programu "Uwaga!", którego premiera na antenie TVN w czwartek (28 kwietnia) o godz. 19:50.
Paweł Kiliański został brutalnie zamordowany 27 marca w Katowicach. Dziennikarz i podróżnik, który współtworzył terenowy oddział Dzień Dobry TVN, miał zaledwie 29 lat.
"Para przyjechała tu (red. parking na terenie Parku Śląskiego w Chorzowie) na intymne spotkanie 27 marca około godz. 1 w nocy. W pewnym momencie do auta podszedł mężczyzna w bawełnianej czapce. Otworzył drzwi od strony kierowcy i od razu zaatakował nożem Pawła" – przybliżył okoliczności tragedii reportażysta, Tomasz Patora.
Nadmieńmy, że kobieta, będąca z dziennikarzem w pojeździe, Ewelina Ż. próbowała ratować go. Akcja nie powiodła się. 29-latek nie przeżył. – Pracując ponad 20 lat w tym zawodzie osobiście nie spotkałem się z taką brutalnością – wypowiedział się w materiale ratownik medyczny Marcin Nadolny, który przyjechał na miejsce zbrodni.
O zbrodnię podejrzany jest mąż kobiety, z którą dziennikarz spędził wieczór. Jest ona jedynym naocznym świadkiem. Prokuratura postawiła zarzuty Kamilowi Ż.. Domniemaną motywacją ma być chorobliwa zazdrość. Mężczyzna bowiem miał usłyszeć wcześniej, że partnerka chce rozwodu.
Potem zamontował w jej aucie nadajnik GPS, który pozwolił na zlokalizowanie pojazdu. Dzięki temu, wiedział, gdzie dokładnie para się zatrzyma.
– Oczywiście mówimy nie o skazanym, tylko o podejrzanym, więc oczywiście to, czy ta wina jest bezsprzeczna oceni w przyszłości, miejmy nadzieję, sąd – zaznaczył Patora. – Natomiast zostawił na miejscu nóż, bawełnianą czapkę. W dodatku jego kolega, który uczestniczył w podłożeniu nadajnika GPS też wskazał na niego, więc ta wina raczej nie budzi wątpliwości – dodał.
– Wiedziałam, że mąż absolutnie nie chce rozwodu – powiedziała Ewelina Ż. w rozmowie z dziennikarzami "Uwagi!". Przyznała, że przewidziała to, że małżonek będzie mógł w związku z tym ją nękać czy nachodzić. – Nie spodziewałam się, że może stać się coś takiego – dodała.
Dlaczego dotychczas nie wydano listu gończego za mordercą dziennikarza TVN?
Prokuratura złożyła wniosek o areszt dla Kamila Ż., jednak problem polega na tym, że nie ma go na terenie Polski, zatem sąd ma teoretycznie związane ręce póki go nie schwytają. Tymczasowe aresztowanie jest zaś podstawą do wydania listu gończego i europejskiego nakazu aresztowania.
Reportażysta "Uwagi!" jest zbulwersowany opieszałością wymiaru sprawiedliwości. Od morderstwa minął bowiem miesiąc. – To jest sytuacja kuriozalna. Trzeba to nazwać po imieniu – ocenił.
– Sprawca popełnił błąd, najprawdopodobniej działając w dużych emocjach, nie wyłączył telefonu. Przełożył tylko kartę SIM, ale używał cały czas tego samego aparatu. Już następnego dnia o 6:00 rano było wiadomo, że przekroczył granicę polsko-niemiecką w Jędrzychowicach – kontynuował.
– Trzeba było działać natychmiast i tak zrobiła prokuratura w Katowicach: po zaocznym przedstawieniu zarzutów, w najszybszym możliwym tempie wystosowała do sądu wniosek o tymczasowe aresztowanie, bo bez tego nie da się wystawić listu gończego, a co za tym idzie wystawić europejskiego nakazu zatrzymania, czyli efektywnie szukać zabójcy – wyjaśnił.
– Sąd Rejonowy w Chorzowie uznał, że zanim zaczniemy ścigać podejrzanego o morderstwo, trzeba go wezwać listownie z podwójną awizacją, czyli listonosz wrzuci do skrzynki w jego miejscu zamieszkania awizo, odczeka siedem dni, potem wrzuci kolejne awizo i odczeka następne siedem dni, a następnie uzna, że został prawidłowo powiadomiony – tłumaczył dziennikarz.
Patora zaznaczył, że chorzowski sąd upiera się przy tym, że polskie prawo nie przewiduje szczególnych rozwiązań w tej sprawie. Na temat skuteczności działania wymiaru sprawiedliwości w połowie kwietnia wypowiadali się bliscy Kiliańskiego. "Jesteśmy zaskoczeni i rozczarowani, że sprawa zabójstwa nie jest traktowana w trybie pilnym, a odległy termin rozprawy (09 maja b.r.) budzi nasz sprzeciw, strach i wywołuje głębokie obawy" – czytaliśmy w oświadczeniu zdruzgotanej rodziny.
Na koniec reportażu przekazano, że dziennikarze "Uwagi!" zdołali skontaktować się z rodziacami Kamila Ż. Oni również chcą, aby ich syn został jak najszybciej schwytany przez wymiar sprawiedliwości. Obawiają się, że może targnąć się na własne życie za granicą.