Kurski zniknął z TVP, do stacji wrócili politycy Konfederacji. "Nie ma co robić sensacji"
Od marca nie było ich w TVP. Zmiana na stanowisku prezesa TVP zmieniła to natychmiast. Jako pierwszy w programie "Minęła 20" już we wtorek pojawił się poseł Michał Urbaniak. "Dziś, po kilku miesiącach nieobecności Konfederacji w telewizji publicznej przecieram na nowo szlak" – napisał na Twitterze.
W środę gościem był poseł Dobromir Sośnierz. – Na razie to tylko dwa, czy trzy programy "Minęła 20". Tu posypały się zaproszenia, ale zobaczymy, co będzie dalej. Jest jeszcze parę innych programów w telewizji publicznej, np. Woronicza 17 – powiedział naTemat. Gdy rozmawialiśmy, był właśnie w drodze do studia TVP.
– Dopro... Dobromir Sośnierz, przepraszam, Konfederacja. Witam serdecznie – powitała go prowadząca program Ewa Bugała.
– Witam. Po takiej długiej przerwie można się już pomylić - odpowiedział.
Szanse na koalicję z PiS
Co ten powrót może oznaczać? Sygnał, że PiS robi ukłon w stronę Konfederacji? Albo znak, że faktycznie myśli o koalicji? W końcu co chwila, gdy publikowane są wyniki słabych sondaży poparcia dla PiS, pojawiają się rozważania o tym, że tylko sojusz z Konfederacją może być dla partii rządzącej deską ratunku. Lub teoretycznie szansą dla PiS. Albo odwrotnie – że PiS nic nie da nawet koalicja z Konfederacją.
– Z tą koalicją z PiS to się nie wygłupiajmy. Ewidentnie widać, że zmiana prezesa jest skoordynowana ze zmianą stanowiska. Widocznie pan prezes Kurski miał taką linię, a nowy prezes być może nie podziela aż tak głębokiej nienawiści do Konfederacji i zachowuje się normalnie. Nie ma co robić sensacji z tego, że partia parlamentarna jest zapraszana do programów. To powinien być standard w telewizji publicznej. To była patologia, że nas nie zapraszano – mówi naTemat Dobromir Sośnierz.
– Żeby od razu to, że jesteśmy zapraszani traktować jako zapowiedź jakiejś koalicji? Co z innymi partiami, które cały chodzą do TVP? To dopiero powinna być koalicja – dodaje z ironią.
Kaczyński o koalicji z Konfederacją
Ale temat co jakiś czas wraca. Prezes PiS Jarosław Kaczyński sam był o to niedawno pytany. – Jeśli chodzi o Konfederację, to z Braunem i Korwin-Mikkem na pewno nie – powiedział.
– My możemy powiedzieć tak samo. Że porozmawiamy z PiS, jak wyrzucą Kaczyńskiego – reaguje na to poseł Konfederacji.
Jak odbiera wszystkie spekulacje dotyczące ewentualnej koalicji?
– Ludzie wymyślają sobie różne scenariusze. Nie wiem, z czego się to bierze. Przecież mamy najmniejszą zbieżność głosowań z PiS. PiS nigdy nie poparł niczego, co przyniosła Konfederacja. Nie wiem, co wskazuje na to, że taka koalicja w ogóle byłaby możliwa. Idziemy w zupełnie innych kierunkach i nie ma o czymś takim mowy – mówi poseł Sośnierz.
– Po to szedłem do polityki, żeby rozmontować socjalizm i państwo opiekuńcze, a nie po to, żeby je budować. Nie ma dla mnie sensu koalicja z socjalistami, którzy chcą przekupować ludzi ich własnymi pieniędzmi – dodaje.
Dziambor o programach socjalnych
O ewentualną koalicję "SE" zapytał ostatnio innego posła Konfederacji Artura Dziambora.
"Teoretycznie szansą dla PiS może być koalicja z Konfederacją. Ta jednak stawia zaporowe warunki, które wydają się niemożliwe do spełnienia" – napisał. Cytując posła Artura Dziambora, który tak odpowiedział na pytanie, jaka będzie odpowiedź Konfederatów, gdy Jarosław Kaczyński zaproponuje koalicję:
"Panie prezesie, przez pierwszy miesiąc musimy zlikwidować wszystkie 44 podatki, podateczki i daniny i opłaty, które pan wprowadził. Następnie musimy zlikwidować wszystkie programy społeczne, które pan wprowadził".
"SE" podsumował: "To najpewniej oznaczałoby koniec 500 plus i trzynastek".
Co musiałoby się stać, by Konfederacja zbliżyła się do PiS?
– Artur ma rację. Musiałby się wydarzyć cud. PiS leci w tej chwili na elektoracie socjalnym. W elektoracie PiS przeważają ludzie niepracujący, którzy więcej z budżetu biorą, niż do niego wpłacają. Konfederacja dokładnie odwrotnie. To grupy o całkowicie rozbieżnych interesach. Ci, którzy chcą żyć na koszt innych, w oczywisty sposób mają rozbieżny interes z tymi, na których koszt chcą żyć. To się przekłada na decyzje polityczne – tłumaczy Dobromir Sośnierz.
– PiS obsługuje taką grupę i stale ją powiększa przez swoje decyzje. Im więcej zasiłków, tym bardziej zachęca się ludzi do takiego sposobu życia. Ci ludzie normalnie by pracowali i zarabiali na siebie, ale państwo samo ich zachęca, by robili odwrotnie. To wbrew interesom państwa, nie możemy do tego przykładać ręki – podkreśla.