Znów to sobie robimy i oceniamy seks w "Kolejnych 365 dniach". Scena z "chlupotaniem" wygrywa

Zuzanna Tomaszewicz
23 sierpnia 2022, 15:12 • 1 minuta czytania
Adaptacje prozy Blanki Lipińskiej mają to do siebie, że więcej w nich seksu niż faktycznych dialogów, aczkolwiek "Kolejne 365 dni" przerywają ten łańcuch erotycznych doznań. Scen z misjonarkami czy oralem wciąż jest na pęczki, ale – sama w to nie wierzę – trzecia odsłona serii o trudnej miłości Laury i Massimo nie przyprawia o dreszcze żenady tak, jak gra wstępna na polu golfowym w poprzedniej części. Niemniej i tak zamierzamy ocenić sceny migdalenia się głównych bohaterów. Klasycznie: od złych do najgorszych.
Ranking od złych do najgorszych scen seksu w filmie "Kolejne 365 dni". Fot. kadr z filmu "Kolejnych 365 dni"

Ranking od złych do najgorszych scen seksu w "Kolejnych 365 dniach"

"Kolejne 365 dni" to niestety kolejny słaby film ze znakiem towarowym "Blanka Lipińska". W finale drugiej części Laura Biel (grana przez Annę Marię Sieklucką) omal nie zginęła postrzelona przez dawną kochankę swojego męża. Dostając drugą szansę od życia żona mafiozy zaczyna igrać z losem. – Chcę ją jak najlepiej wykorzystać – mówi do swojej przyjaciółki, po czym idzie szaleć z Massimo (Michele Morrone) i uprawiać z nim dziki seks. 

Laura to teraz bad girl, niezła krejzolka, która maluje usta na czarno i bezczelnie przerywa "biznesowe" spotkania swojemu mężowi, by go uwieść i niczym sukkub zaciągnąć do łóżka. Myśleliśmy, że w "365 dni: Ten dzień" bohaterka najchętniej przejmowała inicjatywę. W tej części jeszcze lepsza z niej "przywódczyni", która doprowadza Massimo do orgastycznych min nadających się na osobne memy.

"W 'Kolejnych 365 dniach' twórcy idą jednak na całość i seks pojawia się również w innych konfiguracjach niż Laura-Massimo i Laura-Nacho. Erotyczne przygody mają poboczni bohaterowie, a na ekranie widzimy nawet sadomachistyczną orgię i trójkąt (który z pewnością rozgrzeje internet, zważywszy na jego uczestników)" – czytamy w recenzji Oli Gersz dla naTemat.

Choć "Kolejne 365 dni" może pochwalić się mniej bekowymi scenami od swoich poprzedniczek (tak, sceno z golfem, o tobie mowa), to widzowie nadal potrzebują kropli do oczu, by pozbyć się powidoków po seansie. Nie jest źle, ale nie jest też najlepiej. Nasz ranking zaczniemy zatem od scen, które nie psują wzroku, a skończymy na tych, od których zadławimy się własnym śmiechem.

Seks z Nacho we śnie 

Laura, mimo że układa sobie życie razem z Massimo, stale śni o Nacho. Nic nadzwyczajnego, ot waniliowy seks pod szałasem. Dookoła noc, ołtarzyk zapachowych świeczek, żeby był klimacik, i wygodne poduchy. Raz na pieska, raz w pozycji kwiatu lotosu i raz na misjonarkę. Laura nie wie jeszcze, że niebawem ten sen się ziści, ale będzie bardziej produktywny.

Rola życia Natalii Siwiec

Natalia Siwiec zagrała gościnnie w "365 dniach: Tym dniu", a teraz powróciła w "Kolejnych 365 dniach" jako projektantka mody Emily, która pracuje dla rodziny Massimo - wielkiego rodu Toriciellich. Półnaga aktorka oparta o stół krawiecki odgrywa scenę seksu na stojąco. Szybki numerek przeplatany jest kadrami z Laurą idącą po schodach do pracowni krawieckiej.

Główna bohaterka przerywa Emily jej miłosne igraszki.

Przed wyjściem ze studia kochanek projektantki z zalotną miną (jego mowa ciała aż krzyczy "fuckboy") zerka na Laurę. I nie wiem, czy chciał jej "coś" zaproponować, czy podniecił go fakt, że został przyłapany na seksie w pracy. Jedna rzecz z tzw. bucket list odhaczona.

Trójkąt we śnie

Laurze śni się wspólny seks z Nacho i Massimo. Ona pośrodku, oni po bokach. Jeden pieści jej piersi, drugi wkłada dłoń do jej majtek. Kulminacyjnym momentem snu jest dość realistyczny pocałunek (pełno w nim śliny) między mężczyznami. 

Seks na oczach striptizerki

Massimo i Laura wybierają się razem do nocnego klubu, gdzie zapuszczają się do pokoju z posrebrzaną rurą i tancerką. Mafiozo mówi do tańczącej dziewczyny "wyjdź", a jego żona robi mu na złość. – Zostań – zwraca się do striptizerki, po czym podchodzi do niej, posyła jej całusa i szepcze czułe słówka. Później wraca do ukochanego, siada na nim okrakiem i zaczyna wyginać się tak jak główna bohaterka "Showgirls" w scenie basenowej. Morrone odpowiada Siekluckiej miną zdziwionego Pikachu z memów.

Sex on the beach

Marzenie senne Laury spełnia się i kobieta ląduje na plaży w objęciach Nacho. Koc, na którym harcują, przysypany jest piaskiem, ale kochankom nie przeszkadza tarzanie się w piachu. Zmieniają pozycje co minutę, chyba dokądś się spieszą. Momentami aż chce się zasłonić dłońmi oczy, bo tyle tam nagości.

Scena byłaby o wiele lepsza, gdyby pozostawiono w niej naturalne odgłosy kochanków i nie dodano piosenki rodem z RMF MAXXX.

Przerwa na seks

Laura zakłada na siebie małą czarną i wyrusza na łowy. Wie, że jej mąż prowadzi teraz rozmowy biznesowe, ale to nie powstrzymuje jej przed wtargnięciem do pokoju i powiedzeniu: "O, masz spotkanie? Tak mi przykro, nie chciałam przeszkadzać. Wpadniesz do mnie, jak skończysz?".

Massimo reaguje na żonę warknięciem (dosłownie) i nie czekając ani chwili dłużej podąża za nią, zostawiając w tyle gości w garniturach. Z ich twarzy można odczytać, że to nie pierwszy raz, kiedy boss nie jest w stanie zapanować nad swoją chcicą.

Massimo i Laura kochają się na stole – on stoi, a ona leży na blacie. Wszystko byłoby okej, gdyby nie Michele Morrone i miny, które stroi. Inspirował się "Krzykiem" Edvarda Muncha?

Seks we śnie + "chlupotanie"

Laura ma dużo, dużo, dużo erotycznych snów. W jednym z nich obściskuje się z Nacho, który schodzi na dół i robi jej oral. Ona w ekstazie wygina się w łuk, a później zauważa, że tak naprawdę ma między nogami głowę Massimo. To już nie jest sen.

Najzabawniejsze w tej scenie są polskie napisy. Morrone recytuje zdanie "Boże, ale jesteś mokra", a następnie na ekranie wyświetla się "chlupotanie" w kwadratowym nawiasie, odnoszące się do seksu oralnego.