Nam strzelać nie kazano. Polska najgorsza na mundialu, to niestety brutalna prawda
- Żaden z uczestników MŚ w Katarze nie ma takiej statystyki jak Polacy
- Nam strzelać nie kazano, to nie strzelamy. Liczby Polaków są szokujące
- Cierpi nasz zespół, cierpi Robert Lewandowski i kibice przed telewizorami
Robert Lewandowski, Arkadiusz Milik, Piotr Zieliński, Karol Świderski czy Sebastian Szymański. Tacy piłkarze to gwarancja emocji, bramek i pięknych chwil dla kibiców, prawda? Pewnie tak, ale nie w reprezentacji Polski. Jak się okazuje, nasz zespół oddał najmniej strzałów w światło bramek rywali w całej fazie grupowej. W trzech meczach dokonaliśmy tej sztuki raptem cztery razy. Cztery razy! I to niestety nie jest żart, tylko smutna prawda o naszej grze. Archaicznej, prostej i bardzo bolesnej dla oka.
Cztery strzały oznaczają, że jesteśmy w tym zestawieniu gorsi od Walii, Kanady, Kataru czy Kostaryki – drużyn, które sportową klasą z pewnością ustępują Biało-Czerwonym, a których już na mundialu nie ma. Zaraz, powiecie, ale Niemcy strzelali 24 razy (najwięcej ze wszystkich ekip) i już ich w turnieju nie ma. No tak, ale próbowali trafiać i wygrywać, bo właśnie o to w piłce chodzi. Nie o wrażenia artystyczne, ale o gole i zwycięstwa.
Wojciech Frączek zebrał statystyki drużyn po fazie grupowej i te niestety nie są zbyt optymistyczne dla naszej drużyny. Cztery celne strzały na bramki rywali, cztery! W trzech meczach rzecz jasna, co jest po prostu szokujące. Oddali je: Robert Lewandowski z Meksykiem (zmarnowany rzut karny), Piotr Zieliński z Arabią Saudyjską (po podaniu "Lewego") oraz dwa razy Robert Lewandowski z Arabią Saudyjską (gol oraz interwencja bramkarza).
Były jeszcze słupek "Lewego" i poprzeczka Arkadiusza Milika w starciu z Saudyjczykami, ale zgodnie z przepisami to strzały niecelne. Z Argentyną nie strzeliliśmy celnie ani razu na bramkę rywali. Dla porównania, Saudyjczycy tylko w meczu z Polską mieli pięć celnych strzałów, a Albicelestes na naszą bramkę uderzali aż 13 razy. Niestety, nasz zespół nie chce i nie może atakować, a fatalny obraz gry, który krytykujemy, ma swoje odzwierciedlenie w liczbach. Gramy tak, żeby każdy mecz wygrać 1:0, nie wyżej. To widać w innym zestawieniu.
Strzelanie bramek i wygrywanie wysoko nie interesuje nas w ogóle, od kiedy selekcjonerem jest Czesław Michniewicz. Kompletnie zmienił nasz sposób grania selekcjoner, stawiamy na żelazną i rozpaczliwą chwilami obronę oraz sporadyczne ataki. "Lewy" w tym roku trafił dla kadry raptem trzy razy. W poprzednim, gdy zespół prowadził Paulo Sousa, 11 razy. I nie tylko o klasę rywali tu idzie, ale przede wszystkim o sposób gry naszej reprezentacji.
I to wszystko w drużynie, w której gra najlepszy napastnik świata...
– To nie był mecz dla napastnika. Moją rolą była głównie gra w defensywie. Grałem praktycznie w środku pola, jako defensywny pomocnik. Ale wiedziałem, że robię to, żeby pomóc mojej drużynie – mówił po meczu z Argentyną rozczarowany Robert Lewandowski, który pierwszy raz w karierze zasugerował, że nie pasuje do gry reprezentacji. Jak ma pasować, skoro nasz zespół nie atakuje? Reszta piłkarzy też się z tego nie cieszy, ale to "Lewy" zapewnił nam wszystkie groźne akcje pod bramkami rywali w turnieju.
Czy odważnie zaatakujemy w meczu z Francją o ćwierćfinał? To wątpliwe, Czesław Michniewicz za bardzo się boi. Taka jest brutalna prawda o jego reprezentacji.
Reprezentacja Polski po raz pierwszy od 1986 roku zagra w 1/8 finału piłkarskich MŚ. Teraz naszym rywalem będą faworyci imprezy, Francuzi. Mistrzowie świata zmierzą się z Polakami już w niedzielę 4 grudnia na stadionie Al Thumama w Dausze, a zwycięzca zamelduje się w ćwierćfinale mundialu. Tam stawi czoła lepszemu w parze Anglia – Senegal.