Kuriozum w "Wiadomościach" TVP. Zastanawiano się, kto... każe Tuskowi kandydować
- "Wiadomości" TVP postanowiły wytropić tych, którzy "każą" Donaldowi Tuskowi kandydować w wyborach parlamentarnych
- Materiał wyemitowany w poniedziałkowym, głównym wydaniu trwał nieco ponad 3,5 minuty
- Dowiedzieliśmy się na przykład, że "działania Tuska w Polsce nie oznaczają działań na rzecz Polski"
– Nie milkną echa słów Donalda Tuska, dla którego praca w polskim Sejmie to – tu cytat – "upiorna myśl" – tymi słowami Danuta Holecka rozpoczęła zapowiedź materiału w poniedziałkowym, głównym wydaniu "Wiadomości" TVP, zatytułowanego "Kto i po co każe Tuskowi kandydować?".
Prowadząca dodała też, że "politolodzy zwracają uwagę, że szef Platformy Obywatelskiej mówi o swoim przymusowym kandydowaniu". – Pojawiają się pytania, kto każe Tuskowi kandydować, skoro z zakulisowych rozmów w opozycyjnej telewizji wynika, że on sam nie chce – mówiła Holecka.
Materiał trwał nieco ponad 3,5 minuty. Według autora Adriana Boreckiego "przymus kandydowania" przez Tuska "nabiera nowego sensu w kontekście niedawnych słów niemieckiej przewodniczącej Komisji Europejskiej".
"Wiadomości" sprawdzają, "kto każe kandydować Tuskowi"
Na potwierdzenie tej tezy widzowie zobaczyli fragment wystąpienia Ursuli von der Leyen i Donalda Tuska z czerwcowego kongresu Europejskiej Partii Ludowej w Rotterdamie, kiedy to wybrano nowe władze EPL i podziękowano Tuskowi za jego dotychczasowe kierowanie partią.
– Powodzenia, mój przyjacielu! Donaldzie, pamiętaj: kiedy spotkamy się ponownie, zobaczymy cię, jak sam powiedziałeś, jako premiera – mówiła szefowa KE. Tusk podkreślał z kolei: – Napiszę nową rolę, jak tylko wygram wybory w Polsce i zrobię to również dla was.
W materiale zaprezentowano również zdjęcie von der Leyen i Tuska z podpisem "Nie chcesz, ale musisz". Z materiału dowiedzieliśmy się ponadto, że "działania Tuska w Polsce nie oznaczają działań na rzecz Polski".
– Polska znowu musi zbiednieć, Polacy znowu muszą emigrować, chociażby do Niemiec, za pracą. To jest zadanie, które wyznaczył Berlin, a pośrednio Bruksela. I to zadanie ma zrealizować Donald Tusk – mówiła posłanka PiS Anna Kwiecień.
Adrian Borecki stwierdził, że wyborcy PO "mogą czuć się przez Tuska, delikatnie mówiąc, zlekceważeni i oszukani". Tu pojawiła się wypowiedź byłego premiera, który zapewniał, że "do Brukseli się nie wybiera".
Tusk tłumaczy swoje słowa
Wypowiadali się też obywatele. – Oszust, lawirant, wszystko robi dla idei swoich, niemieckich – mówiła starsza kobieta (nazwiska nie podano).
Autor materiału, podsumowując tę wypowiedź, stwierdził, że "takie opinie to m.in. efekt zachowania Tuska, który przy włączonych kamerach zapewnia, że chce pracować dla Polski, a prywatnie przyznaje, że praca dla Polaków to jego najgorszy koszmar". Przypomniano też tekst Donalda Tuska o polskości z 1987 roku, fragmenty niemieckojęzycznego wystąpienia ze słynnym "für Deutschland".
Wyjaśnijmy, że materiał "Wiadomości" TVP to reakcja na wypowiedź lidera PO, który chwilę przed rozpoczęciem piątkowego wywiadu w TVN24 przyznał w rozmowie z Agatą Adamek, że myśl o starcie w przyszłorocznych wyborach jest dla niego "upiorna". Nadawca omyłkowo opublikował fragment tej prywatnej rozmowy w aplikacji TVN24 Go.
W niedzielę w Warszawie Tusk odniósł się do sprawy. – Myślę, że dość delikatnie się wyraziłem na temat Sejmu pod rządami PiS. To, co stało się z Sejmem w ostatnich latach, to jest coś upiornego – stwierdził.
Odniósł się też do krytyki ze strony Mateusza Morawieckiego. – Panie premierze, niech pan się chociaż raz spotka z ciężko pracującymi Polakami. Niech ich pan spyta, czy Sejm pod rządami Terleckiego i Witek jest symbolem miejsca ciężkiej pracy. Myślę, że usłyszy dużo mocniejsze opinie niż moja w studio TVN – powiedział.