Janusz Waluś. Człowiek, który uwierzył, że może zmienić losy świata

Helena Łygas
24 listopada 2022, 18:07 • 1 minuta czytania
Dziś swoje ósme urodziny obchodzi wnuczka Janusza Walusia. Janusz - a właściwie Kuba - bo i tak nazywają go bliscy - nigdy jej nie widział. Gdy skazano go na karę śmierci, jego córka Ewa miała zaledwie 14 lat. Dwa lata więcej niż córka Chrisa Haniego, którego zastrzelił w nadziei na utrzymanie apartheidu. Dla prawicy jest dziś "ostatnim żołnierzem wyklętym", zaś w RPA - wrogiem publicznym. Prawdopodobnie jest też jednym z bardziej znanych Polaków na świecie.
Janusz Waluś AP Photo / Cobus Bodenstein, File

Jego twarz mignęła nam wszystkim. Kiedyś wyglądał trochę jak Jude Law w serialu "Młody papież" - niebieskie oczy, prosty nos, kształtne usta. Poza tym: wysoki, blady blondyn, słowem - modelowy aryjczyk. 


Ale na legijnej żylecie i pochodach z okazji 11 listopada można zobaczyć zupełnie innego Janusza. Na czarno-białej grafice kontrast podbity jest tak mocno, że połowa twarzy jest czarna, jak gdyby skryta w cieniu. Zgadza się tylko jedno - pusty wzrok. 

Narodowcy nazywają Walusia "ostatnim żołnierzem wyklętym", "symbolem oporu białego świata", kibole - ślą pozdrowienia do więzienia. Był w nim 29 lat - żaden więzień w RPA, łącznie z Nelsonem Mandelą, który za kratami spędził 27 lat, nie siedział dłużej.

Janusz słyszał, że kilka lat temu nieoczekiwanie stał się jedną z osób hołubionych przez skrajną prawicę, ale za bohatera się nie uważa. Chociaż i nie żałuje, że zamordował Chrisa Haniego - lidera Południowoafrykańskiej Partii Komunistycznej. W ogóle słabo kłamie.

To nie było nic osobistego - zapewniał Waluś - tak po prostu trzeba było zrobić. Całkiem jak gdyby nie do człowieka strzelał, a do komunizmu. Ot, egzotyczny Lech Wałęsa z bronią w ręku. Zresztą w RPA jest powszechnie znany, a Wałęsa - niekoniecznie. 

Dobry chłopak, bo nasz

Po 29 latach tak chcą go widzieć i Polacy - "intencje miał dobre". Zabójstwo Haniego orbituje w tej historii gdzieś na dalekich rubieżach świadomości. Co innego w RPA, gdzie Janusz jest nie tylko powszechnie znany, ale też powszechnie znienawidzony.

Przeglądam nagrania z reakcjami Południowoafrykańczyków na decyzję sądu o wyjściu Walusia na wolność. Część z nich zawiera ostrzeżenie przed "wulgarnym językiem". Miała być kara śmierci, miało być dożywocie, a teraz zwolnienie? Tutaj Janusz Waluś, nie inaczej niż na stadionach w Polsce, też jest twarzą - tyle że apartheidu. Negatywem Nelsona Mandeli

Legalna supremacja

Apartheid był niczym innym jak zalegalizowaną dyskryminacją. Totalitarna ideologia do 1990 roku stanowiła podwaliny systemu politycznego RPA. I choć bywa porównywany do segregacji rasowej w Stanach, więcej tu powidoków nazistowskiej "rasy panów". 

Zakaz małżeństw i kontaktów seksualnych między osobami o różnym kolorze skóry, który miał chronić "czystość krwi" białych Afrykanerów. Obowiązek szkolny tylko dla afrykanerskich dzieci i nawet nie getto ławkowe - całkowite oddzielenie ras.

Do tego - przekonanie, że czarni powinni być pracownikami fizycznymi. Zamknięcie dla nich nie tylko co lepszych dzielnic, ale i niektórych zawodów. Utworzenie odrębnych uczelni o celowo zaniżanym poziomie. Wszystko po to, by nie mieli szans wyjść poza swoją klasę - możliwie jak najniższą. Apartheid to system. Tymczasem krajem rządzi biała elita. Warunki przynależności? Kolor skóry.

Już w latach 60. ONZ uznaje apartheid za zbrodnię przeciwko ludzkości. Ale Afrykanerzy są gotowi na wiele, by utrzymać swoje przywileje, kolejne sankcje gospodarcze nie robią na nich większego wrażenie. W końcu RPA to najbogatsze państwo kontynentu.

I właśnie o utrzymanie apartheidu walczy Waluś, choć w autoryzowanych rozmowach stara się wspominać wyłącznie o chęci powstrzymaniu komunizmu, którego jako wychowany w PRL-u nienawidzi. Tyle że póki z Polski nie wyjedzie, antykomunistyczne poglądy przejawia co najwyżej w skrytości serca.

Na moich oczach kraj się pogrąża. Rozpada się stary porządek. Nie ma już wątpliwości, w jakim kierunku to zmierza, ale coś trzeba zrobić, żeby to powstrzymać. Tylko nikt nie ma pomysłu - z wyjątkiem Clive’a, bo to łebski facet. Mieszka w Krugersdorpie. Zaprosił mnie wtedy na kolację, a po niej poszliśmy do jego gabinetu. Mówi to, co sam już wiedziałem, że nie może się temu bezczynnie przyglądać, że trzeba to jakoś powstrzymać i że nie wszystko jeszcze stracone. Bo albo my ich, albo oni nas.Janusz Waluśfragment książki Cezarego Łazarewicza "Nic osobistego. Sprawa Janusza Walusia"

Bo w tej historii jest jeszcze Clive, konkretnie Clive Derby-Lewis - starszy o 17 lat od Walusia polityk. Początkowo związany z rasistowską i nacjonalistyczną Partią Narodową. Potem, z lepiej pudrującą skrajne poglądy Partią Konserwatywną optującą za utrzymaniem apartheidu. Z jej ramienia zostanie zresztą parlamentarzystą.

W białym parlamencie. Wybieranym przez wyłącznie białych obywateli. Inni nie mają prawa głosu.

Bagnetu brak, jest broń

To Derby-Lewis podsuwa Walusiowi pomysł zamordowania Chrisa Haniego, to on załatwia broń. Byleby zachować stary porządek, którego Janusz i Clive są beneficjentami. Dla obydwu jest jasne, że jeśli dojdzie do demokratycznych wyborów, apartheid upadnie - Afrykanerzy stanowią zaledwie 14 proc. społeczeństwa - nie mają żadnych szans.

Uznają, że śmierć ważnego lidera z drugiej strony barykady doprowadzi do zamieszek, te zaś spacyfikuje wojsko, które przejmie władzę, przy okazji zatrzymując przemiany.

Żadnych wątpliwości już nie mam, bo wątpliwości możesz mieć do chwili podjęcia decyzji, a tu już wszystko postanowione. Nie ma odwrotu. Czy czuję wtedy mrowienie w palcach? Raczej nie, bo nie ma w tym nic osobistego.Janusz Waluśfragment książki Cezarego Łazarewicza "Nic osobistego. Sprawa Janusza Walusia"

Połowicznie plan się udaje - po śmierci Haniego przez kraj przetaczają się wściekłe demonstracje dyskryminowanej większości, szacuje się, że na ulice wychodzi nawet półtora miliona osób.

Tyle że efekt jest wprost przeciwny niż ten przewidziany przez Derby-Lewisa i Walusia. Manifestacje przyspieszają upadek apartheidu. 

Janusz zmienia więc rwący nurt historii - tak, jak chciał. Z tą drobną różnicą, że nurt jest zbyt silny, żeby zmienić kierunek od czterech naboi. 

Po prostu: Kuba

Zanim został mordercą, Janusz Waluś był po prostu Kubą. Bo i na drugie imię ma Jakub i tak jakoś z tym Kubą wyszło. W RPA mieszka od 12 lat, ma obywatelstwo i jest z niego dumny - to RPA uważa za swoją ojczyznę, dla której chce jak najlepiej.

Od 10 lat ma dziewczynę, nazywa się Marij, ale nie marzy już o stabilizacji. Nie mieszkają razem - Kuba pracuje jako kierowca TIR-a i często jest w trasie. Lubi tę pracę, bo i lubi prowadzić - jeszcze w Polsce zdobył tytuł rajdowego mistrza kraju. I to za kółkiem fiata 127p. Czasem jeździ naprawdę daleko - Zimbabwe, Botswana.

Z Marij widują się w weekendy. Dziewczyna Kuby jest Afrykanerką. Gdyby była czarna, groziłoby im nawet pięć lat więzienia. Apartheid trzyma się mocno. 

Prawo mówi, że osobą białą jest ktoś, kto w sposób oczywisty jest z wyglądu biały i nie uchodzi powszechnie za osobę kolorową. O tym ostatecznie decyduje urzędnik państwowy. By ułatwić mu pracę, rząd wymyślił test ołówka. Jeśli ktoś ubiega się o status osoby białej, urzędnik wsuwa mu we włosy ołówek. Jeśli wypadł z głowy badanego, w rubryce “rasa” dowodu osobistego urzędnik wpisuje - biały. Jeśli nie wypadł - kolorowy. Życie albo poniżenia.fragment książki Cezarego Łazarewicza "Nic osobistego. Sprawa Janusza Walusia"

Kuba do RPA przyjeżdża jako 28-latek. Południowa Afryka to jego miłość od pierwszego wejrzenia. Trudno zresztą dziwić się komuś, kto wyrwał się z komunistycznej Polski, w dodatku z niesłynącego z urody Radomia. Odurzają go nowoczesne budynki, kosmopolityczne miasta, roślinność, klimat, kolory. 

Wszystko w rodzinie

W RPA od pięciu lat mieszka z żoną i córką jego starszy brat Witek, z wykształcenia inżynier. Kuba wyższego wykształcenia nie ma. Mimo że jest inteligentny (a przynajmniej tak mówią o nim nieliczni dziennikarze, którzy przez ostatnie trzy dekady mieli okazję z nim porozmawiać), nigdy nie ciągnęło go za specjalnie do nauki. Ale w więzieniu uczy się portugalskiego i znacznie podszkala angielski. Z nudów.

Kuba lubi zajmować czymś głowę. A o nowe idee czy ideologie, o których można by dyskutować, w więzieniu o zaostrzonym rygorze trudno. Trenuje też karate, na które chodził też na wolności.

Reporter Cezary Łazarewicz, który na potrzeby książki przegadał z Walusiem długie godziny, lekko speszony mówi w wywiadach, że go polubił. Bo i Kuba jest oczytany, ma szeroką wiedzę historyczną, autoironiczne poczucie humoru. Polubiła go zresztą i córka Chrisa Haniego - Lindiwe, która chciała poznać zabójcę ojca. Łazarewicza dziwi szczerość i prostota, z jaką Kuba opowiada o swoim życiu. Bez krygowania się, bez owijania w bawełnę. Widać to też na nagraniach z procesu. Tyle że tam szczerość nie popłaca - jak można zabić człowieka, nie żałować i jeszcze o tym opowiadać? Waluś powinien bić się w pierś.

Kilka lat przed Kubą, Witek ściąga do RPA i ojca, tym bardziej że w Polsce upada jego interes. Bo i Tadeusz Waluś, na przekór ustrojowi, całe życie jest prywaciarzem.

Z matką chłopców - Teresą - poznają się podczas okupacji w Zakopanem.

Są nastolatkami i swoją pierwszą, wielką miłością. Mimo że Teresa w momencie wybuchu wojny ma tylko 15 lat, zgłasza się do pracy na kolei - jej rodzice boją się, że inaczej zostanie wywieziona na roboty do Niemiec. Dziewczyna zostaje sekretarką naczelnika stacji.

Tadeusz i Teresa Walusiowie

Z kolei Tadeusza do Zakopanego przywożą rodzice - w 1939 roku uciekają przed Sowietami z Kresów do Krakowa, ale że syn podupada na zdrowiu, przeprowadzają się w góry. Po wojnie Tadeusz wraca do Krakowa, ale już z Teresą.

Zaczynają studia na Akademii Handlowej. Żadne z nich ich nie skończy. Gdy Teresa zajdzie w ciążę, przeprowadzają się do Kielc, gdzie ojciec Teresy, a dziadek Kuby, jest lekarzem wojewódzkim.

To tu rodzi się Witek Waluś, Kuba przyjdzie na świat już w Zakopanem, gdzie jego babka wspierana przez rodzinę prowadzi pensjonat. Ale zakopiańskiego życia Kuba pamiętał nie będzie.

Jego chrzestną zostanie córka Bolesława Bieruta - Magda. Mama Magdy jest daleką kuzynką Teresy Waluś, więc dziewczyna często przyjeżdża do pensjonatu prowadzonego przez Helenę Strzelichowską.

Tadeusz często przychodzi do Bierutów. Taka znajomość jest nie do pogardzenia - tym bardziej dla PRL-owskiego prywaciarza. Ojciec Kuby zajmuje się początkowo importem kryształów z Czechosłowacji - popyt na nie jest olbrzymi.

Dziś portrety babci Heleny autorstwa Witkacego wiszą w domu Witka. Wciąż mieszka w RPA. Prowadzi firmę produkującą sprzęt wojskowy na obrzeżach Pretorii. A przynajmniej prowadził, gdy przed pięcioma laty rozmawiał z nim Szymon Opryszek.

(prawie) krakowski (anty) spleen

Gdy Kuba ma cztery lata Walusiowie opuszczają Zakopane. 

Mieszkamy w Gaju, małej wiosce pod Krakowem. Nasza rodzina dzieli gospodarstwo rolne z rodziną przyrodniego brata ojca, wujka Władysława. (...) Nasze dzieciństwo jest szczęśliwe. Powinienem nawet napisać, że bardzo szczęśliwe. Nie mamy zbyt wielu zajęć w domu oprócz uczenia się (to nigdy nie był mój ulubiony sposób spędzania wolnego czasu).Janusz Waluśfragment książki "Nic osobistego. Sprawa Janusza Walusia"

Tadeusz rozkręca z bratem kolejny interes - produkcję słodyczy - w tym czekolady. Patentują nawet autorską recepturę. A że czekolada to towar deficytowy i chodliwy nie mniej niż czeskie kryształy, na brak pieniędzy nie mogą narzekać.

Ojciec i wujek jeżdżą ze swoimi czekoladami i lodami do miasta, do Krakowa, ale Witek i Kuba uczą się w wiejskiej podstawówce.

Walusiowie to najbogatsza rodzina w okolicy - jako pierwsi mają telewizor, telefon, samochód. Wyjeżdżają na wakacje zagranicę, do Bułgarii. Sąsiadów z Gaju nie stać nawet na Ustkę.

Mimo to, we wsi ich lubią, bo i Walusiowie są w porządku - dają pracę, nie oszukują. Gdy gubi się ich pies, sąsiedzi ruszają na poszukiwania. Może ze względu na sympatię, a może ze względu na nagrodę - 200 (ówczesnych) złotych. To koszt tygodniowego wyżywienia dużej rodziny. I pół kieszonkowego chłopaków.

Rówieśnicy po lekcjach pracują na roli albo w domu, ale Witek i Kuba nie muszą. Stać ich. I może to przyzwyczajenie do "stać ich" przesądzi w końcu o wyjeździe braci do RPA.

Gdy przestaje być ich stać w Polsce, już w Radomiu, gdzie podupada interes ojca, szukają innych dróg do bycia złotymi chłopcami. 

Kuba przyzna zresztą, że z Polski wyjechał za kasą. Nienawiść do komunizmu? W Polsce nie był opozycjonistą, mimo że miał dostęp do rodzącego się w Krakowie środowiska. Może był po prostu oportunistą?

Cezary Łazarewicz uważa, że w momencie zamachu na Haniego, Kuba, mimo czterdziestki na karku, był pod wpływem Clive’a. Trudno powiedzieć, czy ma rację, co sam zresztą zaznacza.

Marij, wieloletnia partnerka Walusia rozpływa się w powietrzu. W każdym razie dla dziennikarzy jest nieosiągalna. Jest jeszcze milcząca Wanda - żona, z którą nigdy nie wziął rozwodu. Jak się poznają - nie wiadomo. Wiadomo za to, że w 1979 rodzi się ich córka Ewa, a dwa lata później Kuba wyjeżdża do RPA. 

Formalnie w Radomiu mam żonę, ale jakbyśmy byli po rozwodzie. Nie mam planów powrotu, Wanda - przyjazdu do mnie. Brakuje mi naszej córki Ewy, ale jest za wcześnie, żeby próbować ją tu sprowadzić, W Polsce otrzyma lepsze wykształcenie.Janusz Waluśfragment książki "Nic osobistego. Sprawa Janusza Walusia"

Ewa, córka Kuby w rozmowie z WP: Nie było ochrony danych osobowych, więc od razu wszyscy podawali, że polski imigrant Janusz Waluś zastrzelił charyzmatycznego przywódcę i tak dalej (...). Długo starałam się myśleć, że może jednak tata został w to tylko uwikłany, że nie jest faktycznym sprawcą. 

Nie wiadomo, co było pierwsze: jajko czy kura. I nie wiadomo, czy najpierw rozpadł się związek Wandy i Kuby. Czy uciekł przed obowiązkami do RPA? A może to żona nie chciała dołączyć do niego z córką?

Mimo rozkładu życia rodzinnego małżeństwo (rozwodu nigdy nie wzięli) pozostawało w nienagannych relacjach. Wandzie zależało, żeby córka miała kontakt z Kubą. Początkowo w więzieniu w RPA dozwolone były tylko listy po angielsku, który u nastoletniej Ewy nie wykraczał poza "How are you?" i "Fine, thank you".

Ale Ewa chce zrozumieć tatę, więc uczy się języka. Potem może pisać i po polsku. Problem polega na tym, że wkurza ją prowadzony z ojcem small talk. Gadka o niczym. Albo blisko, albo wcale, szkoda czasu - Ewa wie to już jako nastolatka. No, a potem coś się zmienia. W raczej tragicznych okolicznościach.

Przez dwa lata choroby mamy tata pomagał mi, jak tylko mógł. Często tej pomocy potrzebowałam, bo w świetle prawa nadal byli małżeństwem. Chcieliśmy załatwić wszystkie formalności, bo od początku było wiadomo, że dla mamy nie ma żadnej nadziei. Chodziło też o wsparcie psychiczne. Myślę, że było mu wtedy najciężej, bo miał świadomość, że z powodu jego decyzji niedługo zostanę zupełnie sama.Ewa Waluścórka Janusza Walusia w rozmowie z WP

Polskę i RPA dzieli jakieś 10 tys. kilometrów, bariera kulturowa, rasowa, językowa i historyczna. W zasadzie nie ma określenia "bariera historyczna", chociaż być powinno, bo inaczej nie sposób porównać przeżyć obywateli RPA z doświadczeniami mieszkańców Polski. 

Walusia nie da się jednoznacznie zdefiniować. Czuły barbarzyńca? Ideowiec? Pionek? Po 29 latach w południowoafrykańskim więzieniu, które w niczym nie przypomina nawet ośrodka penitencjarnego najgorszej klasy w Polsce, jest innym człowiekiem.

Ma 69 lat, jest wychudzony, zawzięcie trenuje karate. Na czymś skoncentrować się musiał. Od niemal trzydziestu lat patrzył na ten sam widok z okna - wzgórze. I choć o tym nie mówi, przez ostatnie lata pewnie po prostu usiłował nie zwariować. Podobno był szanowany i lubiany przez współwięźniów. Bo i Kubę wszyscy lubią. Gorzej z Januszem.

Czy można przebaczyć mordercy? Uznać, że się zmienił? Południowoafrykański sąd uznał, że tak. Południowoafrykańczycy - wprost przeciwnie. Pytaniem pozostaje, jak zostanie przyjęty w Polsce. I czy znów zaangażuje się w działania skrajnej prawicy.

Czytaj także: https://natemat.pl/399893,putin-wolodia-z-leningradu-judoka-nowy-car