Dotarli do człowieka, który pracuje przy wiecach Kaczyńskiego. Zdradza, jak to wygląda od kuchni

Michał Koprowski
18 listopada 2022, 07:19 • 1 minuta czytania
Przedwyborcze tournée Jarosława Kaczyńskiego wzbudza wiele emocji, ale również wątpliwości. Media dotarły do człowieka pracującego przy organizacji wieców, na których "pojawia się jedynie 'twardy elektorat', czyli wyborcy, których do niczego przekonywać już nie trzeba".
Człowiek, który pracuje przy wiecach Kaczyńskiego: "Tu mówi się to, co prezes chce usłyszeć" Fot. Piotr Molecki / East News

Uczestnicy wieców "nie mają wątpliwości, za co kochają prezesa"

12 listopada Jarosław Kaczyński przyjechał do Wadowic, gdzie pojawili się jego sympatycy oraz przeciwnicy. Okazuje się, że ci drudzy nie mogli liczyć na spotkanie z politykiem – należało bowiem figurować na specjalnej liście. Portal Onet dotarł do mężczyzny, który pracuje w jednej z firm z zewnętrznych obsługujących ostatnie spotkania. Jak podkreśla, ich uczestnicy "nie mają wątpliwości, za co kochają prezesa".

– Pamiętam jedną panią, która wyrecytowała: "Za to, że jest prawdziwy, szczery, że nazywa rzeczy po imieniu, że dba o Polskę i Polaków, że jest prawdziwym patriotą, który broni naszych interesów. I bardzo mu współczuję, że musi się mierzyć z taką nienawiścią. To podłe, niezrozumiałe" – wspomina w rozmowie z portalem.

Zdarzają się również sytuacje, gdy po spotkaniu zwolennicy wdają się w dyskusję z przeciwnikami PiS. – Różne tam lecą inwektywy i często słychać: "Pani nie jest Polką, pan nic nie rozumie" w stronę tych, którzy wymachują transparentem z napisem "Będziesz siedział" – relacjonuje.

"Tu nikt nie liczy się z kosztami"

Okazuje się, że na spotkaniach z prezesem nie brakuje prezentów dla sympatyków partii – są to głównie książki historyczne "w ilościach hurtowych".

– Zastanawiam się, ile musiało kosztować wydrukowanie tego wszystkiego. Tutaj rozdaje się wszystko w ilościach hurtowych. Ulotek zeszło kilkanaście tysięcy egzemplarzy. Było w nich coś tam o sukcesach rządu, jakaś typowa partyjna propaganda – opowiada mężczyzna oraz dodaje, że " tu nikt nie liczy się z kosztami, wszystko bierze się 'na fakturę' ".

– Co ciekawe, spotkań z wyborcami jest ostatnio coraz więcej. Jeszcze niedawno jeździliśmy w Polskę raz na dwa tygodnie, teraz organizuje się takie wyjazdy raz na tydzień. Na liście mamy wszystkie 96 okręgów wyborczych. Coraz większa jest też ochrona policji, zaangażowanie służb publicznych – tłumaczy, cytowany przez Onet.

"Tu mówi się to, co prezes chce usłyszeć"

Mężczyzna, który pracuje przy organizacji spotkań, podkreśla, że w ekipie łatwiej usłyszeć żarty z Kaczyńskiego, aniżeli dyskusje o wyniku wyborów. Jednak podobnego podejścia na próżno szukać u "partyjnych", którzy zdają sobie sprawę, że "prezes nie jest w najlepszej formie".

– Wątpię, żeby sam Kaczyński wierzył w to, że może kogokolwiek przekonać do siebie. Nie o to zresztą tu chodzi. Średnia wieku wśród zwolenników Kaczyńskiego obecnych na tych spotkaniach to jakieś 50 lat. I nie są to wcale jedynie "moherowe berety" i biedni emeryci – relacjonuje.

Może Cię zainteresować: "Kto prezesowi takie rzeczy sufluje?". Rzecznik PiS tłumaczy dziwne wypowiedzi Kaczyńskiego

Jak znaleźć się na specjalnej liście gości? Należy zapisać się w domu kultury, kościele lub siedzibie partii. Według mężczyzny następuje wówczas sprawdzenie "poprawności politycznej", ponieważ "tu nie ma miejsca na polemikę". – Tu mówi się to, co prezes chce usłyszeć, zadaje takie pytania, na które on chce odpowiedzieć – mówi.