Odwiedziłem cztery bazary i złapałem się za głowę. Inni kupujący też. "Jak my do jutra wyżyjemy?"

Alan Wysocki
17 maja 2022, 06:20 • 1 minuta czytania
O inflacji debatujemy odnosząc się do wykresów, statystyk, czy opinii ekonomistów. Prawdziwą drożyznę jednak zobaczymy "na ulicy". Odwiedziłem cztery warszawskie bazary i złapałem się za głowę. Borówki do 45 zł za kg, truskawki do 20 zł. "To jest złodziejstwo", "A już mówią, że to nie koniec, będzie drożej", "Myślałam, że chociaż resztę jakąś dostanę" – mówią klienci.
"Ceny grozy" na warszawskich bazarach. "Jak my do jutra wyżyjemy?" Fot. Marek Bazak / East News ; naTemat.pl

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google.


Odwiedziłem warszawskie bazary i złapałem się za głowę

Odwiedziłem Halę Mirowską oraz bazary przy Alei Lotników, Racławickiej i Wołoskiej. Zacząłem od Wołoskiej. Gdy przechodziłem między straganami, minęło mnie starsze małżeństwo. – Jak my do jutra wyżyjemy? – zapytała kobieta z małą siatką w ręku.

Czytaj także: 180 zł za taki bukiet kwiatów?! Sprzedawca wprost przyznał, w walentynki jesteśmy robieni w balona

Na każdym z bazarów seniorzy wykonywali kilka kółek między wszystkimi stanowiskami, porównując ceny. Przeliczanie kwot było jednak żmudne, bowiem poza jabłkami (Od 2,5 do 4,5 zł) wszystko było drogie.

Wchodzę do pierwszego sklepu kupić wodę. Przy okazji chciałem zapytać o cenę borówek, jednak uprzedziła mnie inna klientka. – 45 zł za borówki? O nie nie, to nie – powiedziała, odchodząc do innych stanowisk.

"Taniej" mogła je kupić w cenach od 30 do 40 złotych za kg. Emocje na bazarach budziły również truskawki. – Aż tyle za truskawki? Ale to chociaż nasze? – powiedziała zaskoczona kobieta, widząc cenę 18 zł za kg. Niektóre krajowe, niektóre importowane, ale ceny i tak oscylowały wokół 15-20 zł.

Czytaj także: Inflacja sięgnęła 12,3 proc... Pielęgniarki chcą podwyżek

O ceny truskawek zagaduję jedną z klientek. – W zeszłym roku mieliśmy aferę z malinami. 10 złotych za pudełko, a rolnik z tego złotówkę miał. To jest złodziejstwo – przypomniała – A już mówią, że będzie jeszcze drożej w tym roku – dodała.

Ceny truskawek i borówek zwalają z nóg. "Myślałam, że resztę jak dostanę"

– To jest zdzierstwo "po drodze". Jak sprzedają przez pośredników, to dla uprawcy zarobku nie ma. Ja rozumiem, narzucić marżę, ale nie ponad 100 proc. – stwierdza. Jak ocenia, na zaporowych cenach traci i klient i sprzedawca. Jeden nie kupi, a drugi wyrzuci towar do kosza.

Zagaduję o truskawki inną kobietę. – My to pod domem na skrzyżowaniu kupujemy prosto od rolnika. Tam jest taniej, bo nie ma pośredników. A przy pośrednikach to po drodze każdy chce zarobić – tłumaczy.

Czytaj także: Kociarze przecierają oczy ze zdumienia. Ceny żwirku do kuwet szaleją. Dlaczego koci żwirek drożeje?

Widzę pomidory "krajowe" i "malinowe" po 10 zł za kg. Podróżując po warszawskich bazarach znalazłem odmianę po 6 zł za kg, ale wątpię, czy były zdatne do spożycia. Za koktajlowe zapłacimy 25 zł za kilogram.

Morele 20 zł za kilo, mandarynki 11 zł za kilo, pomarańcze 10 zł za kilo, a cytryny 9 zł za kilo. A jeśli lubicie szparagi z jajkiem, to lepiej poszukajcie tańszych przepisów. Kosztują od 10 do 15 zł. Dodając do tego cenę jajek i masła...

Mijam kolejne bazary. Starsza pani płaci za siatkę zakupów. – Matko, myślałam, że z tych 50 zł to resztę jakąś dostanę – usłyszałem – No takie mamy czasy – skwitował sprzedawca.

Czytaj także: Glapa forever. Złoty się sypie, ale prezes NBP to oczko w głowie Kaczyńskiego. Dlaczego?

Widzę ceny ziemniaków. Wahają się od 3 do 4 zł w zależności od bazaru. Zagaduję kobietę w średnim wieku i mówię, że chociaż za to nie trzeba przepłacać. – Stare ziemniaki za 3,5 zł? To dla pana niska cena? Nie tak dawno temu były po 2 zł – zarzuciła.

Inflacja w Polsce coraz wyższa, ceny rosną, a ludzie myślą, jak przeżyć

Gdy w listopadzie sprawdzałem, jak wzrosły ceny w Biedronce, myślałem, że mamy do czynienia z szalejącą drożyzną. Wówczas ekonomista Marek Zuber wyjaśnił, że to dopiero początek.

– Najbardziej prawdopodobny scenariusz to około 10 proc. inflacji na początku przyszłego roku – przepowiedział. Teraz inflacja wynosi 12,3 proc. Problemy Polaków próbował rozwiązać Mateusz Morawiecki. Polityk na początku lutego tymczasowo zlikwidował VAT na żywność i obniżył podatek na paliwa.

Czytaj także: Szpitalne posiłki mogą być jeszcze gorsze. Odchudzi je drożyzna

Wówczas także zweryfikowałem "sukces" ogłoszony przez rząd. W Lidlu mogliśmy zaoszczędzić grosze. W Biedronce taniej było tylko za mięso i jajka, a nasz premier fotografował się na stacji Orlenu, choć wiadomo było, że w nadchodzących miesiącach będzie jeszcze gorzej.

Po wybuchu wojny Zjednoczona Prawica otrzymała genialny oręż o nazwie "Putinflacja". W rozmowie z naTemat narrację rządu skomentował były premier Marek Belka. – Za ekscesy polityki gospodarczej i festiwal wydatków państwowych, które mamy od wielu lat, trzeba w końcu zapłacić – powiedział.

Czytaj także: https://natemat.pl/413044,zdjecie-morawieckiego-wywolalo-istna-burze-nas-na-luksusy-nie-stac