Monika Richardson mówi o wysokich cenach i uderza w rząd. "Będę jeść chrust"

Weronika Tomaszewska-Michalak
22 czerwca 2022, 18:34 • 1 minuta czytania
Monika Richardson w najnowszym wywiadzie nie przebierała w słowach odnosząc się do rosnących cen w Polsce. Ostro podsumowała też działania – a raczej ich brak – ze strony rządzących naszym krajem. Dziennikarka nie ukrywa, że inflacja daje się jej we znaki i musi sięgać do kupki z oszczędnościami.
Monika Richardson ostro o cenach w Polsce. Fot. Wojciech Strozyk/REPORTER

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google

Monika Richardson zyskała sławę jako prowadząca program "Europa da się lubić" w Telewizji Polskiej. Do dziś dla wielu jest legendarną dziennikarką. Jednak jej przygoda z telewizją zakończyła się już jakiś czas temu. Teraz gwiazda nie ma zbyt dobrego zdania na temat stacji TVP i jej prezesa. – Bardzo pozdrawiam Jacka Kurskiego i całą jego ekipę... niech go piekło pochłonie – mówiła w jednym z ostatnich wywiadów.


Czytaj także: "Niech go piekło pochłonie". Monika Richardson w mocnym komentarzu o Jacku Kurskim

To, że nie widzimy już Richardson na szklanym ekranie nie oznacza, że zupełnie wycofała się z mediów. Cały czas aktywnie działa na Instagramie. W jednym z postów napisała, że nie zdecydowała się ostatnio na zakup jedzenia na bulwarach wiślanych w Warszawie. Niektóre ceny zwaliły ją z nóg.

"Czerwcówka. Poprzestałam na piwie z sokiem, bo karkówka z grilla na papierowej tacce 37 złych. Kiełbasa 35. Jak żyć, panie premierze?" - czytamy w jej wpisie.

Richardson o inflacji. Dziennikarka uderza w rząd

Monika Richardson w ostatniej rozmowie z portalem Jastrząb Post odniosła się do tej publikacji. Nawiązała do stale rosnącej inflacji. Nie szczędziła przy tym gorzkich słów w kierunku rządzących.

- Skandalem jest to, jak wysokie są ceny w Polsce, jak wysoka jest inflacja. I nie wygląda na to, żeby ktoś się tym szczególnie przejmował – mówię tu o sferze rządzącej. Uważam, że stoimy na skraju katastrofy. Prowadzę bardzo wiele kongresów, seminariów poświęconych gospodarce szeroko pojętej i wszyscy biją na alarm, oprócz rządku - stwierdziła.

Zachowanie polityków jest dla niej niezrozumiałe. - Bo jesteśmy u progu poważnego kryzysu gospodarczego, który to kryzys dotknie nie ministrów, tylko nas – kobiety, ludzi tworzących normalne gospodarstwa domowe, płacących kredyty frankowe i nie tylko frankowe. Kupujących chleb i kiełbasę za 35 złotych. To jest coś, co będzie miało dalekosiężne konsekwencje w naszym codziennym życiu. Jest mi bardzo źle z tym, że nikt w moim kraju tego nie widzi - dodała.

Była prezenterka wyznała, że od lat musi korzystać z odłożonych oszczędności. - Ja od wielu lat żyję z tzw. kupki. To jest i tak o niebo lepiej, od większości kobiet, które zapie*****ą na trzech etatach i wracają do domu po to, żeby ogarnąć dzieci i męża. Ale ta kupka już niedługo się skończy - przyznała.

- Ja jestem pełna nadziei i optymizmu na temat mojej cudownej szkoły językowej, mam nadzieję, że to odpali i już się to zaczyna, ale póki co codziennie rano budzę się spocona, bo nie wiem co będzie dalej i czy będę musiała iść na jakąś specjalną jarską dietę, czy będę jeść chrust - powiedziała ironicznie gwiazda.

Czytaj także: https://natemat.pl/400703,richardson-sprzedaje-mieszkanie-w-warszawie-zdradzila-szczegoly-decyzji