Michał Szpak ma prawo do coming outu na własnych zasadach, ale queerbaiting nie jest ok

Ola Gersz
17 czerwca 2022, 18:00 • 1 minuta czytania
Nie należę do osób, które wymagają od innych ludzi deklaracji i nie uważam, że każdy potrzebuje etykietki. Jednak sugerowanie, że jest się osobą queer w kraju, w którym każde takie wyznanie osoby publicznej przyczynia się do walki o prawa społeczności LGBTQ i jednoczesne podkreślanie, że nie ma żadnego coming outu, nie jest w porządku. Michał Szpak absolutnie nic nie musi, ale powinien rozumieć wagę swoich działań, nawet jeśli słowo queer to dla niego jedynie... "świetlisty świr".
Michał Szpak nie zrobił coming outu, ale sam wpadł we własną pułapkę Fot. Michal Wozniak/East News

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google


"Queerowa istoto, te słowa queerujemy dla Ciebie. (…) Queerarchia to świat, w którym jesteś tym, kim pragniesz być. (...) Świat, w którym możesz być tak męska, tak kobiecy, tak niebinarne, jak tylko jesteś w stanie to sobie wyobrazić. (…) I jeśli kiedykolwiek, queerowa istoto, poczujesz się sama, to pamiętaj: nigdy nie byłaś, nie jesteś i nie będziesz sama. Bo Queerarchia jest we mnie i w każdym, kto chce żyć jej prawem. (…) Bądź z nami, queerami" – takie słowa pojawiły się w czwartek na Instagramie Michała Szpaka.

O coming oucie wokalisty zaczęły rozpisywać się media, w tym magazyn LGBTQIA "Replika" w swoich mediach społecznościowych, który określił wręcz wpis mianem manifestu. I nie ma co się dziwić – słowa Szpaka faktycznie brzmiały jak deklaracja (zwłaszcza, gdy weźmie się pod uwagę trwający Miesiąc Dumy) i padły na jego oficjalnym profilu (chociaż o tym zaraz).

Jednak wszyscy się pomyliliśmy. Jeszcze tego samego dnia Michał Szpak wszystkiemu zaprzeczył i... pogorszył całą sytuację.

Michał Szpak i coming out, którego nie było

Jak napisał portal Pudelek – "jego (Szpaka – red.) ostatnia aktywność to element pewnego zawodowego projektu". – Jest to oda, która została wystosowana przez organizatora wydarzenia, w którym biorę udział jako juror. Życie miasta nie jest mi obojętne i każda forma wsparcia jest ważna. Miesiąc wolności. Gdybym chciał zrobić coming out, zrobiłbym to w bardziej spektakularny sposób – powiedział Pudelkowi.

Faktycznie, pomyliliśmy się. Słowa Szpaka nie były jego własne – były opisem wydarzenia, który muzyk zamieścił na InstaStories w formie zrzutu ekranu. Media zareagowały pochopnie, nasz błąd. Nie ma tematu.

Jednak Michał Szpak na tym nie zakończył i stwierdził na Instagramie, że... jest osobą queer. "TAK. JESTEM QUEER. Zakochuję się w człowieku, nie w ciele. Kocham ludzkie serca i dusze. Od zawsze jestem reprezentantem wszystkich wolnych ludzi, którzy mają odwagę do życia w zgodzie ze swoimi uczuciami" (pisownia oryginalna) – napisał. Ale jest jedno "ale".

Czym jest QUEER? QUEER to po prostu świetlisty świr. Czuję się świrem i nie wyobrażam sobie być kimkolwiek innym. Dziękuje Pudelkowi za próbę mojego coming outu, lol. Gdy to zrobię – zrobię to tak, że wam kapcie spadną.Michał Szpako swoim "coming oucie"

"Wybacz mi Ojcze, że bałem się tak! Wasza Jowiszja. You’ll be the queer / soon: – dodał Szpak, reklamując swoją nową piosenkę "24na7", w której "pierwszy raz mówi szczerze o Miłości" i która jest jego "własnym hymnem o miłości" ("Miłość / A gdzie miłość jest / Tam ty i ja / Wśród miliardów ludzi wyznajemy jedną").

Dementi Michała Szpaka opublikowała także "Replika", która zamieściła wiele mówiący hasztag #comingback. I podczas gdy pod wpisem wokalisty pojawiły się zachwyty i wsparcie jego fanów, to pod wpisem magazynu posypała się (bardzo) ostra krytyka. Zarzucono Szpakowi tchórzliwość, wycofanie się pod naciskiem... TVP oraz queerbaiting.

Większość komentujących nie wzięła jednak pod uwagę faktu, że słowa Michała nie były jego własne. Ale swój późniejszy wpis napisał już sam. I w tym cały problem.

Queer, czyli kto?

Zostawmy pierwszą wypowiedź w spokoju – nie była autorstwa Szpaka. Jednak dlaczego później nazwał siebie osobą queer, po czym ponownie podkreślił, że żadnego coming outu nie było? O co tutaj chodzi?

Na początku odpowiedzmy sobie na kluczowe pytanie: co oznacza queer? To wcale nie takie oczywiste, gdyż słowo to ma kilka znaczeń, co tłumaczy na swojej stronie internetowej Federacja Znaki Równości.

Słowo queer jest obecnie używane jako termin parasolowy, obejmujący całość społeczności LGBTQ. Queer obecnie coraz częściej jest stosowany jako określenie identyfikacji danej osoby. Stosują go osoby, które nie chcą sprecyzować swojej orientacji seksualnej, ale identyfikują się ze społecznością LGBTQ+ jako całość. Są po prostu nieheteroseksualne i/lub niecispłciowe i nie identyfikują się w pełni bądź wcale z innymi literkami akronimu. Chcą uniknąć ograniczania się do konkretnych restrykcyjnych orientacji i tożsamości oraz uprzedzeń z nimi związanymi. Również jako queer mogą się określać osoby, które po prostu płciowo się nie określają i kulturowo mają problem z identyfikacją swojej płci. Osoby queer mogą odczuwać pociąg do wszystkich tożsamości płciowych.Krycha DembiczakFederacja Znaki Równości

"Należy pamiętać, że określenie queer wciąż może być uważane jako obraźliwe przez niektóre osoby, jednakże wiele osób LGBTQ+, w tym młodych, uważa je jako neutralne lub pozytywne określenie. Młodzież może chcieć stosować tę identyfikację, by uniknąć ograniczania się do konkretnych restrykcyjnych orientacji i tożsamości" – czytamy.

Słowo "queer" w słowniku języka angielskiego oznacza również "dziwny" i "dziwaczny". Czy Michał Szpak w swoim wpisie na Instagramie odnosił się do tego ostatniego określenia? Nie wiadomo. Wokalista raz pisze bowiem, że "zakochuje się w człowieku, nie w ciele", a chwilę potem, że jest "świetlistym świrem".

Moje zdanie? Szpak sam się w tym wszystkim zamotał.

Queerbaiting Michała Szpaka

"Q jest częścią LGBTQIA+. Nazywasz publicznie sam siebie queerem – nazywasz się częścią LGBT – to jest coming out. Nikt jego słowom nie dopisał niczego" – stwierdził jeden z internautów pod wpisem "Repliki" na Instagramie.

To logika, z którą trudno się nie zgodzić. Deklaracja, że jest się osobą queer, jest dziś raczej jednoznaczna i do czegoś zobowiązuje. Zwłaszcza, gdy jest się osobą publiczną. Coming out "znanego i lubianego" to olbrzymie wsparcie dla społeczności LGBTQ, która – co podkreślmy – nie ma w Polsce praktycznie żadnych praw.

Michał Szpak powinien o tym wiedzieć. Nikt nikogo nie zmusza do coming outu i każdy ma prawo do zrobienia tego na własnych zasadach lub nie robienia w ogóle. Media za bardzo pospieszyły się z rewelacjami, nasza wina. Jednak później wokalista sam nazwał siebie queerem, po czym podkreślił, że jest jedynie świrem. Później zapowiedział ewentualny coming out, po którym pospadają nam kapcie i na końcu napisał... "you’ll be the queer / soon". No błagam.

To już jest queerbaiting. Czyli co? Upraszczając: łapanie na tęczę. To sugerowanie wątku (w popkulturze) lub przynależności do społeczności queer, co w rezultacie nie jest prawdą, a jedynie czczą obietnicą.

Queerbaiting to marketingowy lub PR-owy chwyt, który dzisiaj – gdy bycie queer jest dla niektórych... modą – jest powszechny. Widzimy to w serialach, widzimy to w mediach społecznościowych. Rowling stwierdziła, że Dumbledore jest gejem, ale w książkach czy filmach ze świata Pottera nie znalazło to żadnego potwierdzenia. Z kolei Billie Eilish zarzucono queerbaiting w teledysku "Lost Cause".

Czy teraz zrobił to Michał Szpak swoim wpisem o "świetlistym świrze"? Niestety tak. Bycie queer nie jest modą, jest tożsamością. Jeśli to dla wokalisty jedynie bycie dziwnym, to powinien znaleźć sobie inne słowo. Nie musi robić coming outu, ale queerów powinien zostawić w spokoju.

Czytaj także: https://natemat.pl/352933,coming-out-piasecznego-pokazal-nasza-ignorancje-jak-reagowac-na-coming-out