Węgierskie tablice rejestracyjne dają przywileje. Orbán walczy z pewnym rodzajem turystyki
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
- W ten sposób rząd Viktora Orbána chce zwalczać tzw. turystykę paliwową
- Decyzję ogłosił w czwartek szef kancelarii premiera Węgier Gergely Gulyas. Jak stwierdził, zjawisko to "zagrażało zaopatrzeniu w benzynę"
- W czwartek Węgry wprowadziły także nowe podatki od tzw. dodatkowych zysków
Cudzoziemcy nie będą mogli kupować na Węgrzech benzyny po niższej cenie. Zmiany wejdą w życie już w piątek. Taką decyzję podjął rząd premiera Viktora Orbána, a szczegóły przedstawił w czwartek szef jego kancelarii.
"Kierowcy dopuszczali się jednak nadużyć"
Gergely Gulyas powiedział na konferencji prasowej, że na Węgrzech do tej pory można było tankować paliwo po najniższej cenie w Europie i – szczególnie w rejonach przygranicznych – powstało przez to zjawisko "turystyki paliwowej", a to z kolei "zagrażało zaopatrzeniu w benzynę".
Przypomnijmy, że w połowie listopada Węgry wprowadziły limit cen benzyny. Jak tłumaczył wtedy szef kancelarii węgierskiego premiera, zdecydowano o wprowadzeniu maksymalnych cen paliw, aby "ochronić konsumentów przed ich gwałtownym wzrostem i ograniczyć inflację". Zapowiedziano też, że każde naruszenie przepisów w tej specjalnej "tarczy" będzie surowo karane – od 1260 do 37 830 zł (od 100 tys. do 3 mln forintów).
Czytaj także: "Autokrata już tak ma". Dlaczego Orbán "uszczęśliwił" Węgrów nowym stanem zagrożenia?
Węgierski rząd zostawił sobie furtkę do ewentualnego przedłużenia obowiązywania regulacji i z tej opcji skorzystał. Obecnie cena benzyny 95-oktanowej i zwykłego oleju opałowego nie może przekraczać 480 forintów (około 5,76 zł) za litr.
To najtaniej w całej Europie. Zdaniem Gulyasa kierowcy dopuszczali się jednak nadużyć w związku z różnicą cen paliw na Węgrzech i w innych krajach, gdzie za litr benzyny trzeba zapłacić dużo więcej.
Teraz zdecydowano się więc wyłączyć kierowców samochodów zarejestrowanych za granicą z możliwości kupna tańszych paliw. Zagraniczni kierowcy będą nadal mogli tankować na Węgrzech, ale po cenie rynkowej.
Nowe podatki od "dodatkowych zysków"
W czwartek Węgry wprowadziły także nowy podatek od tzw. dodatkowych zysków, wypracowanych przez firmy, banki czy koncerny energetyczne. Szacowane wpływy mają wynieść w tym i przyszłym roku 800 miliardów forintów, czyli... 2,2 miliarda dolarów.
Jak podaje Reuters, premier Orbán musi zwiększyć dochody, aby wzmocnić finanse państwa po "przedwyborczym szale wydatków" i wprowadzeniu limitów cen np. za paliwa, które pomogły mu odnieść zwycięstwo w wyścigu wyborczym.
Czytaj także: Czy da się wyrzucić Węgry Orbána z UE? Nie, ale... "Istnieje inna broń"
W reakcji na zapowiedź wprowadzenia nowej daniny, jak wskazał Reuters, akcje koncernu energetycznego MOL na giełdzie w Budapeszcie straciły ponad 9 proc. Notowania największego banku komercyjnego OTP spadły o prawie 10 proc., natomiast węgierskiego dostawcy usług telekomunikacyjnych Magyar Telekom – o przeszło 4 proc.
Przypomnijmy, że w kampanii Viktor Orbán obiecywał złote góry, a tuż po wygranych wyborach zaczął przygotowywać Węgrów na nagłe cięcia i oszczędności. Jak tłumaczył podczas wystąpienia, nie wie, czy uda się utrzymać wszystkie tarcze antykryzysowe.
Czytaj także: https://natemat.pl/413854,bruksela-chce-stworzyc-wielomilionowy-fundusz-oran-odwroci-sie-od-putina