"To będzie wypowiedzenie wojny". Miedwiediew straszy NATO "kompletną katastrofą"
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
- Dmitrij Miedwiediew wykorzystał przeddzień szczytu NATO, by stwierdzić, że Krym to "część Rosji", co znaczy, że "na zawsze"
- Zdaniem polityka każda próba ingerencji na Krymie "będzie wypowiedzeniem wojny", czyli "kompletną katastrofą"
- Były prezydent Rosji zaznaczył też, że Rosja wzmocni swoje granice, jeśli Finlandia i Szwecja przystąpią do NATO
W przeddzień szczytu NATO były prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew (obecnie będący na stanowisku wiceprzewodniczącego Rady Bezpieczeństwa tego kraju), po raz kolejny zaczął grozić Zachodowi.
- Dla nas Krym jest częścią Rosji. A to znaczy, że na zawsze. Każda próba ingerencji na Krymie będzie wypowiedzeniem wojny naszemu krajowi – powiedział Miedwiediew, cytowany przez Reutersa.
Jak zaznaczył, jeśli ingerencji dokonałoby państwo członkowskie NATO, oznaczałoby to "konflikt z całym Sojuszem Północnoatlantyckim". - Kompletną katastrofę - dodał tak, żeby nikt nie miał żadnych wątpliwości.
Miedwiediew oświadczył, że jeśli Finlandia i Szwecja przystąpią do NATO, Rosja wzmocni swoje granice i będzie "gotowa do działań odwetowych", co może obejmować perspektywę zainstalowania pocisków Iskander u granic tych krajów.
"Nie wiemy, czy Ukraina będzie istnieć za dwa lata"
Pogróżki byłego prezydenta Rosji to nic nowego. Obiektem jego ataków nierzadko pada również Polska. Polityk chętnie udziela się w mediach społecznościowych, gdzie w ostry i nierzadko absurdalny sposób grozi państwom, które według Kremla, stanowią zagrożenie dla największego kraju świata.
Przed dwoma tygodniami pisaliśmy o tym, jak skomentował doniesienia o planach Kijowa dotyczących energetyki.
- Widziałem komunikat, że Ukraina chce otrzymywać gaz ziemny z zagranicy z płatnością odroczoną na za dwa lata. W przeciwnym razie następnej zimy po prostu zamarznie" - podzielił się swoją wiedzą na Telegramie.
Po jego kolejnym wpisie powiało grozą. - Tylko pytanie: kto powiedział, że za dwa lata Ukraina będzie nawet istniała na mapie świata? - skomentował.
Oznajmił również, że przyszłość Ukrainy to temat obojętny dla państw Zachodu, ponieważ mają inne priorytety. - Chociaż Amerykanie już na to nie patrzą. Tak bardzo zainwestowali w "antyrosyjski" projekt, że wszystko inne jest dla nich drobiazgiem - podkreślił.
"Dranie i szumowiny. Chcą naszej smierci"
Niedawno Miedwiediew postanowił udzielić wyjaśnienia, dlaczego od początku inwazjii Rosji na Ukrainę, publikuje tak agresywne treści na swoich profilach w mediach społecznościowych. - Ludzie często pytają mnie, dlaczego moje posty na Telegramie są tak ostre. Odpowiedź jest taka, że ich nienawidzę- przyznał się premier Rosji, mając na myśli zarówno Ukraińców, jak i przedstawicieli państw zachodnich.
- To dranie i szumowiny. Chcą naszej śmierci [...]. Póki żyję, zrobię wszystko, aby zniknęli - zaznaczył były prezydent.
Pod koniec maja Miedwiediew oznajmił, że o tym, co się dzieje w Ukrainie decyduje Zachód a nie prezydent tego kraju Wołodymyr Zełenski. Jego zdaniem, szczególnie ekspansywne pod tym kątem są Niemcy i... Polska. "Dlaczego Scholz potrzebuje Ukrainy? Odpowiedzi nie trzeba daleko szukać" – zaczął w obszernym wpisie. "Sojusz polsko-pruski, który z całych sił eskaluje sytuację i popycha obłąkanego Zełenskiego do coraz bardziej katastrofalnych wypowiedzi i działań, bardzo skorzysta, jeśli Ukrainy nie będzie na mapie jako państwa" – zarzucił.