"To będzie wypowiedzenie wojny". Miedwiediew straszy NATO "kompletną katastrofą"

Alicja Skiba
28 czerwca 2022, 09:49 • 1 minuta czytania
Odkąd Rosja dokonała inwazji na Ukrainę były rosyjski prezydent Dmitrij Miedwiediew lubuje się w kierowaniu dosadnych pogróżek w stronę Zachodu. Tym razem NATO powinno obawiać się wybuchu trzeciej wojny światowej, jeśli państwo członkowskie organizacji dopuści się "jakiejkolwiek ingerencji" na Półwyspie Krymskim.
Miedwiediew ponownie grozi NATO trzecią wojną światową fot.: AP/Associated Press/East News

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google


W przeddzień szczytu NATO były prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew (obecnie będący na stanowisku wiceprzewodniczącego Rady Bezpieczeństwa tego kraju), po raz kolejny zaczął grozić Zachodowi.

- Dla nas Krym jest częścią Rosji. A to znaczy, że na zawsze. Każda próba ingerencji na Krymie będzie wypowiedzeniem wojny naszemu krajowi – powiedział Miedwiediew, cytowany przez Reutersa.

Jak zaznaczył, jeśli ingerencji dokonałoby państwo członkowskie NATO, oznaczałoby to "konflikt z całym Sojuszem Północnoatlantyckim". - Kompletną katastrofę - dodał tak, żeby nikt nie miał żadnych wątpliwości.

Miedwiediew oświadczył, że jeśli Finlandia i Szwecja przystąpią do NATO, Rosja wzmocni swoje granice i będzie "gotowa do działań odwetowych", co może obejmować perspektywę zainstalowania pocisków Iskander u granic tych krajów.

"Nie wiemy, czy Ukraina będzie istnieć za dwa lata"

Pogróżki byłego prezydenta Rosji to nic nowego. Obiektem jego ataków nierzadko pada również Polska. Polityk chętnie udziela się w mediach społecznościowych, gdzie w ostry i nierzadko absurdalny sposób grozi państwom, które według Kremla, stanowią zagrożenie dla największego kraju świata.

Przed dwoma tygodniami pisaliśmy o tym, jak skomentował doniesienia o planach Kijowa dotyczących energetyki.

- Widziałem komunikat, że Ukraina chce otrzymywać gaz ziemny z zagranicy z płatnością odroczoną na za dwa lata. W przeciwnym razie następnej zimy po prostu zamarznie" - podzielił się swoją wiedzą na Telegramie.

Po jego kolejnym wpisie powiało grozą. - Tylko pytanie: kto powiedział, że za dwa lata Ukraina będzie nawet istniała na mapie świata? - skomentował.

Oznajmił również, że przyszłość Ukrainy to temat obojętny dla państw Zachodu, ponieważ mają inne priorytety. - Chociaż Amerykanie już na to nie patrzą. Tak bardzo zainwestowali w "antyrosyjski" projekt, że wszystko inne jest dla nich drobiazgiem - podkreślił.

"Dranie i szumowiny. Chcą naszej smierci"

Niedawno Miedwiediew postanowił udzielić wyjaśnienia, dlaczego od początku inwazjii Rosji na Ukrainę, publikuje tak agresywne treści na swoich profilach w mediach społecznościowych. - Ludzie często pytają mnie, dlaczego moje posty na Telegramie są tak ostre. Odpowiedź jest taka, że ich nienawidzę- przyznał się premier Rosji, mając na myśli zarówno Ukraińców, jak i przedstawicieli państw zachodnich.

- To dranie i szumowiny. Chcą naszej śmierci [...]. Póki żyję, zrobię wszystko, aby zniknęli - zaznaczył były prezydent.

Pod koniec maja Miedwiediew oznajmił, że o tym, co się dzieje w Ukrainie decyduje Zachód a nie prezydent tego kraju Wołodymyr Zełenski. Jego zdaniem, szczególnie ekspansywne pod tym kątem są Niemcy i... Polska. "Dlaczego Scholz potrzebuje Ukrainy? Odpowiedzi nie trzeba daleko szukać" – zaczął w obszernym wpisie. "Sojusz polsko-pruski, który z całych sił eskaluje sytuację i popycha obłąkanego Zełenskiego do coraz bardziej katastrofalnych wypowiedzi i działań, bardzo skorzysta, jeśli Ukrainy nie będzie na mapie jako państwa" – zarzucił.

Czytaj także: https://natemat.pl/421951,rosyjski-atak-na-centrum-handlowe-co-najmniej-6-osob-zginelo