Misiewicz prawomocnie skazany. Surowa kara za promowanie wódki
- Obrońca byłego rzecznika Ministerstwa Obrony Narodowej złożył apelację po wyroku, jaki zapadł w lipcu tego roku
- Sąd apelacyjny utrzymał wyrok. Nie zgodził się także z obroną, która twierdziła, że odbiorcą postów, w których reklamowano "Misiewiczówkę", było wąskie grono znajomych
- Bartłomiej Misiewicz nie pojawił się 4 listopada w sądzie
W czerwcu 2020 roku Bartłomiej Misiewicz wypuścił na rynek własną wódkę. Były rzecznik MON został jednak oskarżony o sprzedaż "Misiewiczówki" bez zezwolenia i reklamowanie alkoholu w nieprzeznaczonych do tego miejscach. Jednym z nich był Twitter.
Misiewicz prawomocnie skazany za nielegalne reklamowanie wódki
"To prawdopodobnie jedyna wódka, która smakuje nawet wtedy, gdy nie jest schłodzona" – przekonywał w materiałach dawny współpracownik Antoniego Macierewicza. Niedługo potem do Sądu Rejonowego w Warszawie trafił akt oskarżenia. Nieprawomocny wyrok zapadł 12 lipca tego roku. Sąd uznał Misiewicza za winnego nielegalnej reklamy alkoholu i wymierzył mu karę grzywny w wysokości 20 tys. zł.
Jego obrońca złożył jednak apelację, w której domagał się uniewinnienia byłego polityka. Wyrok zapadł w piątek 4 listopada. Sąd Okręgowy w Warszawie nie zgodził się z argumentami obrony.
Sędzia Agnieszka Techman uzasadniając wyrok, wskazała, że sąd pierwszej instancji trafnie ustalił, że zamieszczanie treści przez Misiewicza na jego ogólnodostępnym koncie w mediach społecznościowych było reklamą alkoholu.
– Tego rodzaju treści nie pozostawiają żadnych wątpliwości, że intencją, celem i zamiarem oskarżonego była reklama tego produktu wbrew art. 13. Ustawy o przeciwdziałaniu alkoholizmowi i wychowaniu w trzeźwości – stwierdziła sędzia.
Obrona twierdziła ponadto, że odbiorcą postów Misiewicza było wąskie grono jego znajomych. Sąd apelacyjny nie zgodził się i z tym argumentem. – Każda osoba mogła zapoznać się z tymi wpisami, dlatego był to niewątpliwie nieograniczony krąg osób – stwierdziła sędzia. Wyrok warszawskiego sądu okręgowego jest prawomocny.
Problemy z prawem Bartłomieja Misiewicza
To niejedyne kłopoty Bartłomieja Misiewicza w ostatnim czasie. Pod koniec maja został on zatrzymany przez austriacką policję. Wówczas zaufany człowiek Macierewicza prowadził auto pod wpływem alkoholu.
W jego organizmie wykryto 1,5 promila alkoholu. Skutkowało to utratą prawa jazdy na cztery miesiące. W dokumentach funkcjonariusze odnotowali m.in. "bełkotliwą mowę" Bartłomieja Misiewicza oraz "zaczerwienione i podkrążone oczy".
"Tak, wiem, że dzisiaj trochę za dużo wypiłem. Ale nie przypuszczałem, że tyle za dużo. To nie jest mój dzień" – tłumaczył się policji Misiewicz.
W 2019 roku były rzecznik i szef gabinetu politycznego ministra Antoniego Macierewicza spędził z kolei sześć miesięcy w areszcie. Wypuszczono go za kaucją.
Misiewicz był podejrzany o to, że jako funkcjonariusz publiczny przekraczał uprawnienia i działał na szkodę spółki Polska Grupa Zbrojeniowa. Zdaniem prokuratorów, młody polityk doprowadził m.in. do wyrządzenia szkody spółce w wysokości blisko pół miliona złotych.