Karma is a *****. Wrogość, krzyki i wulgaryzmy wróciły do PiS – i wszyscy są tam nagle oburzeni
Na początku dość oczywista uwaga: ataki fizyczne na kogokolwiek, także z powodów politycznych, są nieakceptowalne. Co innego w przypadku pozostałych wyrazów społecznego sprzeciwu.
Dosyć zabawnie jest oglądać ekstwardzieli w roli politycznych płatków śniegu. Chociaż może słowo "półtwardzieli" byłoby lepsze? W końcu elita PiS nadal nie ma nic przeciwko gazowaniu protestujących czy wjeżdżaniu samochodem w kobiety domagające się swoich praw. O nie: wtedy PiS idzie na ostro i chroni swoich funkcjonariuszy.
Problem zaczyna się wtedy, gdy władza posmakuje swojego lekarstwa. Wtedy delikatne kwiatuszki z PiS rwą szaty, wyrażają moralne oburzenie, a przede wszystkim przeżywają wielki szok. Bo z jakiegoś powodu rządząca elita jest święcie przekonana, że może bić obywateli, lżyć ich, poniżać i wyśmiewać, ale obywatele nie mogą nawet na nią krzyczeć.
Najwyraźniej Zjednoczona Prawica nie przewidziała, że po 7 latach takiego traktowania, gdy inflacja szaleje, a ceny energii idą ostro w górę, suweren może nie rzucać jej kwiatów pod stopy, a objazd kraju wiązać się ze stresem. Witamy w rzeczywistości (czytaj: poza studiem TVP).
Jednak dość gadania. Najlepszym komentarzem do oburzenia politycznych półgołąbków pokoju będzie przypomnienie ich własnych słów i zachowań. Oto jak 7 lat temu – i wcześniej – obecna władza nakręcała emocje polityczne w Polsce wobec politycznych konkurentów.
1. Mariusz Kamiński, dziś minister spraw wewnętrznych i administracji: Bądźmy zdeterminowani, pokażmy im, to są tchórze
"Proszę państwa, to co się dzieje w kraju, naprawdę wymaga reakcji społecznej. Naprawdę to nie jest tak, że my chcemy robić politykę na ulicach, ale nie dajmy się zwariować: jesteśmy obywatelami, to jest nasze państwo.
Jeżeli nie zgadzamy się z rządzącymi, to artykułujemy nasze stanowisko w każdy możliwy sposób. W parlamencie staramy się to robić, ale procedury są takie, że mamy bardzo mało możliwości. Arytmetyka jest taka, że mamy małe możliwości. Dajemy świadectwo na każdym kroku: na komisjach, na posiedzeniach plenarnych, ale musimy też brać udział w protestach.
Naprawdę nie dajmy się zwariować: nie ma niczego złego... protesty, demonstracje, są to nasze podstawowe prawa konstytucyjne. Jeśli obywatele się nie zgadzają z jakąkolwiek decyzją rządzących, mają prawo do protestu. Nie dajmy się zwariować propagandzie rządowej, propagandzie mediów sprzyjających temu rządowi, naprawdę. Jeśli oburza nas to, co się dzieje w kraju, bądźmy zdeterminowani, pokażmy im, to często są tchórze".
2. Jarosław Kaczyński, dziś prezes partii rządzącej, zorganizował demonstrację, podczas której spalono kukłę urzędującego prezydenta Lecha Wałęsy (1993)
– Tego rodzaju wydarzenia, jeśli ktoś zna praktyki państw demokratycznych w świecie, i przedtem i potem się wielokrotnie zdarzały. A w Polsce zrobiono z tego niebywałą historię, po prostu po to, by niszczyć jedyną opozycję, która walczyła o uczciwą Polskę – tak spalenie kukły prezydenta Lecha Wałęsy komentował Jarosław Kaczyński z sejmowej mównicy w 2016 roku.
3. Piotr Gliński, dziś minister kultury, komentuje gwizdy na cmentarzu: Zmieńcie sobie państwo społeczeństwo
Prof. Piotr Gliński nie popierał, ale rozumiał gwizdy, jakimi część zgromadzonych na Cmentarzu Powązkowskim powitała premier Ewę Kopacz uczestniczącą w uroczystościach związanych z wybuchem powstania warszawskiego (1 sierpnia 2015).
- Zmieńcie sobie państwo społeczeństwo, to będziecie mieli wtedy wytresowanych uczestników. Nie można mieć pretensji do ludzi. Raczej politycy powinni być bardziej wiarygodni – komentował Piotr Gliński, wtedy jeszcze w opozycji. Potem jako minister, ku oburzeniu rządowych mediów, sam stykał się z "niewytresowanymi" ludźmi.
4. Jacek Sasin, dziś minister aktywów państwowych: Taka jest filozofia zgromadzeń publicznych
- Taka jest filozofia zgromadzeń publicznych. Jeżeli ktoś przychodzi i rozsadzają go emocje, nie powinniśmy osądzać go bardzo negatywnie – tak Jacek Sasin, będąc w opozycji, oceniał wygwizdanie prezydenta Bronisława Komorowskiego, premiera Donalda Tuska i prof. Władysława Bartoszewskiego w roku 2013.
5. Wojciech Wybranowski, naczelny jednej z pisowskich gazet
Wojciech Wybranowski formalnie legitymacji PiS-u nie posiada, jednak w tym zestawieniu znalazł się jako redaktor naczelny "Głosu Wielkopolskiego", kupionego przez PiS za pośrednictwem Daniela Obajtka (Orlenu).
Dziś Wybranowski drży z oburzenia, gdy kobieta uderzy dłonią w limuzynę Jarosława Kaczyńskiego, jednak sam ma na koncie znacznie bardziej spektakularny wyczyn.
W maju 1997 roku Wybranowski, który nie mógł pogodzić się z tym, że społeczeństwo wybrało Aleksandra Kwaśniewskiego, razem z kolegami obrzucił prezydenta jajkami. Sprawcy trafili także pierwszą damę Jolantę Kwaśniewską. Zatrzymała ich francuska policja, bo wszystko odbyło się Paryżu.
***
Podsumowując przekaz PiS: Protest jest konstytucyjnym prawem. Spalenie kukły polityka to nic takiego. Jeśli władzy się nie podoba, to niech sobie zmieni społeczeństwo. Taka jest filozofia zgromadzeń publicznych.