Dotarli do "mężczyzny z ręcznikiem". Teodor N. przerwał milczenie ws. Iwony Wieczorek

Alan Wysocki
20 grudnia 2022, 19:59 • 1 minuta czytania
Przez 12 lat szukała go cała Polska. Wyszedł z klubu za Iwoną Wieczorek i szedł za nią deptakiem. Uchwycił go miejski monitoring, jednak podobnie jak po kobiecie, ślad zaginął i po nim. Teraz Teodor N. przerywa milczenie i zapewnia, że nie ma ze sprawą nic wspólnego.
Sprawa Iwony Wieczorek. "Mężczyzna z ręcznikiem" przerywa milczenie. Fot. materiały policyjne

Teodor N. przerywa milczenie ws. Iwony Wieczorek. Oto "mężczyzna z ręcznikiem"

Jak ustalili dziennikarze "Faktu", "mężczyzna z ręcznikiem", którego szukała cała Polska, dziś mieszka w Chorzowie. Ma złoty kolczyk w uchu, a także charakterystyczny t-shirt, w którym mogliśmy zobaczyć go na nagraniu monitoringu.

W rozmowie z tabloidem zapewnił, że nie ma nic wspólnego ani z zaginięciem, ani z możliwym zamordowaniem Iwony Wieczorek. – Wszyscy zrobiliście ze mnie zabójcę Iwony Wieczorek, a ja nawet w tym dniu tam nie byłem – powiedział.

– Nawet o tym nie wiedziałem. Powtarzam. Mnie tam nie było. Nic więcej nie będę mówił, mam od tego adwokata – dodał. Teodor N. nie odpowiedział na pytanie, co w takim razie robił na nagraniu. Na to pytanie nie odpowiedziała także reprezentująca go kancelaria adwokacka.

Komentarz "mężczyzny z ręcznikiem" jest niezwykle emocjonalny. Tabloid opisał zaś, że Teodor N. zachowywał się nerwowo podczas rozmowy. Należy jednak podkreślić, że nie ciążą na nim żadne prokuratorskie zarzuty.

Z nieoficjalnych ustaleń Onetu wynika jednak, że "mężczyzna z ręcznikiem" miał powiedzieć podczas przesłuchania, że nie pamięta, czy szedł za Iwoną Wieczorek. Miał także podkreślać brak jakiejkolwiek wiedzy o zaginięciu dziewczyny. Co więcej, nie potwierdził także, czy to on jest widoczny na nagraniu z monitoringu.

Teodor N. przerywa milczenie, a Paweł P. zapada się pod ziemię. O co chodzi?

Równolegle po nagłym przełomie i postawieniu zarzutów Pawłowi P. ten zdaje się zapaść pod ziemię. W rozmowie z naTemat pełnomocnik mężczyzny, Krzysztof Woliński wyjaśnił, że oskarżony nie będzie wypowiadał się do mediów.

– Tak to rozumiem [że P. ma nie rozmawiać z mediami - red.], ja nie uczestniczyłem w tych czynnościach, podczas których to padło. Natomiast nie jest to formalny zakaz od śledczych, bo takiego być by nie mogło, tylko rodzaj takiej dżentelmeńskiej umowy – skomentował na gorąco.

Warto podkreślić, że Paweł P. odmówił skomentowania ustaleń Polsat News, według których po zaginięciu Iwony Wieczorek miał wejść do jej domu i usuwać bliżej nieokreślone pliki z jej komputera.

– Z moich informacji wynika, że Paweł jest traktowany bardziej jako osoba, która może mieć ważne informacje, hipotetycznie mogła je zdobyć zarówno tamtej nocy, jak i później, podczas własnych poszukiwań – powiedział dla naTemat dziennikarz śledczy Michał Podolski.

Co stało się z Iwoną Wieczorek?

Milczenie to nieodłączny element sprawy Iwony Wieczorek, na co uwagę zwróciła Aldona Szostak – żona dziennikarza śledczego Janusza Szostaka, który sam latami badał sprawę 19-latki z Gdańska.

– Zmowa milczenia trwa aż 12 lat. Najwyższy czas, żeby ktoś ją przerwał. Mam nadzieję, że policji udało się coś znaleźć (...) Bez podstawy go nie zatrzymano. Policja nie działa na swoje widzimisię – powiedziała.

Sam Janusz Szostak jeszcze przed śmiercią powiedział Darii Różańskiej, że Iwona Wieczorek najprawdopodobniej nie żyje. – Iwona najpewniej weszła na osiedle przez furtkę, gdzie ktoś musiał na nią czekać – powiedział.

– Musiało dojść do kłótni, awantury, przypadkowego popchnięcia, uderzenia głową. I doprowadziło to do zamroczenia albo i śmierci – dodał.