Błąd w "Familiadzie", którego nikt nie zauważył. Pojawił się na tablicy
- Błąd w "Familiadzie", kultowym teleturnieju emitowanym od lat na antenie Telewizji Polskiej
- W jednym z ostatnich odcinków na tablicy pojawił się błąd. Zapytani o miasto, którego nazwa rozpoczyna się na literę "W"
- W nazwie Wejherowa zrobiono błąd ortograficzny
W jednym z ostatnich odcinków "Familiady" w rywalizacji zmierzyły się dwie drużyny – "Księgowe" i "Jak Rodzina". Program poprowadził rzecz jasna niezastąpiony Karol Strasburger, który jak zwykle dba o atmosferę swoimi żartami. Jednak to nie one tym razem zwrócił uwagę widzów, a błąd, który pojawił się na tablicy prezentującej wyniki.
Podczas jednego z zadań, w trakcie którego uczestnicy mieli podać nazwę polskiego miasta na literę "W", drużyna "Jak rodzina" udzieliła odpowiedzi jako pierwsza. Na tablicy najwięcej głosów zdobyła Warszawa, tuż potem Wrocław i na trzecim miejscu Wałbrzych. Za nimi uplasowały się Władysławowo i Wieliczka.
Niestety jedno miejsce pozostało puste i szanse na odpowiedź zdobyła drużyna przeciwna. "Księgowe" nie udzieliły poprawnej odpowiedzi, zatem gospodarz poprosił o wyświetlenie czwartej pozycji. I ku zdziwieniu wszystkich na tablicy pojawił się błąd ortograficzny. Wyświetlono nazwę "Wejcherowo", zamiast Wejherowo. Ten błąd nie umknął uwadze widzów.
Czytaj także: Odstosunkujcie się od Ibisza, Strasburgera i innych. Lepszy wzorowy "dziadek" niż kiepski tatuś
Widzowie nie kryją zaskoczenia, że taka wersja programu została opublikowana. Wideo cały czas można obejrzeć w internecie. Co więcej, nikt z uczestników, ani sam gospodarz nie zwrócili uwagi, że wyświetlona nazwa miasta jest błędnie zapisana.
Karol Strasburger gorzko podsumował wysokość emerytur w Polsce
Niedawno w naTemat stworzyliśmy "ranking" wysokości świadczeń emerytalnych od największej do najmniejszej. Jak się okazało, prowadzący "Familiadę" Karol Strasburger otrzymuje około 2 tys. złotych. Gwiazdor w rozmowie z "Faktem" przyznał, że nie zamierza "przejść tylko na emeryturę".
– W moim słowniku nie ma takiego słowa, aczkolwiek ono funkcjonuje. Natomiast nie jest to element, który w ogóle zajmuje jakieś miejsce w moim życiu, ponieważ z każdego punktu widzenia jest to rzecz, która nie robi dobrze – stwierdził.
Jak uzasadnił tę decyzję? – Po pierwsze, wysokość emerytury nie daje możliwości funkcjonowania osobie, która chce żyć normalnie i funkcjonować jak do tej pory, więc to świadczenie nie zapewnia takiego standardu życiowego – podkreślił.
– Po drugie emerytura jest często w głowie elementem ustawiającym nas jako osoby, które są w schyłkowym okresie życia. U niektórych to słowo powoduje odcięcie od aktywności życiowej psychicznie i usuwa ludzi na margines życia. A nie ma nic gorszego, jak człowiek, który sam się usunie na margines i ciągle mówi, bo jestem za stary, nie nadaję się do tego czy tamtego. Ja tego zwyczajnie nie rozumiem – dodał.
– Ja staram się być aktywny, ile mogę i jak tylko mogę, bo aktywność jest podstawą naszej egzystencji. Daje nam bycie w środku zdarzeń, nie zwalnia od niczego i jednocześnie nie usuwa na margines życia – podsumował Strasburger.