Buda kandydatem PiS na prezydenta? "Ma taki europejski sznyt... jak Trzaskowski"

Anna Dryjańska
23 maja 2022, 10:10 • 1 minuta czytania
Beata Szydło, Elżbieta Witek, Marek Magierowski – takie propozycje padały na giełdzie nazwisk PiS w wyborach prezydenckich 2025 roku. Teraz dołączyło do nich kolejne: Waldemar Buda. Mimo zajmowania eksponowanego stanowiska minister rozwoju i technologii jest względnie mało znany. Kim jest Waldemar Buda i jak posłowie PiS oraz opozycji oceniają jego potencjalną kandydaturę?
Prezydent Andrzej Duda w momencie powołania ministra Waldemara Budy do Rady Dialogu Społecznego. fot. Waldemar Duda / Facebook

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google.


Wybory planowo mają się odbyć za 3 lata, ale spekulacje kto będzie kandydatem PiS na prezydenta, już trwają. W 2025 roku kończy się druga, ostatnia kadencja Andrzeja Dudy, więc zgodnie z Konstytucją RP obóz rządzący musi wystawić kogoś innego.

Prezydent to kluczowy element politycznej układanki. Gdyby opozycja przejęła władzę, prezydent z PiS pozwoliłby partii Jarosława Kaczyńskiego wkładać kij w szprychy nowego rządu. Z kolei w przypadku trzeciej kadencji Prawa i Sprawiedliwości "własny" prezydent ułatwiłby funkcjonowanie Zjednoczonej Prawicy, przyklepując swoim podpisem kolejne projekty ustaw przegłosowywane przez sejmową większość.

Buda jak Duda?

Waldemar Buda? Jest młody, kreatywny, pracowity. To byłaby bardzo ciekawa propozycja – mówi naTemat.pl poseł PiS, który podkreśla, że przyszłość należy do młodzieży. W polskiej polityce 40-letni Buda należy właśnie do tej kategorii wiekowej. Czy urodzony w Turku minister ma szanse na to, by zasiąść w Pałacu Prezydenckim?

Prominentny polityk Platformy Obywatelskiej ma wątpliwości. – Buda jak Duda? Nie sądzę. To nie przejdzie drugi raz. Scena polityczna bardzo się zmieniła, a Polacy nie dadzą się nabrać – ocenia członek największej partii opozycyjnej.

Na podobieństwa między Dudą a Budą zwraca uwagę większość naszych rozmówców: zarówno z PiS, jak i opozycji.

Obaj politycy przed kampanią prezydencką byli względnie mało rozpoznawalni. Zarówno Duda, jak i Buda są z wykształcenia prawnikami. Minister swego czasu udzielał się zresztą w tzw. Dudapomocy, zainaugurowanej w okresie przedwyborczym inicjatywie polegającej na udzielaniu obywatelom pomocy prawnej. Buda, podobnie jak Duda podczas pierwszej kampanii, jest chwalony za pracowitość, ambicję i ma wizerunek umiarkowanego – jak na PiS – polityka.

– Buda miałby ten sam problem, jak Duda w 2015 roku: przyciągnięcie centrowego wyborcy. Bez tego nie ma nawet co marzyć o Pałacu Prezydenckim – przyznaje w rozmowie z naTemat.pl inny parlamentarzysta Prawa i Sprawiedliwości.

Nietypowy "pisowiec"

Z obozu władzy dochodzą jednak głosy, że to, co dla Budy byłoby wyzwaniem, w przypadku Szydło czy Witek jest praktycznie niemożliwe. Byłej premier wytykano by choćby nagrody dla ministrów albo niedrukowanie wyroku Trybunału Konstytucyjnego (wstrzymującego upartyjnianie wymiaru sprawiedliwości), a marszałek Sejmu unieważnienie przegranego przez PiS głosowania ws. TVN (tzw. reasumpcja).

– Buda nie wygląda jak typowy pisowiec – przyznaje poseł Lewicy. – Jest młody, z dobrą prezencją, nie pakuje się w światopoglądówkę. Ma taki europejski sznyt... jak Trzaskowski. Są nawet do siebie podobni z wyglądu – kontynuuje polityk opozycji. Dodaje, że ewentualne starcie prezydenckie Buda–Trzaskowski przypominałoby "pojedynek tytanów".

Podobną opinię o wizerunku ministra słyszymy w Polsce 2050: – Buda nie kojarzy się z wystąpieniami anty–LGBT ani antyaborcyjnymi, a to wystarczy, by w PiS znalazł się na środkowej ławce. Bardzo się stara być przezroczysty i mu to wychodzi.

Posłowie opozycji wskazują kolejny udany manewr Budy, który kilka dni temu ogłosił, że rząd dogadał się z Komisją Europejską, więc do Polski popłyną unijne pieniądze na Krajowy Plan Odbudowy. Wstrzymane od miesięcy środki (KE domaga się od PiS odpartyjnienia wymiaru sprawiedliwości m.in. poprzez likwidację tzw. izby dyscyplinarnej) miałyby trafić nad Wisłę na przełomie sierpnia i września.

– Buda bardzo sprawnie chował się za plecami innych, gdy pieniędzy nie było na horyzoncie. Nie chciał być kojarzony z klęską. Teraz wszem i wobec ogłasza sukces. Jeśli znowu nic z tego nie wyjdzie, nie zdziwię się, jeśli znowu zniknie – mówi naTemat.pl jeden z parlamentarzystów opozycji.

Marek Belka, europoseł wybrany z listy Koalicji Europejskiej, zwrócił uwagę na pewną prawidłowość dotyczącą Budy i KPO – zrobił to w charakterystycznym dla siebie stylu.

"Pan Buda 12.07.21 r. 'uzgodnił z Komisją Europejską praktycznie wszystkie reformy i inwestycje w KPO'. Dziś, 10 miesięcy później, twierdzi, że uzgodnił praktycznie wszystkie reformy i inwestycje w KPO. Jeszcze chwila i uzgodni praktycznie wszystkie reformy i inwestycje w KPO" – napisał były premier na Twitterze.

W PiS-ie jednak kojarzenia Budy z przedłużającym się czekaniem na europejski przelew się nie boją. – To mu nie zaszkodzi – słyszymy.

Buda w Łodzi, Buda w Warszawie

Waldemar Buda trafił do Sejmu w 2015 roku, gdy od roku sprawował mandat radnego Łodzi (w wyborach samorządowych zdobył 4 403 głosy, a w parlamentarnych 15 028 głosów). Wcześniej blisko współpracował z Januszem Wojciechowskim, gdy ten należał jeszcze do Polskiego Stronnictwa Ludowego (potem przeniósł się do PiS).

Na Wiejskiej Buda został szeregowym posłem – ale w końcu stanął w blasku reflektorów. Pomogło zrządzenie losu. W 2018 roku ówczesna rzeczniczka rządu Joanna Kopcińska nie przyjęła propozycji ubiegania się o stanowisko prezydenta Łodzi. Jarosław Kaczyński jako kandydata PiS wskazał wówczas Budę. Ten skupił się na prawach lokatorskich (co kontynuuje jako minister będąc twarzą programu Mieszkanie Bez Wkładu Własnego).

Wybory już w pierwszej turze wygrała urzędująca prezydentka miasta Hanna Zdanowska (Platforma Obywatelska), która zdobyła 70,22 proc. głosów. Buda zajął drugie miejsce, uzyskując 23,65 proc. poparcia.

– Nikt nie miał szans wygrać ze Zdanowską. Mimo to Buda osiągnął w Łodzi imponujący wynik jak na polityka PiS – mówi poseł, który przyglądał się kampanii Budy w historycznie socjalistycznym mieście. Dodaje, że kandydat PiS "trochę przesadził z banerami wyborczymi".

Kilka miesięcy później, pod koniec pierwszej kadencji PiS, Buda został wiceministrem inwestycji i rozwoju. Przegrana kampania na prezydenta Łodzi była właśnie tym: inwestycją.

W wyborach parlamentarnych w 2019 roku Buda zdobył w Łodzi już ponad 50 tys. głosów "przeskakując" ministra kultury Piotra Glińskiego i byłego wojewodę Zbigniewa Raua. W nowym rządzie Mateusza Morawieckiego objął funkcję wiceministra funduszy i polityki regionalnej.

W kwietniu 2022 roku Buda doczekał się teki ministerialnej: został szefem resortu rozwoju i technologii. – To członek frakcji Morawieckiego. Premier nie powierzałby drogiego sobie stanowiska osobie, do której nie ma pełni zaufania – mówi poseł opozycji.

A parlamentarzysta PiS dodaje: – Za krótko jest ministrem, by go oceniać od strony merytorycznej. W mediach jest rzutki, bystry, zawsze dobrze przygotowany. Oby w resorcie było podobnie.

Znaczący polityk KO zgadza się co do oceny jakości wystąpień ministra. – Mieliśmy okazję spotkać się w studio telewizyjnym. To wymagający przeciwnik – zaznacza. Po chwili dorzuca: – W Łodzi jest jednak kontrowersyjny, bo unijne pieniądze dla regionu płyną po linii partyjnej.

Szachista, który biega

Klubowy kolega Budy dostrzega zalety jego ewentualnej kandydatury. – Ma młodą żonę, dwójkę dzieci. To dobra wizerunkowo rodzina – ocenia.

Kolejna cecha Budy, na którą wskazują zarówno politycy PiS, jak i opozycji, to kultura osobista. Parlamentarzysta obozu rządzącego wyjaśnia, co dokładnie ma na myśli.

– Buda mówi "dzień dobry" wszystkim posłom, których zna, a nie tylko kolegom z PiS. Takie kłanianie się ponad podziałami to wcale nie jest norma – tłumaczy. Następnie zaznacza, że politycy, którzy ostentacyjnie ignorują parlamentarzystów z innych partii, reprezentują opcje "od prawa do lewa".

W PiS zwracają uwagę na kolejny plus: Buda jest wysportowany. Na swojej stronie internetowej chwali się corocznym, charytatywnym biegiem do klasztoru na Jasnej Górze, który zainicjował w 2017 roku. Za każdy kilometr przebiegnięty przez uczestnika państwowa KGHM wpłaca 10 zł na konto fundacji biskupów rzymskokatolickich Caritas.

Buda uprawia też jednak bardziej wymagający umysłowo sport: szachy. To sport, który wymaga planowania przynajmniej kilku ruchów do przodu – i to w różnych wariantach rozgrywki.

Ale nie tylko on może przestawiać figury na szachownicy. Zarówno w PiS–ie, jak i opozycji posłowie zastanawiają się, o co chodzi z tym nagłym wypłynięciem Budy. Najpierw został ministrem, potem głośno zrobiło się o nim w związku z KPO, kilka dni temu Duda powołał go do Rady Dialogu Społecznego, a teraz mówi się o nim jako potencjalnym kandydacie na prezydenta.

– Nie jestem pewna, czy to zwykła giełda nazwisk... – zaznacza posłanka PiS. Polityczka nie wyklucza, że doniesienia medialne to wcale nie są kontrolowane przecieki z kierownictwa PiS, które testuje, jak przyjęte byłyby poszczególne kandydatury, ale działalność "życzliwych" z partii, pragnących utrącić Budę, który (za) szybko robi karierę w polityce.

Wtóruje jej osoba z kierownictwa Polski 2050: – Może chodzi o to, co z pogłoską o premier Leszczynie: o "spalenie" Budy, tak by nie został kandydatem na prezydenta. Morawiecki straci pewność co do jego sterowalności, zrobi się wokół niego pustynia, będzie po sprawie.

Gdy pytamy jednego z posłów PiS, czy jest pewien, że nie chce, by jego nazwisko pojawiło się w tekście o ministrze, skoro mówi o nim same dobre rzeczy, ten reaguje szybko. – Wolę być anonimowy. Lepiej się nie wychylać – kończy.

Czytaj także: https://natemat.pl/379203,monika-pawlowska-dlaczego-przeszla-z-lewicy-do-gowina-a-potem-do-pis