Jeździłem przez tydzień tym elektrykiem i mam do powiedzenia jedno wielkie WOW i jedno "ALE"
Autem przejechałem ok. 1000 kilometrów w niemal wszystkich scenariuszach. W trasie, na drodze krajowej, ekspresowej, po mieście, z rodziną, samemu, na zakupach, w dojazdach do pracy. Na te siedem dni EV6 stała się częścią naszej rodziny i faktycznie można było sprawdzić na własnej skórze, jak posiadanie elektryka wygląda w praktyce.
Rzadko zdarza się, by wersja koncepcyjna samochodu tak bardzo przypominała finalny produkt. Zazwyczaj jest wykastrowana z najciekawszych elementów, bo gdy do projektantów dołączają inżynierowie i księgowi, sporo rozwiązań zostaje urealnionych.
W przypadku KIA EV6, nowiutkiego elektryka od koreańskiego producenta, jest nieco inaczej. Samochód naprawdę bardzo mocno przypomina swój prototyp. A to znaczy, że wygląda naprawdę zjawiskowo.
EV6 to auto, które jest projektem stworzonym zupełnie od zera. To pełnoprawny elektryk od KIA, który nie miał swojego poprzednika. Wygląda tak, jak powinny dziś wyglądać auta elektryczne. Wyróżnia się już z daleka, jest odważny (spójrzcie na ten opływowy tył z pasem świetlnym przez całą długość), nowoczesny, żeby nie powiedzieć futurystyczny, ale jednocześnie nie wygląda karykaturalnie.
Jest też trochę akcentów, które robią różnicę jak np. spoiler dachowy, chowane klamki, inna struktura karoserii na nadkolach czy w niektórych elementach nadwozia. I oczywiście nowe logo, którym są sygnowane najnowsze samochody ze stajni KIA. Odważne, na pierwszy rzut oka lekko nieczytelne, ale fajne.
Generalnie KIA w ostatnich latach poczyniła jeden z największych postępów ze wszystkich marek. Dzisiejsze portfolio tego producenta jest naprawdę sensowne. Przeszli metamorfozę, dzięki której mają świetne połączenie nowoczesnych i atrakcyjnych aut w rozsądnej cenie i praktycznym wymiarze. Na tle swojej konkurencji naprawdę się wyróżniają. Wystarczy wspomnieć o Proceed, nowym Sportage, Sorento czy w końcu nieoczywistym Stingerze. Może to tylko kwestia gustu, ale jeśli tak, to w mój trafiają.
EV6 to taki suv coupe, czyli modna dziś motoryzacyjna sylwetka. To, co zaskakuje, to rozmiar. To żadne tam malutkie elektryczne "pierdzikółko", to naprawdę potężne auto. Na zdjęciach tego nie widać, ale jest naprawdę szeroko. Co ciekawe, w ogóle nie sprawia to, że auto jest ociężałe.
Sylwetka to zdecydowanie ogromny plus tego samochodu. Mimo że to "tylko KIA", naprawdę zwraca uwagę na ulicy. Zaskakująco często wśród... innych właścicieli aut tej marki. Tak powinny wyglądać elektryki: wyróżniają się, są ewidentnie inne od "zwykłych" aut, a jednocześnie nie jest to absurdalny statek kosmiczny.
W środku jest za to kosmicznie dużo miejsca. Poważnie, nie pamiętam kiedy ostatni raz na tylnej kanapie było tyle miejsca na nogi. Nad głową – mimo sylwetki coupe – przy ponad 180 cm wzrostu również czeka nas spory zapas. Na to wrażenie przestronności wpływa bez wątpienia fakt, że podłoga w całym samochodzie jest całkowicie płaska. Do tego z przodu dochodzą przeogromne schowki na telefon, klucze i wszystkie pierdoły. Raj dla każdego, kto lubi mieć dużo rzeczy pod ręką, a jednocześnie bez zagracenia wnętrza.
I tutaj przechodzimy do największego dla mnie minusa, którego przeboleć nie mogę. Wielkie i przestronne auto, które oferuje śmieszny bagażnik, w którym nie byłem w stanie zmieścić wózka-spacerówki na wprost. Musiałem położyć go bokiem, co sprawiło, że cały kufer był już zajęty. Z przodu jest dodatkowy bagażniczek na jakiś plecak, ale to nie ratuje sytuacji.
Finalnie gdy oparcia foteli postawiliśmy prawie że pionowo (komfort jazdy z tyłu nieco się zmniejszył), udało się na styk i centymetry zmieścić wózek i trzy torby, ale po aucie tej wielkości nie spodziewałem się tutaj takiej gimnastyki.
Klimat nowoczesności utrzymuje się za deską rozdzielczą. Duża, mięsista kierownica, na której króluje logotyp. Pod lewym kciukiem przycisk do zmiany trybów jazdy (Eco, Normal, Sport), a po bokach standardowa obsługa komputera pokładowego.
Sam system infotainment i zarządzanie całym "statkiem" na starcie potrafi być przytłaczający. Przed oczami mamy dwa spore ekrany, ale naprawdę solidną chwilę zajęło mi zorientowanie się, co i jak. W większości to ekrany i przyciski dotykowe, ale pokrętła zachowano do kontroli temperatury (dzięki Bogu!). Żeby jednak ją zmieniać, najpierw trzeba też przeklikać się dotykowo.
Jeśli miałbym się do czegoś czepiać, to do oprogramowania, które moim zdaniem wizualnie i prędkością działania odstaje od całej otoczki nowoczesności tego auta. Trochę jakbyś nagle przesiadł się na stary telefon, gdy już przyzwyczaiłeś się do tego, ja wszystko śmiga i wygląda w nowym.
Przejdźmy jednak do tego, co w przypadku elektryków ciekawi najbardziej, czyli praktycznego wymiaru. Tutaj KIA EV6 totalnie pozamiatała. Naprawdę, po tygodniu z tym autem z pełną odpowiedzialnością mógłbym powiedzieć: to jest elektryk, do którego mógłbym się przesiąść (jako drugie auto w rodzinie) i nie frustrowałbym się co kilka dni.
Oczywiście, jak w przypadku każdego auta na prąd, wymaga to pewnych kompromisów, ale jesteście w stanie je przełknąć.
Jak wygląda kwestia zasięgu? Solidnie. Deklarowane 500 przejechanych kilometrów jest jak najbardziej osiągalne, czyli dla psychiki kierowcy to duży plus i ważna rzecz. Mnie udało się dojechać do 450, miałem jeszcze trochę zapasu, ale akurat trafiliśmy ładowarkę i zdecydowaliśmy się doładować.
"Spalanie" (w elektrykach to zużycie mocy) plasuje się na poziomie ok. 15 kW/h w trasie. To fenomenalny wynik! Po paru dniach w mieście wzrosło do 17 kW/h, ale nadal to coś, czego oczekujesz od aut na prąd.
A jak wygląda kwestia ładowania? EV6 jest w stanie przyjąć moc nawet do 240 W z szybkiej ładowarki. To jednak warunki wyjątkowe i na chwilę obecną na co dzień raczej niespotykane. Tam od 10 do 80 proc. naładujecie się w 18 minut.
Co na to codzienność? Udało mi się dorwać ładowarki i mocy nawet 90 kW, które ładowały ekspresowo. Do tego stopnia, że nawet jako kierowca nie zwracałem na to większej uwagi np. od 50 do 80 proc. w zaledwie 18 minut, a w 44 minuty do pełna. Były też 50-tki czy 22-jki (+80 km w trakcie 50-minutowych zakupów). Ostatecznie zostaje wam też zwykłe gniazdko, ale tam już leci powolutku do tego stopnia, że w sobotę wieczorem pełne naładowanie pokazuje dopiero za 2 dni. Tak, dobrze czytacie.
Na koniec zostawiłem absolutny masterpiece. Biorąc pod uwagę dzisiejsze zaawansowanie technologiczne w motoryzacji, nie jest to nic specjalnego, a jednocześnie pokazuje, że ostatecznie geniusz zawsze tkwi w prostocie i pomyśle.
Boczne lusterka wzbogacono o małą kamerkę, która za każdym razem, gdy włączycie kierunkowskaz, pokazuje wam na ekranie obraz z martwego pola. Dzięki temu macie pełen ogląd na sytuację, widzicie, czy ktoś się tam przypadkiem nie chowa, ile brakuje do krawędzi jezdni czy krawężnika, by nie porysować felg. Cudo! Zdecydowanie wolę tego typu rozwiązanie niż kamery zamiast lusterek w Audi e-tron. Rozwiązanie efektowne, ale nie do końca efektywne.
Auto generalnie jest przeładowane systemami wspomagającymi, które czuwają nad kierowcą z każdej strony. Czasami nawet aż za bardzo, więc wyłączałem sobie wyjątkowo czułą kontrolę opuszczania pasa z lekko irytującym dźwiękiem.
Ile kosztuje ta zabawa? No właśnie nie tak dużo, jak w przypadku elektryków mogłoby się wydawać. Najbardziej podstawowa wersja zaczyna się od 184 tys. złotych. Potem odpowiednio mamy 198 tys. (Plus), 222 tys. (GT Line) i 299 tys. złotych (GT). Generalnie na taką sensowną wersję musicie liczyć 230-250 tys. złotych.
Werdykt? KIA EV6 to dzisiaj jeden z najciekawszych i najpraktyczniejszych elektryków na rynku. Świetny wygląd, przestronne wnętrze, super technologia, niezła cena, atrakcyjny zasięg i ładowanie. Z minusów bagażnik, który dla rodziny z dzieckiem wygląda jak żart, nieco rozczarowujące oprogramowanie i nie najlepsze sterowanie komputerem pokładowym.
Jeśli szukacie elektryka, musicie rozważyć tę opcję. Jeśli o elektryku nie myślicie, przynajmniej z ciekawości sobie spróbujcie. Właśnie takimi autami powinno przekonywać się do elektromobilności.