Nam strzelać nie kazano. Polska najgorsza na mundialu, to niestety brutalna prawda

Krzysztof Gaweł
04 grudnia 2022, 12:16 • 1 minuta czytania
Reprezentacja Polski znalazła się na szarym końcu zestawienia statystycznego po fazie grupowej mistrzostw świata. Żaden zespół nie atakował tak rzadko i nie ma na koncie tak małej liczby celnych strzałów na bramkę. A my mamy w składzie Roberta Lewandowskiego i jesteśmy ostatni. Nie wiemy, jak Czesławowi Michniewiczowi udała się ta sztuka, ale mamy nadzieję, że przeciw Francji zmażemy plamę.
Nam strzelać nie kazano. Polska najgorsza na mundialu, to niestety brutalna prawda Fot. ANDREJ ISAKOVIC/AFP/East News

Robert Lewandowski, Arkadiusz Milik, Piotr Zieliński, Karol Świderski czy Sebastian Szymański. Tacy piłkarze to gwarancja emocji, bramek i pięknych chwil dla kibiców, prawda? Pewnie tak, ale nie w reprezentacji Polski. Jak się okazuje, nasz zespół oddał najmniej strzałów w światło bramek rywali w całej fazie grupowej. W trzech meczach dokonaliśmy tej sztuki raptem cztery razy. Cztery razy! I to niestety nie jest żart, tylko smutna prawda o naszej grze. Archaicznej, prostej i bardzo bolesnej dla oka.

Cztery strzały oznaczają, że jesteśmy w tym zestawieniu gorsi od Walii, Kanady, Kataru czy Kostaryki – drużyn, które sportową klasą z pewnością ustępują Biało-Czerwonym, a których już na mundialu nie ma. Zaraz, powiecie, ale Niemcy strzelali 24 razy (najwięcej ze wszystkich ekip) i już ich w turnieju nie ma. No tak, ale próbowali trafiać i wygrywać, bo właśnie o to w piłce chodzi. Nie o wrażenia artystyczne, ale o gole i zwycięstwa.

Wojciech Frączek zebrał statystyki drużyn po fazie grupowej i te niestety nie są zbyt optymistyczne dla naszej drużyny. Cztery celne strzały na bramki rywali, cztery! W trzech meczach rzecz jasna, co jest po prostu szokujące. Oddali je: Robert Lewandowski z Meksykiem (zmarnowany rzut karny), Piotr Zieliński z Arabią Saudyjską (po podaniu "Lewego") oraz dwa razy Robert Lewandowski z Arabią Saudyjską (gol oraz interwencja bramkarza).

Były jeszcze słupek "Lewego" i poprzeczka Arkadiusza Milika w starciu z Saudyjczykami, ale zgodnie z przepisami to strzały niecelne. Z Argentyną nie strzeliliśmy celnie ani razu na bramkę rywali. Dla porównania, Saudyjczycy tylko w meczu z Polską mieli pięć celnych strzałów, a Albicelestes na naszą bramkę uderzali aż 13 razy. Niestety, nasz zespół nie chce i nie może atakować, a fatalny obraz gry, który krytykujemy, ma swoje odzwierciedlenie w liczbach. Gramy tak, żeby każdy mecz wygrać 1:0, nie wyżej. To widać w innym zestawieniu.

Strzelanie bramek i wygrywanie wysoko nie interesuje nas w ogóle, od kiedy selekcjonerem jest Czesław Michniewicz. Kompletnie zmienił nasz sposób grania selekcjoner, stawiamy na żelazną i rozpaczliwą chwilami obronę oraz sporadyczne ataki. "Lewy" w tym roku trafił dla kadry raptem trzy razy. W poprzednim, gdy zespół prowadził Paulo Sousa, 11 razy. I nie tylko o klasę rywali tu idzie, ale przede wszystkim o sposób gry naszej reprezentacji.

I to wszystko w drużynie, w której gra najlepszy napastnik świata...

– To nie był mecz dla napastnika. Moją rolą była głównie gra w defensywie. Grałem praktycznie w środku pola, jako defensywny pomocnik. Ale wiedziałem, że robię to, żeby pomóc mojej drużynie – mówił po meczu z Argentyną rozczarowany Robert Lewandowski, który pierwszy raz w karierze zasugerował, że nie pasuje do gry reprezentacji. Jak ma pasować, skoro nasz zespół nie atakuje? Reszta piłkarzy też się z tego nie cieszy, ale to "Lewy" zapewnił nam wszystkie groźne akcje pod bramkami rywali w turnieju.

Czy odważnie zaatakujemy w meczu z Francją o ćwierćfinał? To wątpliwe, Czesław Michniewicz za bardzo się boi. Taka jest brutalna prawda o jego reprezentacji.

Reprezentacja Polski po raz pierwszy od 1986 roku zagra w 1/8 finału piłkarskich MŚ. Teraz naszym rywalem będą faworyci imprezy, Francuzi. Mistrzowie świata zmierzą się z Polakami już w niedzielę 4 grudnia na stadionie Al Thumama w Dausze, a zwycięzca zamelduje się w ćwierćfinale mundialu. Tam stawi czoła lepszemu w parze Anglia – Senegal.