CBŚ uderza w byłych bossów mafii pruszkowskiej. Wśród zatrzymanych Andrzej Z. ps. Słowik
"Z ustaleń tvp.info wynika, że wraz z bossami zatrzymano co najmniej 20 innych osób. Część z nich była związana z gangiem pruszkowskim w latach 90. i na początku nowego stulecia" – czytamy na stronie portalu.
Tę informację w środę potwierdził w rozmowie z PAP prok. Karol Borchólski z działu prasowego Prokuratury Krajowej, który dodał, że zatrzymania zlecił mazowiecki wydział zamiejscowy departamentu do spraw przestępczości zorganizowanej i korupcji Prokuratury Krajowej w Warszawie.
– Zatrzymani zostaną doprowadzeni do wydziału i tam zostaną im postawione zarzuty. (...) Po wykonaniu czynności procesowych prokurator podejmie decyzje co do konieczności stosowania środków zapobiegawczych – dodał.
Z ustaleń dziennikarzy wynika, że byli bossowie mafii pruszkowskiej mieli zostać zatrzymani w swoich domach.
Słowik w MMA
Przypomnijmy, że o Andrzeju Zielińskim ps. Słowik – w grudniu 2021 roku wyszedł z więzienia – zrobiło się głośno na początku tego roku, gdy został szefem federacji MMA-VIP Marcina Najmana.
Na koncie Słowika są m.in. takie przestępstwa: włamania, kradzieże, oszustwa, ściąganie haraczy i wymuszenia, a także kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą o charakterze zbrojnym.
Jego sylwetkę opisywała w naTemat Daria Siemion. "W latach 90. znała go cała Polska. Był jednym z członków mafii pruszkowskiej. Kradł, przemycał narkotyki, miał być zamieszany w zabójstwo gen. Marka Papały. W więzieniu odsiedział łącznie ok. 20 lat" – czytamy w artykule.
"Mały byłem i nie wszystko pamiętam dokładnie. Ojciec został tak pobity, że w stanie krytycznym trafił do szpitala, miał połamane żebra, złamali mu wszystkie palce i zrabowali mieszkanie. Matkę któryś z karków próbował zgwałcić, ale koniec końców dali sobie spokój, bo ktoś trąbił na zewnątrz bardzo głośno i nieustannie" – wspominał mężczyzna, który o swoim zderzeniu z mafią pruszkowską opowiedział dziennikarzowi Krzysztofowi Stanowskiemu, który odczytał list w odcinku specjalnym cyklu "Dziennikarskie zero".
"Pamiętam widok mamy z rozdartą sukienką i to jak płacze, bo z ojcem nie było kontaktu. Ja się schowałem pod tapczan. Jeden kark mnie wyciągnął za fraki i powiedział, nie bądź taki głupi jak ojciec i się słuchaj. Po całej imprezie rzucili tylko 'pozdrowienia od Słowika'. Sąsiedzi mówili, że ściągnęliśmy gniew mafii na nasz blok i będą nas nachodzić, albo się wyprowadzimy po dobroci, albo oni nam tak uprzykrzą życie, że sami wyjedziemy" – dodał mężczyzna.