"Dlaczego ja nie pamiętam mojej mamy?!". Kukulska w poruszających słowach o Jantar
- 14 marca 1980 roku Anna Jantar zginęła w katastrofie lotniczej
- Pozostawiła męża Jarosława Kukulskiego i małą Natalię
- Dziś córka zmarłej piosenkarki ma 46 lat i także jest mamą trzech pociech
- Jak śmierć rodzicielki odbija się na jej własnym macierzyństwie?
Śmierć Anny Jantar
Przypomnijmy, że Natalia Kukulska miała zaledwie 4 lata, gdy jej mama zginęła w katastrofie lotniczej. Anna Jantar wracała wówczas z tournee po Stanach Zjednoczonych, gdzie była trzy miesiące.
Czytaj także: "Odważyłam się". Natalia Kukulska po raz pierwszy odwiedziła miejsce śmierci Anny Jantar
Leciała samolotem (słynnym ł-62 "Mikołaj Kopernik"), kiedy doszło do tragedii. Maszyna rozbiła się w pobliżu Okęcia. Mała Natalia razem z babcią Haliną Szmeterling czekała na mamę na lotnisku.
– Wtedy tuż po katastrofie, w tym zamieszaniu, wśród płaczących ludzi nie rozumiałam, co się stało. Pamiętam, jak babcia wyrwała mi z rąk bukiet frezji i rzuciła je na ziemię. Pamiętam karetki pogotowia, które reanimowały rodziny, rozlewał się alkohol podawany na uspokojenie. Resztę znam z opowiadań – wspominała przed laty artystka.
Natalia Kukulska o macierzyństwie i traumie po stracie matki
Kukulska od 21 lat także jest szczęśliwą mamą. Jej najstarszy syn Jan ma jeszcze dwie siostry: 17-letnią Annę i pięcioletnią Laurę. Piosenkarka w ostatniej rozmowie z "Twoim Stylem" wyznała, że przy każdym dziecku wyczekiwała tego momentu, kiedy sama straciła mamę.
– Patrzyłam na mojego czteroletniego syna, a potem córki i myślałam: "Aha, to taka byłam kiedy mama zmarła. Boże, a gdyby teraz coś się stało, to mój syn czy córka nie będzie mnie pamiętać. Tak jak ja nie pamiętam mamy". A potem pojawiała się myśl: "Przecież to niemożliwe, żeby dziecko mnie nie pamiętało, skoro jesteśmy ze sobą tak blisko". I przerażenie: "To dlaczego ja nie pamiętam mojej mamy?!" – zastanawiała się.
Czytaj także: Anna Jantar obchodziłaby 71. urodziny. Oto 10 jej najpopularniejszych piosenek
– Rozumiałam, że istnieją mechanizmy obronne, które mają dziecko chronić przed traumą i pozwolić żyć dalej. Ale nie potrafiłam sobie tego wyobrazić. Patrzyłam na dzieci, porównywałam ze swoim życiem i to był błąd. Dowiedziałam się, że dziedziczymy traumy naszych przodków przez wiele pokoleń. Nie chciałam tego kontynuować – przyznała.
Dodała, że jej pokolenie nie zawsze umiało rozmawiać o emocjach. – (...) Jesteśmy z pokolenia, które nie zawsze potrafi rozmawiać z bliskimi o emocjach. Popularne w Ameryce seanse na kozetce u terapeuty zbywaliśmy śmiechem. Uważaliśmy to za fanaberię nowobogackiego świata. Czy oni nie mają tam przyjaciół? Czy nie lepiej pójść po poradę do księdza? - pytaliśmy ironicznie. Dbamy o higienę ciała, a terapia jest dbałością o higienę psychiczną – stwierdziła.