"Nie chcę brać ślubu, żeby potem brać rozwód". Dlaczego coraz rzadziej młodzi formalizują związki?
- Z roku na rok spada liczba małżeństw i rośnie liczba rozwodów
- Badania pokazują, że 45 proc. najmłodszych Polaków w wieku od 18 do 30 lat w ogóle nie rozważa zawarcia związku małżeńskiego
- Widać jednak różnicę w podejściu do małżeństw w zależności od regionu Polski. Młodzi w małych wsiach marzą jeszcze o ślubie kościelnym
"Młodzi nie chcą się żenić"
"Dzisiaj młodzi nie chcą się żenić" - powtarzała moja babcia od kiedy pamiętam, ale dzisiaj jest w tym więcej prawdy niż kiedykolwiek. Wystarczy rozejrzeć się wokół siebie, by zauważyć, że wiek zawierania związku małżeńskiego czy zakładania rodziny zdecydowanie się przesunął.
Nasi dziadkowie nierzadko brali śluby chwilę po osiągnięciu pełnoletniości, nasi rodzice w wieku 25 lat mieli już dzieci, a "my" — czyli "moje" pokolenie dwudziestokilkulatków nierzadko nawet nie mieszka ze swoim partnerem, o ile w ogóle takiego ma. Potwierdzają to badania, które nie pozostawiają złudzeń — młodzi nie palą się ani do ślubu kościelnego, ani do cywilnego.
Badania "Razem? Tak. Ślub? Niekoniecznie. A może leasing?", przeprowadzone przez Wyższą Szkołę Biznesu i Przedsiębiorczości w Ostrowcu Świętokrzyskim i Fundację Bonum Humanum rzucają nowe światło na motywację młodych do podjęcia (czy raczej niepodjęcia) decyzji na temat ślubu.
Badania zostały przeprowadzone na osobach w wieku od 18 do 30 lat. Czyli młodych Milenialsach (osobach urodzonych od 1980 do 1995) oraz Pokoleniu Z (generacji, która nie pamięta świata bez internetu, urodzona po roku 1995 roku).
Małżeństwo? Nie w wielkim mieście!
Ankietowano osoby ze wsi i wielkich aglomeracji. Ogólne wyniki wskazują na to, że tylko 55 proc. badanych myśli o tym, aby w przyszłości, jeśli ich obecne związki spełnią się, sformalizować je w formie świeckiej lub kościelnej. Jeśli jednak spojrzymy na ich odpowiedzi pod kątem miejsca zamieszkania, widać wielką przepaść światopoglądową.
Przykład podsuwają badania — we wsi Limanowa 82 proc. respondentów nie tylko wyraża chęć zawarcia związku małżeńskiego w przyszłości, lecz także jest zdania, że jedynym możliwym ślubem jest związek sakramentalny.
Jednocześnie 56 proc. respondentów z Warszawy, Gdyni i Wrocławia zapytanych o związek małżeński deklaruje, że jeśli w ogóle go wezmą, to będzie to ślub cywilny. Co ciekawe, kluczowe jest nie tyle miejsce urodzenia, co zamieszkania i rozwoju, ponieważ młodzi, którzy przenieśli się ze wsi/małej miejscowości do dużego miasta, często deklarowali zmianę poglądów na bardziej liberalne i niekościelne.
Od znajomych przed 30-stką słyszę, że ślub jest tylko "papierkiem, który nic w ich życiu nie zmieni na lepsze". A może spowodować masę komplikacji... 32-letni Michał zapytany o to, dlaczego odrzuca możliwość związania się węzłem małżeńskim, odpowiada, że po prostu współczułby swojej przyszłej żonie, że ta musi spędzić z nim resztę życia. Żart czy gorzka prawda?
Przede wszystkim nie chcę brać ślubu, żeby potem brać rozwód. Nie da się określić żywtoności związku dzisiaj jako dożywotnia. W międzyczasie będzie masa kryzysów, kłótni, zmian w was jako ludziach. Patrzę na moich znajomych i widzę, ilu z nich dawno by się rozstało, gdyby nie małżeństwo, dziecko, kredyt hipoteczny. Nie chcę obudzić się za 10 lat z myślą, że żyję w klatce, bo kiedyś raz powiedziałem "tak".
Podejście Michała nie jest wyjątkowe w pokoleniu 18-30. W wywiadach i ankietach badania "Razem? Tak. Ślub? Niekoniecznie. A może leasing?" bardzo mocno wybrzmiało stanowisko określające jakikolwiek związek formalny jako „ograniczanie wolności”.
Młodzi pisali, że "wolą żyć pełnią życia", "w każdej chwili mogą się rozstać zobowiązań". Badacze zadają pytanie, czy oznacza to kryzys takich wartości jak wierność, uczciwość i trwała miłość. Pytam o to rozmówców. Klaudia, która od 8 lat jest w związku ze swoim chłopakiem, odpowiada, że wprost przeciwnie.
Małżeństwo ma zapewnić wierność? Przecież to bzdura, żaden papierek nie ochroni przed zdradą. Masa młodych bierze też ślub pod presją rodziny. Dyskutowałam ostatnio z ciocią, która sugerowała mi, że życie "na kocią łapę" jest nieodpowiedzialne. Nieodpowiedzialne jest wiązanie się na całe życie w wieku 20 lat. Pochopne, ryzykowne. Poza tym bardzo często ślub jest momentem, w którym dwie strony przestają się starać. Ja czuję się szczęśliwa w związku, w którym staramy się, bo chemy, a nie bo musimy.
Przy sięgającej już 1/3 skali rozwodów lub separacji w stosunku do zawartych małżeństw wpływ sytuacji rodzinnej czy obserwowanych małżeństw w naszym otoczeniu na dystans do związków sformalizowanych jest zrozumiały. Dzisiejsze pokolenie nie chce także układać swojego życia pod społeczne konwenanse, a tym bardziej nie chce, by państwo narzucało im, kiedy, jak i z kim mają układać swoje życie uczuciowe. Ani państwo, ani kościół, bo śluby kościelne cieszą się coraz mniejszym zainteresowaniem.
Na ślubnym kobiercu? Może. Ale nigdy przed ołtarzem
Nadal jednak większość osób do lat 30 deklaruje, że decyzji o ślubie nie odrzuca. Cywilnym. Bo od młodych coraz rzadziej można usłyszeć, że marzą o stanięciu przed ołtarzem. Autorytet Kościoła upada i nie chodzi tylko o skrajnie patologiczne przykłady, jak tuszowanie pedofilii wśród duchownych.
Młodzi odrzucają także codzienne nauki Kościoła, a dokładnie te dotyczące relacji. Na wieść o "przedmałżeńskich naukach" dostają gęsiej skórki. Dorota jest studentką psychologii i była zażenowana tym, co usłyszała na prowadzonych przez księdza spotkaniach.
Jestem dojrzałą kobietą, która dzięki studiom i doświadczeniu ma jakieś pojęcie o tym, jak powinny działać relacje damsko-męskie. A duchowny, który sam nigdy w związku nie był, zaczyna mi opowiadać o małżeńskich powinnościach, obowiązkach i poświęceniu. O tym, że czasem trzeba zmusić się do czegoś, żeby zadowolić małżonka! Żaden terapeuta wam tego nie potwierdzi. Nie mówiąc o naukach, zgodnie z którymi antykoncepcja to grzech...
Z jednej strony presja na ślub kościelny pojawiała się jeszcze do niedawna ze strony kobiet. Nawet od osób, które nie był specjalnie wierzące, usłyszeć można było, że białą suknię najlepiej założyć do pięknego kościoła, a oprawa religijna doda po prostu uroczystości "magii".
Teraz to młode kobiety rezygnują ze ślubu kościelnego. Zbyt wiele razy musiały słuchać z ambony o "obowiązkach żony", o tym, by "być pokorną i usłużną", nie mówiąc o dyskursie zgodnie, z którym antykoncepcja to grzech, a dziecko to obowiązek, z którego kobiety rezygnują z egoizmu.
Nie będę słuchała, że wchodząc w związek mam obowiązek urodzić dziecko, najlepiej jeszcze wtedy, kiedy "Bóg da", bo antykocepcja to grzech. I bez tego związek jest niepełny. Dla mnie priorytetem jest mój partner, a nie tylko spełnienie obowiązku założenia rodziny.
Stara panna? Singielka!
Małżeństwo straciło także swoją funkcję, którą można by określić jako "nadające społeczny prestiż". Przez wieki małżeństwo było jedyną szansą dla kobiet na usamodzielnienie się, które było raczej przejściem spod opieki rodziców pod kuratelę męża.
Zapewniało kobiecie wyższy status, mężatka była "kimś" w porównaniu do "panny, podfruwajki", którą traktowano jak dziecko. Jeszcze kilkanaście lat temu "stara panna" funkcjonowało jako pejoratywne określenie dla kobiety, której nie udało się odnieść społecznego sukcesu w formie zdobycia męża.
Dziś małżeństwo dla większości kobiet nie jest formą opieki czy to emocjonalnej, czy finansowej. Studiują, pracują, zarabiają tak, jak ich partnerzy. Małżeństwo funkcjonuje w ich głowie jako decyzja, a nie życiowy cel i największe marzenie.
Wśród najmłodszych w wieku od 18 do 20 lat chęć sformalizowania swojego związku w przyszłości jest najniższa.
W tej grupie tylko 49 proc. deklaruje chęć zawarcia związku małżeńskiego, przy prawie 89 proc. deklaracji wspólnego życia z drugą osobą. Tylko 33 proc. tych osób chce żyć w związku sakramentalnym.
Pandemia, inflacja, kredyt tak, ALE
Na spadającą liczbę ślubów wpływ miała pandemia, ale dzisiaj wiele osób deklaruje także, że wzrost cen, inflacja i ogólny kryzys gospodarczy sprawiają, że odkładają decyzję o ślubie, a raczej o weselu, które w Polsce nadal bywa organizowane w myśl zasady "zastaw się, a postaw się". Młodzi latami odkładają na huczną imprezę, a zdarza się, że jeśli nie mają wsparcia rodziców, na wesela biorą kredyty.
Jedna z moich rozmówczyń wyznaje jednak, że argument ekonomiczny przekona jedynie osoby wcześniej przekonane, a dokładnie, że nikt nie rezygnuje ze ślubu, tylko dlatego, że wesele to droga impreza.
Uważam, ze argument z pieniędzmi jest nietrafiony - można przeciż zrezygnować z wesela lub zorganizować imprezę po kosztach. Głupie tłumaczenie i brak przyznania się do - braku gotowości psychicznej do zobowiazania, - braku odwagi, żeby zrobić coś po swojemu, - podświadomej chęci zrobienia imprezy z pompą, ale braku budżetu. Czy marzę o ślubie? Nie. Czy przyjęłabym propozycje? Tak. Nie czuję, że jestem mniej kochana bez "bycia żoną", ale byłabym gotowa na deklarację, a kwestie prawne są prawdziwie mocnym argumentem za ślubem.
Jedną kwestią jest fakt, że liczba małżeństw spada — co roku rozpada się około ich około 200 tysięcy, czyli 25 proc. więcej niż jest zawieranych (GUS 2015, 2021). Z drugiej strony młodzi, którzy nawet chcą brać śluby, wyobrażają sobie małżeństwo zupełnie inaczej niż ich rodzice czy dziadkowie.
Młodzi ludzie coraz częściej i odważniej, zamieszkują razem, a tak sformułowany związek traktują jako "pełnowymiarowe małżeństwo", choć bez formalnych podpisów i przysiąg, dlatego ślub, który mogą zawrzeć w przyszłości, dla wielu z nich funkcjonuje jako "formalność".