"Obawiam się, że nie spotkamy się nigdy". Tak rozwijał się konflikt między TVP i PiS a Stuhrem
- Maciej Stuhr był kiedyś częstym gościem TVP
- Popularny aktor jest znanym krytykiem władzy PiS
- Sklejona z partią rządzącą TVP regularnie bierze artystę na celownik
Cofnijmy się o 10 lat. Jest 9 listopada 2012 roku. Do kin wchodzi "Pokłosie" – film inspirowany zbrodnią Polaków na Żydach w Jedwabnem. W jednej z głównych ról: Maciej Stuhr. Jedna z wytwórni: TVP.
Aktor spodziewa się, że za pokazanie niewygodnej prawdy – każde społeczeństwo ma na koncie masakry, rzezie, okrucieństwo, a Polacy nie są tu wyjątkiem – spotka go hejt.
Młody Stuhr nie myli się, ale nie docenia skali nienawiści - często zresztą ubranej w stek antysemickich wyzwisk, którymi nadawcy opatrują gniewne zapewnienia, że w Polsce nie ma antysemityzmu. Z dnia na dzień aktor staje się wrogiem numer jeden prawicy, która historię woli zakłamywać, niż się z nią rozliczyć.
– Do tej pory raczej czułem się lubiany przez moich widzów, nawet przez internautów. Większość zbierała cięgi, a ja jakoś wychodziłem obronną ręką. Najwyraźniej ten czas się skończył – powiedział wówczas Maciej Stuhr w wywiadzie dla TOK FM. To był jednak tylko zwiastun tego, co miało nastąpić w kolejnych latach.
Jarosław Kaczyński o filmie "Pokłosie". Maciej Stuhr bojkotuje TVP
Rządzona przez PiS Ostrołęka od razu odwołuje pokaz "Pokłosia". Dla części opinii publicznej sprawa jest jasna: cenzura. Nieco starsi dodają: jak w PRL. Władze Ostrołęki utrzymują jednak, że nie ma mowy o motywacji politycznej, chodzi po prostu o zmianę terminu.
Mija 7 lat. Na "Pokłosie" gromy ciska nie kto inny, niż najważniejsza osoba w państwie, prezes PiS Jarosław Kaczyński.
– Mieliśmy filmy, książki, różnego rodzaju akcje, które się wpisywały w tę narrację. Że przypomnę choćby taki film jak "Pokłosie", który przenosił te sprawy z przeszłości w czas teraźniejszy. Niektóre z tych filmów niestety były dobre w sensie artystycznym, ale niszczyły polską reputację – powiedział Kaczyński na konwencji w Sosnowcu w 2019 roku.
Maciej Stuhr już otwarcie bojkotuje wtedy podporządkowaną PiS telewizję publiczną, powszechnie nazywaną TVPiS. Ogłasza to kilka dni po zamachu politycznym na prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza.
Zabójca, były więzień Stefan W., wykrzyczał, że był torturowany przez Platformę Obywatelską. Zamach poprzedziła długa kampania nienawiści wobec Adamowicza prowadzona przez rządową stację, do której – wbrew kłamstwom funkcjonariuszy straży więziennej – miał dostęp morderca.
Orły 2016. Żarty Stuhra z "gorszego sortu" Kaczyńskiego. "Państwo mają tu polew"
W pierwszych miesiącach po wygranych przez PiS wyborach Stuhr TVP nie bojkotował. Jeszcze w lutym 2016 roku wystąpił w programie Alicji Resich-Modlińskiej. PiS za to od początku miał ręce pełne roboty: wasalizował TVP, Trybunał Konstytucyjny i inne instytucje, które w demokracji strzegą obywateli przed wszechwładzą polityków.
Stuhrowi nie podobało się to, co widział. Podczas marcowej gali Polskiej Akademii Filmowej zabrał głos tak, że usłyszała go cała Polska.
W serii "przejęzyczeń" Stuhr zakpił z władzy: ośmieszył Kaczyńskiego, który podzielił Polaków na sorty, nawiązał do "wyklętych", zaciekle atakowanego przez PiS byłego prezydenta Lecha Wałęsy, a także partactwa ludzi prezydenta Andrzeja Dudy, przez których zaniedbania jego limuzyna wylądowała w rowie.
Kamieniem obrazy dla PiS, a więc i opanowanej przez niego TVP, okazało się być jednak to, co aktor powiedział na końcu. – Przepraszam, bo miało być poważnie, a państwo mają tu polew – żartobliwie kajał się Maciej Stuhr.
Partia rządząca i jej telewizja ogłosiły, że tym samym wyśmiał ofiary katastrofy smoleńskiej (kilka rodzin publicznie zabrało głos, by sprzeciwić się tej tezie).
Wtedy zaczął się bojkot: ale nie Stuhra wobec TVP, tylko TVP wobec Stuhra. Telewizja pod rządami polityka Jacka Kurskiego wciągnęła Macieja Stuhra na nieformalną czarną listę. W poprzednim, autorytarnym ustroju, w takiej sytuacji mówiło się, że na artystę jest zapis.
Stuhrowie w TVP. Dziwne przypadki w rządowej telewizji
Zaledwie trzy miesiące po gali wręczenia Orłów okazuje się, że ojciec Macieja, Jerzy Stuhr, również znany aktor i krytyk Zjednoczonej Prawicy, nie wystawi w TVP sztuki "Las", nad którą od dawna pracował wraz z ekipą.
Stuhr senior podejrzewa, że decyzja dotycząca Teatru Telewizji ma podłoże polityczne. "Pan Prezes nie chce, abym uczestniczył w "dobrej zmianie" w Telewizji" – napisał Jerzy Stuhr w liście do osób zaangażowanych w powstawanie spektaklu.
TVP szybko przedstawiła własne stanowisko. Miało chodzić głównie o pieniądze.
"Odmowa przyznania Panu Jerzemu Stuhrowi środków na realizację wysokobudżetowego spektaklu dla Teatru Telewizji nie ma podłoża politycznego, nie wynika też – jak sugeruje Pan Stuhr – z osobistej niechęci Prezesa Kurskiego. Podstawowym powodem tej decyzji TVP jest konieczność racjonalnego wydatkowania bardzo ograniczonych środków publicznych" – oświadczyła telewizja publiczna.
W tłumaczenia TVP nie uwierzyła m.in. dziennikarka Karolina Korwin-Piotrowska.
"Są pieniądze na żenujące żarty Pietrzaka i inne prorządowe kabarety, będą pieniądze na festiwal w Sopocie, a nie powstanie spektakl Teatru Telewizji w reżyserii Jerzego Stuhra. Wystarczyło jedno "nie". Bo nie jest zagorzałym fanem nowej ekipy? Nie słychać o merytorycznych zarzutach" – stwierdziła.
Korwin-Piotrowska zwróciła uwagę na to, że TVP pod władaniem PiS nagle zaciągnęła hamulec kilku innym produkcjom.
"Ostatnio dowiedziałam się o kilku filmach, które nie powstaną w ogóle albo z wielkim opóźnieniem, bo właśnie ktoś powiedział 'nie' i budżety nie zostaną dopięte. Za jakieś 2-3 lata skutki 'dobrej zmiany' mogą się jednak okazać katastrofalne dla polskiej kultury. Smutne. Dlaczego tak się dzieje? Historia rozlicza każdego" – dodała Korwin-Piotrowska.
Kolejny zbieg okoliczności dotyka serialu "Excentrycy" z udziałem Stuhra juniora. Produkcja, w której uczestniczyła TVP (jeszcze przed PiS-em), od 6 lat nie ujrzała światła dziennego. Reżyser Janusz Majewski podejrzewa, podobnie jak Maciej Stuhr, że za zamrożeniem serialu stoi partia rządząca.
Tymczasem opanowana przez nią TVP odpiera oskarżenia o cenzurę, twierdzi, że zwłoka jest spowodowana przedłużającymi się formalnościami. "Zarzuty o rzekomym wycinaniu z anten TVP pana Macieja Stuhra są absurdalne. Mogą być one przejawem megalomanii i niechęci wobec Telewizji Polskiej" – diagnozuje Macieja Stuhra rządowa stacja.
Następnie przypomina, że w 2021 roku pokazała kilka filmów z udziałem Stuhra, w tym "Wesele", "Fuks" czy "Solidarność, Solidarność". TVP obiecuje wówczas, że serial "Excentrycy" zagości na jej antenie latem 2022 roku.
Do tej pory produkcja nie miała swojej premiery. Astronomiczne lato kończy się 23 września.
W PRL na filmy i seriale, których emisja została wstrzymana przez cenzurę, mówiło się półkownicy – od półek, na których kurzyły się taśmy z niesłusznymi nagraniami.
Stuhr kontra TVP na Facebooku
TVP konsekwentnie twierdzi, że Macieja Stuhra nie cenzuruje, ale jeszcze w grudniu 2016 roku rezygnuje z transmisji gali Europejskich Nagród Filmowych, gdy okazuje się, że prowadzącym – już drugi raz zresztą – ma być niepokorny aktor. Imprezę, której mimo misji zrzeka się publiczny nadawca, przejmuje komercyjna TVN.
Maciej Stuhr śmieje się z uników TVP na Facebooku, gdzie obserwuje go ponad milion osób. Gdy w 2017 roku nie dostaje zaproszenia na festiwal w Opolu, zamieszcza ironiczny wpis, w którym ubolewa nad tym faktem, bo tym samym został brutalnie pozbawiony doskonałej okazji, by odmówić udziału w imprezie organizowanej przez TVP.
Aktor dzieli się z fankami i fanami refleksją, że już nie potrafi nie angażować się politycznie. Zamierza dalej punktować PiS mimo krytyki i hejtu. Nie zgadza się też z zarzutem braku bezstronności.
– Niektórzy pytają "Dlaczego pan Stuhr siedział cicho, gdy były machlojki w poprzednim rządzie?". I całe szczęście, że mogłem się wtedy skupić na aktorstwie, bo mógł to zrobić za mnie ktoś z telewizji publicznej, zauważyć, napiętnować i nagłośnić. Mógł to zrobić niezależny prokurator i osądzić niezależny sędzia – mówi Maciej Stuhr w "Faktach po faktach".
Stuhr na Facebooku uderza też jednak w poważne tony. Zwraca uwagę internautów na problem, że politycy PiS nie pojawiają się w mediach, których nie kontrolują, brylują za to w TVP, gdzie nie usłyszą trudnych pytań. Dotyczy to, tłumaczy Stuhr, także premiera Morawieckiego, do którego adresuje poniższe słowa.
"Mam, być może mylne wrażenie, że Pan i Pańska formacja czujecie do mnie pogardę. Nie warto się schylać, żeby mi coś wytłumaczyć. To ja powinienem się nawrócić i zacząć oglądać TVP Info. Przykro mi, Panie Premierze, w ten sposób, obawiam się, że nie spotkamy się nigdy" – pisze Maciej Stuhr.
Zarzut ten odwraca po jakimś czasie TVP. Rządowa telewizja karmi widzów stwierdzeniem, jakoby Maciej Stuhr gardził Polakami.
TVP znowu "nie cenzuruje" – Kurski tłumaczy, Stuhr ocenia
Wrzesień 2018 roku. TVP Kultura transmituje galę Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Gwiazdą wieczoru jest Wojciech Smarzowski, reżyser "Kleru", obrazu, który zgarnął nagrodę publiczności i nagrodę specjalną.
Zwycięstwo filmu "Kler" nie jest zaskoczeniem. Polacy walą do kin drzwiami i oknami. Ale wobec "Kleru" są zarzuty natury ideologicznej – nieprawomyślna produkcja pokazuje bowiem patologię wśród duchownych: przestępczość seksualną wobec dzieci i jej ukrywanie, wtrącanie się do polityki, chciwość.
Nieformalny sojusz PiS z hierarchami Kościoła katolickiego jest widoczny gołym okiem. Jego lokalną odsłonę opisuje portal Moja Ostrołęka: prezydent miasta, były katecheta Janusz Kotowski – ten sam, który kilka lat wcześniej rzekomo nie ocenzurował "Pokłosia" – blokuje projekcję "Kleru" w miejskim kinie.
TVP Kultura robi aferę wokół filmu na skalę ogólnopolską. Galę Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni transmituje z półgodzinnym opóźnieniem, które pozwala telewizji publicznej ocenzurować przemówienie Smarzowskiego. Widzowie TVP oglądający galę nie dowiedzieli się, że reżyser "Kleru" zabrał głos.
Skandal, do którego odniósł się Rzecznik Praw Obywatelskich i KRRiT, skomentował Maciej Stuhr.
"Prezes Kurski tłumaczy wycięcie Wojtka Smarzowskiego z relacji gdyńskiej nie cenzurą, a głupotą. Myślę, że to akurat może być prawda" – wbił szpilę aktor. Jego zdaniem taka głupota będzie coraz bardziej powszechna. "Żeby przypadkiem nie podpaść wszechmocnej władzy, i nie musieć potem odpowiadać za jeden niesłuszny żart za daleko... W takim państwie dziś żyjemy" – konkluduje aktor.
Dla części obserwatorów to aluzja do tego, co stało się po gali Orłów 2016.
Wojna TVP ze Stuhrem
Trudno wyliczyć wszystkie okazje, przy których Maciej Stuhr krytykował upartyjnienie TVP, w tym "Wiadomości", coraz częściej porównywanych do "Dziennika telewizyjnego" epoki PRL. Telewizja publiczna zazwyczaj odpowiadała cichym bojkotem. W końcu jednak wzięła Stuhra na tapet i poszczuła na niego wielomilionową publiczność.
W 2021 roku "Wiadomościom" TVP nie spodobał się wywiad dla "Wprost", jakiego aktor udzielił niedługo po tym, jak Trybunał Kaczyńskiego zakazał aborcji embriopatologicznej. Maciej Stuhr powiedział wówczas, że nachodzą go myśli, by "rzucić kraj, wyjechać w cholerę, żyć gdzie indziej". "Pewnie one zaraz mi przejdą" – dodał artysta.
Jednak "Wiadomości" kłamliwie przedstawiły sytuację tak, jakby Stuhr już siedział na walizkach. "Dlaczego celebryci gardzą Polakami"?" – brzmiało pytanie na niesławnym pasku.
Stuhr nie pozostał dłużny. – Dziękuję telewizyjnym "Wiadomościom", które tak często próbują zrobić ze mnie czarny charakter, że część osób uwierzyła, że ta moja rola w "Szadzi" – seryjnego mordercy – może mieć ręce i nogi – powiedział Maciej Stuhr, odbierając Telekamerę w kategorii najlepszy aktor.
Pół roku później nieznani sprawcy zdewastowali grób rodziny Stuhrów. Na płycie zostawiono napis "M. Stuhr agent Putina". Gdy Rosja napadła na Ukrainę, "agent Putina" przyjął pod swój dach ukraińskich uchodźców. "Jestem zbudowany postawą Polaków" – stwierdził, odnosząc się do rodaków, którzy ruszyli na pomoc.
W marcu, gdy coraz większymi krokami zbliżała się gala Wiktorów, Stuhr zapowiedział, że nie pojawi się na uroczystości. TVP nie zaprosiła go, mimo iż został nominowany do nagrody w kategorii "Aktor roku".
Zemsta była słodka i miała twarz Stinga. To między innymi dzięki wysiłkom Stuhra piosenkarz nie wystąpił na antenie TVP. Podczas niedawnego koncertu w Warszawie były wokalista "The Police" mówił o ataku na demokrację. Jego słowa z angielskiego tłumaczył nie kto inny niż Maciej Stuhr.
- Jestem urodzony w Polsce, mam w dowodzie i paszporcie obywatelstwo polskie, chodzę na wybory, płacę podatki, jestem związany z tą ziemią, tradycją, korzeniami, kocham ten kraj, nie zamierzam się wyprowadzać. Tak, jestem stuprocentowym Polakiem – mówił artysta w 2012 roku.
Po kilku latach rządów PiS to za mało. Ciąg dalszy z pewnością nastąpi.