Sprawca ataku bombowego w Stambule zatrzymany. "W powietrzu unosi się zapach terroru"
Do niedzielnego ataku bombowego w Stambule, na ruchliwym deptaku w okolicy placu Taksim, doszło około godziny 16:20 lokalnego czasu (14:20 w Polsce). Tureckie władze poinformowały, że zginęło co najmniej 6 osób, a 81 zostało rannych.
Derya Yanik, minister tureckiego rządu, poinformował za pośrednictwem Twittera, że jedną z ofiar był pracownik ministerstwa i jego mała córka.
Mieszkańcy Stambułu są w szoku. – Widziałem ludzi biegających i rannych przechodzących obok kawiarenki internetowej w kierunku szpitala. To był szał – mówił świadek zdarzenia w rozmowie z dziennikarką BBC. – Był czarny dym. Hałas był tak silny, że prawie ogłuszający – zaznaczała inna osoba.
Jak przekazała korespondentka BBC, miejsce wybuchu zostało otoczone kordonem policji. Nad głowami ludzi krążyły helikoptery, a karetki pogotowia krążyły tam i z powrotem. W sieci można znaleźć wiele nagrań, na których widać moment zdarzenia.
Tureckie władze zapowiadają odwet
– Osoba, która podłożyła bombę, została aresztowana. Według naszych ustaleń za atak odpowiada organizacja terrorystyczna PKK – przekazał minister spraw wewnętrznych Suleyman Soylu, dodając, że sprawcy poniosą konsekwencje.
– Będziemy kontynuować walkę z terroryzmem do końca, bez względu na koszty. Niech dusze naszych męczenników spoczywają w pokoju i odpoczywają w niebie. Kondolencje dla ich rodzin, bliskich i całego narodu – mówił Soylu.
O tym, że sprawcy zostaną ukarani, mówił także prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan. Atak bombowy określił nikczemnym i podkreślił, że "w powietrzu unosi się zapach terroru".
Partia Parcujących Kurdystanu
Choć na razie nikt nie przyznał się do ataku, władze Turcji mówią o odpowiedzialności Partii Pracujących Kurdystanu. PKK tworzą bojownicy, dążą do powstania niezależnego państwa kurdyjskiego.
To nie pierwszy raz, kiedy mówi się o odpowiedzialności Partii Pracujących Kurdystanu za brutalne ataki w Turcji. Jej działania znane są od połowy lat 80. Za organizację terrorystyczną uznają ją także sojusznicy Turcji – UE i Stany Zjednoczone.
Zamach w 2016 roku
Przypomnijmy, że Partia Pracujących Kurdystanu przyznała się do ataku terrorystycznego, do którego doszło w Turcji w grudniu 2016 roku. Wtedy doszło do dwóch eksplozji – jednej przed stadionem piłkarskim Vodafone, a druga w pobliżu parku Macka, gdzie zamachowiec wysadził się w powietrze. Wtedy zginęło 38 osób, a 155 zostało rannych.
"Zamachy bombowe były wymierzone zarówno w policję, jak i w ludność cywilną. Ich autorom chodziło o jak najwięcej ofiar" – pisał w specjalnym oświadczeniu prezydent Tayyip Recep Erdogan.
Czytaj także: https://natemat.pl/448600,wybuch-w-scislym-centrum-stambulu-co-najmniej-6-osob-nie-zyje