W poniedziałek w pracy rób tyle, co nic? "Bare minimum monday" to trend pokolenia Z
- "Bare minimum Monday" oznacza dosłownie poniedziałek, w który dajemy z siebie minimum, pracujemy na najniższych obrotach – mamy wyłuskać z naszej pracy tylko zadania obowiązkowe, niecierpiące zwłoki, te, które mają deadline "na dziś"
- Taki styl pracy ma zniwelować "niedzielną panikę" i sprawić, że w nowy tydzień wejdziemy bez stresu
- Zapoczątkowała go na TikToku Marisa Jo Mayes, która ostatecznie porzuciła pracę w korporacji na rzecz samozatrudnienia
- Pracownicy z pokolenia Z są najmniej zadowoloną ze swojej pracy generacją spośród wszystkich badanych pokoleń, ale trend ma być nie tylko elementem selfcare, lecz także zwiększyć realną produktywność w pracy
Poniedziałek w pracy – daje z siebie minimum
Syndrom niedzielnego lęku jest Polakom dobrze znany ze względu na to, że jesteśmy zdecydowanie zapracowanym narodem. Jak zauważają ekonomiści Polskiego Instytutu Ekonomicznego, szereg danych międzynarodowych wskazuje, że Polacy należą do najbardziej zapracowanych społeczeństw. Według Europejskiego Urzędu Statystycznego średni tygodniowy czas pracy przypadający na osoby pracujące na cały etat wynosi w Polsce 39,8 godzin tygodniowo.
Nic więc dziwnego, że dwa dni weekendu nie wyglądają jak godny odpoczynek po tylu godzinach pracy, szczególnie że o niej, jak wskazują psychologowie, zaczynamy myśleć w niedzielę jeszcze przed południem! Czego się boimy?
Zastanawiamy się nad sprawami do załatwienia, rozplanowaniem pracy, towarzyszy nam lęk, czy w ubiegłym tygodniu zrobiliśmy wszystko, co należało, niektórzy zastanawiają się, jak przetrwać w nieprzyjaznym środowisku pracy.
I tutaj pojawia się pokolenie Z, czyli ludzie pomiędzy 17. a 26. rokiem życia, które dało się poznać już szefom jako "roszczeniowe/ kreatywne/leniwe/szanujące swój czas pracy/znające swoje prawa" – pojawiają się wszystkie odpowiedzi, w zależności od tego, kogo zapytamy. Faktem jest, że pokolenie Z charakteryzuje podejście do pracy, w którym na pierwszym miejscu jest komfort pracownika, a nie szefa i dobro indywidualne, a nie firmy.
Dużo czasu zajęło mi zrozumienie, że samozatrudnienie czy praca na home office powinna być wolnością, w której sama decyduję, kiedy odpoczywam, kiedy pracuję, a kiedy robię w domu obiad czy pranie. Nie jesteśmy robotami, rozpisujmy sobie zdania, ale nie żyjmy pod pracę. Twoja produktywność nie może być jednym kryterium, wedle którego oceniasz siebie!
Szefowie powinni potraktować nowy trend poważnie. Filmiki z hasztagiem #bareminimummondays były już wyświetlane przez użytkowników TikToka ponad 2 mln razy, a wystarczy przypomnieć inny tiktokowy trend, czyli quiet quitting, który stał się normą wśród pracowników pokolenia Z, by zrozumieć siłę internetowego przekazu.
Marisa Jo Mayes na swoim TikToku podzieliła się z obserwatorami ciekawą radą – by zredukować niedzielny stres i napięcie przed całym tygodniem pracy, poleca w poniedziałek dawać z siebie "bare minimum", czyli pracować na najniższych obrotach, nie forsować się, "nie przekraczać swojej strefy komfortu" – powiedziałoby pokolenie Z.
"Bare minimum Monday" – młodzi nie żyją dla pracy
29-letnia Marisa w rozmowie z "New York Post" tłumaczyła, że wcześniej pracowała w korporacji, co było dla jej psychiki wyniszczające, bardzo szybko poczuła się wypalona, codziennie towarzyszył jej stres. W niedzielę próbowała rozpisywać listę obowiązków na poniedziałek i rozplanowywać sobie pracę, co kończyło się tak, że w ostatni dzień weekendu była zestresowana, a w pierwszy dzień pracy brała na swoje barki zdecydowanie za dużo, co kończyło się przepracowaniem.
Gdy przeszła na samozatrudnienie, nadal stosowała zasady, których nauczyła się w korporacji. Wreszcie powiedziała sobie dość i postanowiła w poniedziałki "wykonywać tylko te zadania, które koniecznie muszą zostać wykonane w poniedziałek". To właśnie klucz do pracy w duchu "poniedziałku na minimum" – mamy wyłuskać z naszej pracy tylko zadania obowiązkowe, niecierpiące zwłoki, te, które mają deadline "na dziś".
W poniedziałek odpisujemy więc na najważniejsze maile, wykonujemy telefony, na które klient czeka dziś, nie bierzemy na siebie tyle, co w każdy inny dzień pracy. Tyle z kwestii technicznych.
Marisa Jo Mayes radzi, by poniedziałek potraktować jak dzień przejścia między weekendem odpoczynku a tygodniem pracy. Być dla siebie wyrozumiałym, nie nakładać na siebie presji. Wszystko po to, by jak najszybciej i najbardziej bezboleśnie przebrnąć w pracy przez pierwszy dzień tygodnia.
"Bare minimum Monday" może zwiększyć produktywność w pracy
Szefowie zapewne łapią się za głowę, czytając zalecenie pracy na minimum swoich możliwości, ale Marisa tłumaczy, że praca na "bare minimum" nie oznacza niewywiązywania się ze swoich obowiązków, a określa jedynie styl pracy, który paradoksalnie może zwiększyć naszą produktywność. Jak?
"Bare minimum Monday" to okazja, by ludzie zaczęli stopniowo odchodzić od kultury przepracowania. Gdy przestałam nakładać na siebie presję w poniedziałki, moja produktywność wzrosła. Nie myślę już o tym, że mam 5 zadań do wykonania, a skupiam się na jednym głównym. [...] To całkowicie przewartościowało mój stosunek do produktywności, pracy, a także do tego, co myślę o sobie.
Czy każdy może stosować "bare minim Monday"? Trzeba przyznać, że sprawdzi się on raczej w pracy kreatywnej, w której pracownik ma dość dużą przestrzeń do samodzielnego rozplanowania pracy lub przynajmniej w pracy biurowej, korporacyjnej czy intelektualnej. Trudno mówić o "wykonywaniu tylko obowiązkowych zadań" w pracy fizycznej czy takiej, w której każdy dzień składa się z dokładnie tych samych obowiązków.
Nie można jednak bagatelizować tego pomysłu. Pokolenie Z, czyli osoby, które obecnie mają od 26 do 17 lat, zdecydowanie może zmienić rynek pracy. Zarówno polskie, jak i światowe badania pokazują, że najmłodsze pokolenie jest najbardziej zniechęcone i zmęczone rynkiem pracy.
Zetki mają najwyższe poczucie tego, że ich praca nie jest godnie opłacana, są przepracowani, więc stawiają na własny komfort i dostosowanie pracy do życia, a nie na odwrót, jak robili to ich rodzice czy dziadkowie. "Bare minimum Monday" może być więc nowym sposobem na pracę, a także na życie.