Z tortu marki "zjednoczona opozycja" zostało niewiele, ale co dalej? "Dużo może się wydarzyć"

Mateusz Przyborowski
11 lutego 2023, 12:21 • 1 minuta czytania
Polska 2050 i PSL ogłosiły wspólny projekt pod hasłem "Mamy plan dla Polski". Porozumienie i Agrounia chcą połączyć miasto i wieś, tworząc "sojusz zawiedzionych przez PiS". Koalicja Obywatelska zaczyna budować własne listy, nie wiadomo, co zrobi Lewica. Wydaje się, że z tortu pod nazwą "zjednoczona opozycja" zostało niewiele. – Wszyscy okopali się na swoich pozycjach i zobaczymy, czy cokolwiek to zmieni – komentuje politolog prof. Antoni Dudek.
Co dalej ze "zjednoczoną opozycją"? Fot. Jacek Dominski / REPORTER

Od wielu miesięcy sondaże polityczne dają opozycji zwycięstwo nad PiS pod warunkiem, że się zjednoczy. O start ponad podziałami Donald Tusk też apelował wielokrotnie. – PiS jest silny podziałami na opozycji. Zjednoczeni na pewno wygramy. Chyba więcej dowodów już nie trzeba. Idźmy do wyborów razem! – apelował lider PO na jednym z nagrań opublikowanych w maju na Twitterze.


Były spotkania liderów ugrupowań, dyskusje, w międzyczasie pojawiały się kolejne sondaże, które zjednoczonej opozycji dawały zwycięstwo nad obecnym obozem władzy. Do wyborów zostało około 9 miesięcy, a zjednoczonej opozycji na horyzoncie nie widać.

Zjednoczona opozycja czy podzielona opozycja?

Polska 2050 i PSL ogłosiły we wtorek wspólny projekt pod hasłem "Mamy plan dla Polski". – Powołamy zespół ekspertów, który wypracuje jedną wspólną listę spraw do załatwienia – ogłosił Szymon Hołownia.

– Czy będzie jedna lista? Nie wiem – przyznał z rozbrajającą szczerością. – Co będzie dalej? Jestem optymistą – wtórował mu Władysław Kosiniak-Kamysz i dodał: – Chcemy pokonać PiS w najbliższych wyborach.

W swoim kierunku podążyły też Agrounia i Porozumienie. Chcą połączyć miasto i wieś, tworząc "sojusz zawiedzionych przez PiS". Koalicja Obywatelska zaczyna budować własne listy. Nie wiadomo, co zrobi Lewica, ale też szykuje się do samodzielnego startu.

– Zacznijmy od tego, że Porozumienie jest tak naprawdę miejskim kwiatkiem do kożucha Michała Kołodziejczaka i moim zdaniem nic z tego nie wyniknie – stwierdza prof. Antoni Dudek w rozmowie z naTemat.

I dodaje: – Agrounia to typowe ugrupowanie populistycznego protestu i w sprzyjających okolicznościach może odebrać partii Kaczyńskiego głosy części rozwścieczonych rolników. Zdziwiłbym się jednak, gdyby ruch Kołodziejczaka przekroczył próg wyborczy. A już na pewno Porozumienie, które jest dzisiaj bytem kanapowym. Moim zdaniem Magdalena Sroka definitywnie złożyła tę formację do politycznego grobu.

Ciekawa, jak zaznacza politolog, jest druga koalicja, o której oficjalnie dowiedzieliśmy się we wtorek. – Chociaż spóźniona o mniej więcej rok. Podejrzewam, że teraz panowie Kosiniak-Kamysz i Hołownia będą baczniej przyglądać się tym wynikom sondaży, w których będą zestawiani obok siebie – mówi prof. Dudek.

I dodaje: – I zobaczą, co z tego wynika: czy to wprost będzie się sumować, czy będzie jakiś bonus albo odwrotnie – jakaś kara. Obaj liczą zapewne na bonus, dlatego się spotkali. Jeżeli się okaże, że wspólnie dostaną o kilka punktów procentowych więcej, to wspólna lista tych dwóch ugrupowań jest bardzo prawdopodobna. Tym bardziej że PSL balansuje na progu i potrzebuje silniejszego partnera, a takim jest Polska 2050, która w sondażach bez problemu przekracza ten próg.

Prof. Dudek: Mogą pojawić się różne niespodzianki

Politolog uważa też, że sojusz PSL i PL 2050 będzie dużym wyzwaniem dla pozostałych dwóch ugrupowań, czyli Koalicji Obywatelskiej i Lewicy. – Czy KO i Lewica są w stanie się dogadać? Wydaje się, że obecnie wszystko zmierza w kierunku trzech list opozycji i jest to najbardziej prawdopodobny scenariusz – mówi.

Nasz rozmówca nie wyklucza jednak, że mogą pojawić się różne niespodzianki. – Zarówno konsolidujące, bo nie wykluczam, że Lewica na którymś etapie dogada się z PO, ale nie wykluczam też scenariusza, w którym pojawi się oddzielna lista samorządowców z ruchu Tak! Dla Polski.

A czy wspólny projekt Polski 2050 i PSL zmniejsza szanse Koalicji Obywatelskiej? Zdaniem prof. Dudka, jeżeli Hołownia i Kosiniak-Kamysz otrzymają bonus w sondażach, stanie się to wyłącznie kosztem KO.

– Ruch Hołowni i KO to są naczynia połączone. Jeśli prześledzimy ich notowania na przestrzeni ostatnich dwóch lat, to widać, że jak rosło poparcie dla Polski 250, to gwałtownie spadało dla KO. I odwrotnie: kiedy wrócił Donald Tusk, to raczej KO przyrastała i działo się to głównie kosztem ruchu Hołowni – precyzuje politolog.

– Moim zdaniem decyzja liderów PSL i Polski 2050 przyszła za późno. W mojej ocenie jest za późno, by ich współpraca przebiła się do świadomości społecznej. Już teraz za bardzo nie mogą też krytykować Tuska – mogli to robić na początku, kiedy wrócił do polskiej polityki. Uważam, że Hołownia przespał swój najlepszy czas – stwierdza prof. Dudek.

KO oddała walkę walkowerem?

W ostatnim czasie wielokrotnie pojawiały się doniesienia o wspólnym starcie w wyborach Polski 2050 i PSL. Jednocześnie pojawiały się pogłoski o tym, że nie ma szans na wspólną listę całej opozycji. Takie też sygnały płynęły z nocnej narady Platformy Obywatelskiej, o czym informowaliśmy w naTemat. – Chcemy budować blok opozycyjny, ale odpowiedzi naszych partnerów są, że nie – powiedział po poniedziałkowym posiedzeniu klubu KO Jan Grabiec. Irytacji nie krył natomiast Sławomir Neuman. – Można wychodzić do tych panien z kwiatami, ale panny tych kwiatów nie chcą – stwierdził.

Czy ich słowa oznaczają, że Koalicja Obywatelska oddała walkowerem walkę o jedną listę opozycji?

W dużym stopniu tak, ale problem jest inny i wiąże się z liderem PO. W mojej opinii podstawowym problemem dla KO, by przekroczyć próg 30 proc. poparcia, jest Donald Tusk. Z niektórych badań wynika, że gdyby Tusk powtórzył manewr Jarosława Kaczyńskiego z 2015 roku i ogłosił, że jeśli jego wygra wybory, to kandydatem na premiera będzie Rafał Trzaskowski, to KO – kosztem Hołowni – zyskałaby kilka punktów procentowych i na stałe zrównałaby się z PiS w sondażach. Wówczas Polska 2050 być może byłaby bardziej skłonna do ustępstw, tymczasem przez mariaż z PSL Hołownia uważa, że będzie odwrotnie i to on zyska kosztem PO.Prof. Antoni Dudekpolitolog

Czytaj także: Sondaż: Trzaskowski zostawił Tuska w tyle. Bezlitosne liczby dla Kaczyńskiego i Ziobry

– Wszyscy okopali się na swoich pozycjach i zobaczymy, czy cokolwiek to zmieni. Moim zdaniem jeszcze wiele może się wydarzyć, ponieważ ostateczne decyzje, jeśli chodzi o kształt list wyborczych, zapadną w okolicach czerwca. Oczywiście może się nic nie wydarzyć i zostaniemy z tym, co jest obecnie, czyli prawdopodobnie z trzema listami opozycji – stwierdza prof. Antoni Dudek.

– Jeżeli wszyscy ci mniejsi gracze wejdą do Sejmu, PiS nie będzie miało 231 mandatów i będzie musiało poszukać koalicjanta. Pytanie, czy go znajdzie. Na pewno obecnemu obozowi władzy trudno byłoby znaleźć chętnego do tej samobójczej roli – uważa politolog.