Eurowizyjny koncert był żenadą – TVP zatrzymała się muzycznie w 2003 roku. Jann był jedynym wyborem

Ola Gersz
27 lutego 2023, 15:28 • 1 minuta czytania
Jako fanka Eurowizji jestem wkurzona. Nie tylko tym, że wygrała fałszująca Blanka, ale żenującym poziomem preselekcji i traktowaniem muzyki przez TVP jak g*wna. I nie będę tutaj szerzyła żadnych spiskowych, ale zwyczajnie zatrzymaliśmy się muzycznie na latach 2000. "Solo" od wielu kawałków na Eurowizji 2023 dzieli ocean. Ocean, który spośród uczestników koncertu "Tu bije serce Europy" mógłby przekroczyć tylko Jann, niepokorny, oryginalny i świeży.
Tylko Jann miał realne szanse na Eurowizji. Mimo mankamentów Fot. Artur Zawadzki/REPORTER

Powiedzmy to wprost, odklejmy ten plaster. Polskie preselekcje do Eurowizji były na żenującym poziomie, a każdy występ gościnny był o niebo lepszy od większości startujących piosenek. Nie dało się tego oglądać na trzeźwo, bo i sam koncert był kiczowaty oraz fatalnie prowadzony.


Zwycięstwo fałszującej Blanki z piosenką "Solo" – radiowym, popowym kawałkiem, który zupełnie niczym się nie różni od innych piosenek w takich klimatach – tylko przepełniło czarę goryczy. Zupełnie nie dziwię się tej gigantycznej aferze, chociaż Blanka dostaje rykoszetem, a to wcale nie ją powinniśmy krytykować, o czym później.

Jann był jedynym słusznym wyborem. Mimo zadyszki i chaosu

O lwiej części występów chcę zapomnieć (w tym niestety o zwycięskim "Solo"), ale oddajmy sprawiedliwość kilku artystom. Dominik Dudek miał uroczą, optymistyczną piosenkę ("Be Good"), której miło się słucha, zaśpiewał ją bezbłędnie, a jego zespół doskonale ją zagrał. Tak, takich utworów jest co roku na Eurowizji multum i zwycięzca "The Voice of Poland" raczej zniknąłby w tłumie, ale obciachu by nie było.

Alicja Szemplińska, nasza kandydatka na odwołanym konkursie w 2020 roku, którą w 2021 roku wygryzł fatalny Rafał Brzozowski, jak zawsze dała wokalny popis, ale jej piosenka "New home" była zwyczajnie nudna i zupełnie niezapamiętywalna. Ale znów: gdyby to ona pojechała do Liverpoolu, to (mimo że raczej nie przeszłaby do finału) pokazałaby, że są w Polsce ludzie, którzy umieją śpiewać.

No i Jann, faworyt internautów i bukmacherów. Tak, jego występ mógł być lepszy. Miał zadyszkę, wkradł się chaos, raz czy dwa zaśpiewał nieczysto, dlatego technicznie momentami odstawał od Dominika czy Alicji. Ale to był jedyny słuszny wybór.

Mięsisty "Gladiator" i zwierzęca sceniczność młodego artysty miały niewiarygodny eurowizyjny potencjał. Były czymś nowym, dzikim, świeżym, a do maja sporo czasu. Jann popracowałby nad głosem (który ma świetny), choreografią, dałby świetne show i bum, jesteśmy w finale, a może i nawet w jego pierwszej dziesiątce? Może piątce?

To wcale nie byłoby niemożliwe, bo spójrzmy na opinie europejskich fanów Eurowizji pod wpisem o wygranej Blanki na oficjalnym profilu konkursu na Instagramie. Są druzgoczące. "Polsko, miałaś jedno zadanie i to s******yłaś" – brzmiał jeden z setek komentarzy (pozytywnego za świecą szukać). Na YouTube jest sporo filmików, w których ludzie z różnych krajów oceniali polskich kandydatów w preselekcjach. Jann w prawie każdym był pierwszy.

Bardziej "namacalny" dowód? Mimo że jeszcze nie wszystkie kraje wystawiły kandydatów, bukmacherzy już tworzą listę faworytów, głównie na podstawie czarnych koni preselekcji. Gdy w notowaniach prowadził Jann, byliśmy na trzecim miejscu. Wczoraj, po koncercie, spadliśmy na... jedenaste, dzisiaj na dwunaste. I dalej będziemy jeszcze spadać, bo nie oszukujmy się: z półfinału nie wyjdziemy.

Dlaczego wygrała Blanka, mimo że zwyczajnie bardzo słabo śpiewała? Nie będę szerzyć teorii spiskowych, bo internet robi to sam. I dosłownie płonie, a TVP jest pod ostrzałem.

Eurowizja to już dawno nie kiczowata muzyka. Z roku na rok poziom jest lepszy

Dla tych, którzy nie jarają się Eurowizją i uważają to za "kiczowaty konkurs", pewnie to wszystko nie ma to żadnego znaczenia. Jednak dla fanów Eurowizji rezultat konkurs był ciosem w samo serce.

Dlaczego? Bo podobnie jak w zeszłym roku, gdy reprezentował nas Krystian Ochman, chcieliśmy kibicować "naszym" i nie mieć powodu do wstydu. Chcemy w końcu liczyć się na Eurowizji, a liczyliśmy się może ze trzy razy w całej historii. Drugie miejsce Edyty Górniak już dawno się zakurzyło.

Plus byłoby miło, gdyby Polska w końcu mogła triumfować na jednej z największych światowych scen. Eurowizję Junior wygraliśmy dwa razy, co zawsze wywoływało euforię, nawet wśród ludzi, którzy tym konkursem zupełnie się nie interesują. Nie jest to przyjemne uczucie?

Niestety, póki TVP jest, jaka jest (czytaj: zachowawcza, konserwatywna i pod batutą prawicowej partii rządzącej), to się nigdy nie zdarzy. Od kilku lat Eurowizja nie jest już muzycznym kiczem i tandetą, jaką była w latach 90. i 2000. Jej poziom artystyczny wzrasta z roku z rok. Podczas gdy kiedyś obciachowe kawałki dominowały, a konkurs oglądało się dla śmiechu, dzisiaj "przypałów" już praktycznie nie ma (chyba że celowe). Większość piosenek jest obiektywnie świetna.

Są kraje, które Eurowizję traktują śmiertelnie poważnie: jak prestiżowy konkurs muzyczny, którym ESC w końcu się stało. To Szwecja, Włochy czy Francja, które (praktycznie) zawsze wystawiają świetne piosenki i utalentowanych artystów. A my? U nas Ochman był wypadkiem przy pracy, bo TVP zatrzymała się muzycznie na roku 2003. A przypomnę tylko, że cała ta dekada była eurowizyjnym koszmarem.

Wciąż nie potrafimy zrozumieć, że te czasy już za nami, więc a) świetni artyści stronią od Eurowizji (choć dziś głównie z powodu profilu politycznego Telewizji, który skutecznie odstrasza gwiazdy, które mogłyby narobić w Europie sporo szumu jak Ralph Kamiński czy Sanah), b) twórcy piosenek piszą kawałki pod ESC na kolanie, c) TVP masowo idzie w paździerz, co pokazują tegoroczne preselekcje.

Jeśli lubimy Eurowizję (a lubimy, o czym świadczy niesamowita burza po zwycięstwie Blanki i coraz głośniejsze spekulacje o ustawce w TVP), to musimy zacząć traktować ją poważnie. Musimy zacząć traktować muzykę na Eurowizję poważnie. I producenci, i tekściarze, i artyści, i widzowie, i Telewizja Polska. Tu jest jednak problem, bo TVP traktuje muzykę jak fast food dla gawiedzi. Króluje disco polo i covery hitów, śpiewane przez artystów średnio zdolnych, ale wiernych stacji.

Ale może gdybyśmy zaczęli tworzyć piosenki specjalnie pod Eurowizję jak Szwecja czy Francja, TVP nie miałaby wyboru i wysłałaby coś dobrego? A może wcale nie, może odebrałaby głos ludziom i tak jak w 2021 roku wysłałaby Rafała i "The Ride"? Cóż, warto powalczyć.

Blankę od części tegorocznych piosenek na Eurowizję oddziela ocean

Eurowizja jest ważna dla wielu ludzi, dla których to coroczne święto miłości, pokoju, radości, scenicznego (niegroźnego, a uroczego) kiczu i tęczy. Nasze występy ugruntowują też kulturową pozycję Polski na europejskiej scenie i cóż, na razie jest słabo. Nie zmieni tego "Solo" Blanki, piosenka bezpieczna i zupełnie nijaka, która kiedyś byłaby jedną z wielu podobnych utworów na Eurowizji, a dziś będzie na samym dole tabeli, bo zwyczajnie odstaje od większości (zaprezentowanych już) utworów.

Bo spójrzmy na kilka propozycji na Eurowizji 2023. Jest Francja i jej taneczny pop w najlepszym wydaniu z nutą francuskości i świetnym wokalem; zupełnie odjechana, odważna, bezkompromisowa Finlandia, która łamie wszystkie zasady i nie pozwala o sobie zapomnieć; polityczna, ostra Chorwacja z artystycznym performensem mistrzowsko uderzającym w Putina; słowiańskie i feministyczne Czechy śpiewające w kilku językach, których teledysk to czysty artyzm.

Do tego: zapierająca dech w piersiach ambitna propozycja Hiszpanii osadzona w rodzimej kulturze; świeża, młoda, indierockowa Słowenia, która kolejny rok odmawia śpiewania po angielsku; melodyjna, klimatyczna Ukraina, która nie bała się pójść w R&B, czyli w coś zupełnie innego niż w poprzednich latach; romantyczne, liryczne Włochy, które w tym roku wcale nie silą się na oryginalność i są tak włoskie, jak mogłoby być, a przy tym naprawdę piękne.

I nie zapominajmy o faworytce szwedzkich preselekcji, Loreen, zwyciężczyni Eurowizji w 2012 roku, która w tym roku znowu poszła na całość i bez problemu uplasuje się na szczycie tabeli. A to tylko kilka przykładów. Czyli jest i pomysł, i talent, i brawura, i na pohybel zasadom, i bezkompromisowe show. Wszystko to, czego TVP odmawia polskim fanom Eurowizji.

Czy Jann z dopracowanym "Gladiatorem" (i genialnym show niestorpedowanym przez TVP) miałby szansę w tej grupie? Tak, bez wątpienia. Ba, mógłby lśnić, gdyby zaprezentował poziom jak z teledysku. A Blanka? Cóż, to zupełnie inna rzeczywistość. "Solo" od wyżej zaprezentowanych piosenek (które polecam posłuchać, zanim powiecie, że Eurowizja to g*wno) oddziela ocean.

I nie, to nie jej wina, robiła, co mogła, starała się i stresowała, dlatego lincz na tę polsko-bułgarską artystkę jest nie na miejscu i zwyczajnie okropny. To tylko i wyłącznie wina TVP, która traktuje i muzykę, i Eurowizję, i widzów niepoważnie. To ona tworzy zapory dla świetnych artystów i to ona po prostu ich olewa. Bo musi być po ich myśli, czyli poprawnie i nudno.