Palce lizać. "Fresh" to mroczna komedia o jedzeniu ludzkiego mięsa z bardzo współczesnym przekazem
- "Fresh" to czarna komedia produkcji Hulu w reżyserii debiutantki Mimi Cave.
- W rolach głównych wystąpili w niej: Daisy Edgar-Jones ("Tam, gdzie śpiewają raki", "Normalni ludzie") oraz Sebastian Stan ("Pam i Tommy", "Kapitan Ameryka: Wojna bohaterów").
- Film jest dostępny na platformie Disney+.
Świeże mięsko
Randkowanie w XXI wieku za pomocą aplikacji bywa uciążliwe. Przekonuje się o tym Noa, która na kolejnych randkach spotyka coraz większych dziwaków. Gdy na jej drodze staje więc przystojny i czarujący Steve, od razu traci dla niego głowę i godzi się na romantyczny wypad za miasto.
Chociaż ideały nie istnieją, nowo poznany amant okazuje się tak daleki od perfekcji, jak to tylko możliwe. Po wypiciu drinka z mężczyzną Noa budzi się przykuta do materaca i dowiaduje się od niego, że kawałki jej ciała będą po kolei odcinane i sprzedawane bogatym kanibalom, gustującym w mięsie z... młodych kobiet.
Wyreżyserowany przez Mimi Cave i napisany przez Lauryn Kahn "Fresh" to zdecydowanie "świeże mięsko" pod względem samej koncepcji. Kiedy jednak rozłoży się go na mniejsze czynniki, powtórek z rozrywki dostrzeże się zdecydowanie więcej – ale o tym później.
Czarna komedia o kanibalach została nakręcona z dużym naciskiem na pobudzający zmysły detal. Zbliżenia na czynności wykonywane wokół jedzenia w pierwszej chwili sprawiają, że leci ślinka, którą jednak szybko wciągniemy do ust z powrotem, gdy przypomnimy sobie, co jest daniem głównym.
"Fresh" nie jest dopracowany jedynie od strony technicznej. Bohaterowie z krwi i kości (i mięsa) skutecznie przykuwają do ekranu. Sebastian Stan parę miesięcy temu przekonująco wcielił się w gwiazdora rocka i męża Pameli Anderson Tommy'ego Lee i tak samo dobrze wypadł jako psychopatyczny morderca.
Ekran należał jednak do Daisy Edgar-Jones, która, choć zasłynęła rolą introwertycznej Marianne z "Normalnych ludzi", w produkcji Hulu pokazała pazur i dała popis zarówno jako wystraszona ofiara Steve'a, jak i mścicielka w różowej sukience rodem z niepokojącego anime.
Niestety, nawet najbardziej charyzmatyczni aktorzy i atakujące oczy dopracowane kadry nie zatrzymają uwagi widza przez niemal dwie godziny (tyle prawie trwa film). Narzucone na początku tempo bardzo szybko spada, a wartka akcja nie zostaje zastąpiona pogłębieniem psychologicznym postaci czy czymkolwiek innym, co nadałoby więcej sensu ruchomym obrazom.
"Fresh" – odgrzewany kotlet z feminizmu
Fabuła "Fresh" to oczywista metafora wyrażająca (dosłowną) żarłoczność kapitalizujących kobiece ciała mężczyzn, którzy obcowanie z płcią przeciwną widzą w kategoriach banalnego fetyszu. Film Cave sprowadza tę tendencję do absurdu i konwencji czarnej komedii, ale za nimi kryje się jak najbardziej rzeczywista diagnoza.
Osobiście nie potrzebuje kolejnego filmu, który... opowiada o tym samym. Moda na feminizm w kinie mnie cieszy (a szczególnie na kobiece kino gatunkowe) i prezentowanie perspektywy, na którą w kinematografii nie było miejsca przez dekady.
Tematy cielesności są mi bliskie, jednak kiedy niemal każdy feministyczny film opowiada o tego rodzaju patriarchalnej opresji, wywołuje to już nic więcej poza wzruszeniem moich ramion.
Trudno w przypadku "Fresh" nie pokusić się o porównanie do rewelacyjnego "Mięsa" francuskiej reżyserki Julli Ducournau z 2016 roku. Zdobywczyni Złotej Palmy w Cannes za szalony body horror "Titane" metaforę kanibalizmu wykorzystała do opowiedzenia historii o budzeniu się seksualności młodej kobiety. Podobnie prosty motyw, jednak mniej łopatolagiczny, nie wspominając, że realizacyjnie Ducournau przebiła Cave o głowę.
Czy diagnozy postawione przez debiutującą reżyserkę są prawdziwe? Jak najbardziej, ale nie świeże – może nie wywołają w was mdłości, ale raczej nie będziecie mieli ochoty na więcej.