Oto najbiedniejsza gmina w Polsce. Zapytaliśmy mieszkańców o JPII, życie i "tematy zastępcze" PiS

Katarzyna Zuchowicz
20 marca 2023, 06:10 • 1 minuta czytania
– Wielu ludzi na dole jest zdruzgotanych tym, co się dzieje. A jeśli chodzi o rolników, to wszyscy mówią, że to jest jeden wielki dramat – mówi Paweł Budzyński, pszczelarz z gminy Potok Górny, okrzykniętej najbiedniejszą gminą w Polsce. Jak się tu żyje? I jak ludzie podchodzą tu do "tematów zastępczych", które przetaczają się przez Polskę? Jeden z mieszkańców: – Według mnie takie sprawy jak Jan Paweł II czy posłanka Filiks to nagonka polityczna i tyle. Nie mają się czym zająć, to tym się zajmują.
Lipiny Dolne, wieś w gminie Potok Górny, która uważana jest za najbiedniejszą w Polsce. Fot. Wikimedia Commons/OSMforK, CC BY-SA 3.0

Potok Górny od kilku lat ma najniższe dochody z podatków w kraju w przeliczeniu na jednego mieszkańca. Z tego powodu odwiedziło go już wiele dziennikarskich ekip z radia, telewizji i portali. "Tak się żyje w najbiedniejszej gminie w kraju", "Byliśmy w najbiedniejszej gminie w Polsce" – prześcigały się w ubiegłym roku media, gdy wyliczenia Ministerstwa Finansów znów uplasowały ich na szarym końcu. Wcześniej były nią m.in. Przytuły.


Na to określenie mieszkańcy okolicznych wiosek do dziś czasem się śmieją, a czasem obruszają.

Pani X: – Wioska jest zadbana. Ludzie mają po 2-3 samochody. Wszędzie są elewacje i kostki na podwórkach. Wizualnie nie wygląda na najbiedniejszą, a jak gdzieś jadę, widzę gorsze miejscowości. Chyba wszyscy się już przyzwyczaili, że tak nas widzą. My podchodzimy do tego z dystansem.

Y: – Reaguję na to uśmiechem, bo u nas żyje się normalnie. Jeżdżę po całej Polsce i wiem, jak ludzie żyją. Nie uważam, żeby nasza gmina była najbiedniejsza w Polsce.

Z: – Bidy nie ma. Ludzie żyją z tytoniu i innych rzeczy. A kto nie ma pracy, ucieka za granicę.

Wójt Stanisław Dyjak: – Skoro tak wychodzi z tych wyliczeń, to pewnie tak jest, z matematyką się nie dyskutuje. Ale oceniają nas też inni, co tu się robi, jak się żyje mieszkańcom. A robimy wszystko, żeby mieszkańcom żyło się lepiej, łatwiej i bezpieczniej.

Tłumaczy, że z podatku rolnego mają ok. pół miliona zł. – To jest niewiele. Nie mamy większych zakładów pracy, a co za tym idzie, nie mamy większych dochodów z podatków. A mamy cztery szkoły podstawowe, musimy do nich dopłacać ok. 4 mln zł z budżetu gminy. Musimy sobie jakoś radzić. Składamy wnioski, dostajemy duże wsparcie zewnętrze. Dzięki temu realizujemy wiele inwestycji. Nie poddajemy się, staramy się robić, co możemy. Mimo iż gdzieś w tle mamy tę łatkę najbiedniejszej gminy w Polsce – przyznaje.

Jednak – nie ma co ukrywać – właśnie z racji tej łatki postanowiliśmy zapytać mieszkańców o ostatnie polityczne burze, które wstrząsają Polską. O wagę tego, co w ostatnich tygodniach dzieje się w przestrzeni publicznej. I jak to się ma do problemów ich codziennego, zwykłego życia? Do inflacji, cen, które spędzają ludziom sen z powiek, podczas gdy władza tkwi w jakiejś religijno-światopoglądowej wojnie?

"Czyżby w Polsce nie było innych ważniejszych tematów", "Drożyzna, a oni zdają się jej nie zauważać", "Doskonale potrafią w tematy zastępcze" – grzmi polityczny Twitter, gdy każdego dnia słyszymy o Janie Pawle II. A wcześniej o robakach. I nagonce na PO i Magdalenę Filiks.

Trzeba przyznać – miks emocji, jaki słyszymy w Potoku Górnym, jest politycznie skrajny. Samo życie. Taka Polska w pigułce.

"To przez rząd. Ale za Tuska tak samo"

Jeden ze starszych mieszkańców: – Ludzie są oburzeni, że wyciągają z grobu Jana Pawła II. Myślę, że większość wsi jest raczej za tym, żeby nie poruszać tych spraw. Chyba że ktoś jest ateistą, to wiadomo. Ale gdyby mieli z tego zrobić temat kampanii wyborczej, to tego raczej nie widzę. Są inne problemy, którymi ludzie żyją.

Jakie? Aż się gotuje, gdy mówi o tym, że zboża nie można sprzedać. – Z tym jest tragedia. Mówili, żeby zboże przetrzymać, że będzie lepiej, że cena pójdzie w górę. Człowiek się narobił, poniósł koszty. A cena jest dziś niemal o połowę do tyłu. Wcześniej zboże było po 160 zł, a teraz po 90 zł. A podobno jeszcze rzepak staniał. Wszyscy psioczą na taką gospodarkę, że o rolnika się nie dba – tłumaczy.

– Kogo winią?

– No rząd, bo kogo? Nie zapobiegł temu i wszystko stoi. Zboże leży. Wykończyli krowy, świnie, bo UE, bo jakaś rejestracja. Dzisiaj na wsi nikt nie ma świni, krowy są może dwie albo trzy. Kiedyś ludzie mieli po 4-5 krów, teraz z obór robią mieszkania. Gdyby politycy do nas teraz przyjechali, to ludzie by ich chyba wygwizdali.

Ale zaraz dodaje: – Za Tuska było to samo. TVN-u to nie włączam, bo zaraz mnie nerwica telepie.

"Jedni są za Tuskiem, że wybawiciel, a drudzy za PiS"

Potok Górny znajduje się w województwie lubelskim, na Zamojszczyźnie. Cała gmina liczy niewiele ponad 5 tys. mieszkańców. W wyborach wygrywa PiS. – Jedni są za Tuskiem, że wybawiciel, a drudzy za PiS. Większość raczej jest za PiS. Starsi na pewno, młodzi mniej. Tylko młodzi wyjeżdżają, gmina się wyludnia – tak lokalne preferencje tłumaczy jeden z mieszkańców.

– Narzekają ludzie na Tuska, bardzo narzekają – dodaje starsza kobieta.

W rozmowach obrywa jednak i Tusk, i rząd, i wszyscy razem. Albo nikt, co też wiele mówi. Sporo mieszkańców reaguje: – Nie interesuję się polityką. Nie obchodzi mnie polityka. Nie rozmawiam o polityce.

Bardzo rzuca się to w oczy. Sam wójt, choć jest z PiS, nie chce o polityce rozmawiać. – Nie uprawiam polityki w urzędzie. Nie może jej być w samorządzie. Jak będziemy ze sobą walczyć, to nic nie zrobimy dla gminy. Mówię do radnych: "Grajmy do jednej bramki. Co zrobimy, to w gminie zostanie". Nie ma co politykować – reaguje

Uważa tylko, że nie na miejscu jest atak na św. Jana Pawła. – Jestem katolikiem, jak większość z nas. Nie pochwalam nagonki wobec św. Jana Pawła II. To nie powinno mieć miejsca. Powinniśmy się jednoczyć i cieszyć, że mieliśmy takiego wielkiego Polaka, a nie go atakować. Jak w rodzinie, gdy jest zgoda, jest współpraca, są efekty. Świat też nas teraz za to ocenia – mówi.

A mieszkańcy? Żyją politycznymi nagonkami, atakami, burzami? – Nie było takich tematów na zebraniach. Pewnie między sobą rozmawiają, ale nie chciałbym się wypowiadać na takie tematy – ucina.

Starsza kobieta: – Ja nie wiem, co mówią ludzie, bo teraz jest tak, że nikt do nikogo nie chodzi. Nie wiem, co to się porobiło. Każdy to mówi. Nie tylko w naszej wiosce tak jest, ale w ogóle. Ten sam świat, te same ludzie, ale wszystko jakoś inaczej. Ja nawet nie chcę z nikim dyskutować. Jak ktoś coś mówi, to wysłucham, ale nie wnikam, bo szkoda czasu. Jeszcze ktoś potem zrzuci na mnie niepotrzebne wyrazy, po co mi to?.

Starszy mężczyzna: – Ja tam nie wypytuję ludzi o takie sprawy. Ale według mnie takie tematy jak Jan Paweł II czy posłanka Filiks to nagonka polityczna i tyle. Nie mają się czym zająć, to tym się zajmują. I takie bzdury mówią ci posłowie, że to powinno być karalne.

Kogo ma na myśli? – Może się pani domyślać, jakich słów używają, prawda? O to mi chodzi. Wszystkich by zamykali, tylko oni by rządzili. Szkoda gadać. To temat morze – odpowiada.

"Ludzie są wkurzeni, fundują tematy zastępcze"

Gmina jest rolnicza, ze słabymi glebami, znana głównie z produkcji tytoniu. Gdy pytam o problemy, które najbardziej doskwierają dziś ludziom, u rolników natychmiast pojawiają się emocje.

– Wielu ludzi na dole jest zdruzgotanych tym, co się dzieje. Jeśli chodzi o rolników, to wszyscy mówią, że jest jeden wielki dramat. Wielu z nich w twarz mi powiedziało: PiS nas oszukał. Takie są u nas nastroje – mówi Paweł Budzyński, lokalny przedsiębiorca, pszczelarz.

Ktoś powiedziałby, że PiS próbuje walczyć o wieś. W ubiegłym roku premier Mateusz Morawiecki nawet napisał do nich list.

Ostatnio ogłosił wprowadzenie 300 zł dla sołtysów.

Przedsiębiorca jest wzburzony.

To kupowanie ludzi. Ale co z tego, jak rolnicy nie mają gdzie sprzedać swoich plonów? Co z tego, że w ubiegłym roku wyprodukowali swoje produkty przy wysokich cenach paliwa i nawozu, gdy koszty produkcji były dużo wyższe, a teraz sprzedaż plonów jest poniżej kosztów produkcji? I nie ma gdzie ich sprzedać, bo wszystkie silosy i paszarnie są wypchane tanimi produktami z Ukrainy? Rolnicy mają kredyty. Nie wiedzą, co teraz robić i w którą stronę iść dalej.Paweł BudzyńskiPotok Górny

Wójt gminy sam jest rolnikiem i prowadzi gospodarstwo rolne. On jednak jest dobrej myśli. – Z tego, co słyszymy, pan premier Kowalczyk podejmuje działania, żeby pomóc i ulżyć rolnikom – reaguje.

Czym oprócz tego żyją ludzie w gminie?

Paweł Budzyński mówi, że od trzech lat nie ogląda telewizji.

– I otworzyłem oczy na to, co dzieje się wokół nas. Nic w tym kraju nie działa normalnie. Od edukacji po służbę zdrowia. Płacimy gigantyczne składki zdrowotne, a my stoimy w kolejkach do szpitala. Ludzie są wkurzeni wszystkim, to żeby odwrócić uwagę od drożyzny i inflacji, którą nam fundują, od Obajtka, cen paliw i energii, które nam zaserwowano, to dają nam tematy zastępcze. Ci, co cały czas słuchają tej pralki socjotechnicznej, to mają wyprane mózgi. Ale w moim otoczeniu coraz mniej ludzi ogląda telewizję – mówi.

Jego lokalne obserwacje wyglądają tak.

– Wszyscy mówią, że jak idzie się do sklepu ze 100 zł, to jakby mieć przy sobie 10 zł. Każdy rozkłada ręce. Wielu ludzi zaczyna piec swój chleb, uprawiają warzywa, zaczynają interesować się tym, jak wyprodukować swoją żywność. Wracają do tego, co było kiedyś. Jak za komuny. W moim otoczeniu ci, co są świadomi, wracają do własnej produkcji. Część wymienia się produktami. Ja działam z wieloma rolnikami w formie barteru. Wcześniej tego nie było, ale teraz zaczyna to nabierać tempa – mówi.

"Nie ma żadnej stabilności. W niczym"

Na pewno Jan Paweł II wywołuje emocje. To bez dwóch zdań. Słychać silne głosy obrony papieża. Ale także opinie, że są sprawy ważne i ważniejsze. Że gdzieś jest jakaś granica.

– Mnie osobiście to dotknęło. Myślę, że większość mieszkańców byłaby za Janem Pawłem II. Nie ruszajmy kogoś, kto już nie żyje, kto tyle zrobił dla Polski. Ale byłoby niedobrze, gdyby ta sprawa stała się przedmiotem kampanii wyborczej. Są rzeczy ważne i ważniejsze – mówi jedna z mieszkanek.

Dla niej bardzo ważna jest dziś sala dla Koła Gospodyń Wiejskich, którą muszą dzielić z Ochotniczą Strażą Pożarną: – Ciągle słyszymy obietnice i nic. To dla nas jest ważny lokalnie temat.

Inna z mieszkanek: – Ludzi to porusza, w końcu to nasz papież. Wydaje mi się, że jest zupełnie niepotrzebne, żeby takie rzeczy wyciągać. Ale absolutnie nie powinno być to wykorzystywane w kampanii wyborczej. Nie powinno tego być. Są ważniejsze tematy, są różne sprawy gospodarcze, materialne, które ludzi interesują. To, co dzieje się teraz, to przegięcie.

Uważa, że dziś ludzi przede wszystkim obchodzi stabilność: – Bo teraz nie ma żadnej stabilności. Ani w cenach, ani w kredytach. W niczym.

Lokalny przedsiębiorca: – W dobie inflacji wydaje mi się, że pewne sprawy inaczej powinny być poukładane. Dla mnie ważniejsze są koszty, które ponoszę. To, co się teraz dzieje, to jakieś nieporozumienie.

Paweł Budzyński: – Niech bronią dobrego imienia Jana Pawła II, niech to będzie ikona. Ale poza tym niech nie robią takiego cyrku. To jest teatrzyk dla nieświadomych ludzi, żeby mieli się czym zająć. Moim zdaniem zrobiono taki szum, żeby coś grubego za tym przepchnąć. Takie rzeczy nie dzieją się bez powodu. Jak było po katastrofie smoleńskiej? Ile lat grzmieli? Co zrobili? Nic – punktuje.

– W zamian rządzący po cichu przepychają takie ustawy, o których zwykli ludzie nie mają większego pojęcia. Drukują nam prawo na kolanie. A my, pracując normalnie, nawet nie wiemy, że za naszymi plecami tak zmienia się prawo, że my robimy coś nielegalnie. To jest normalne? Jak słyszę, że w jakiejś sprawie prowadzono konsultacje społeczne, to pytam: gdzie i z kim? Bo nigdy w życiu nikt nie zapytał mnie o zdanie, czy ja się na coś godzę. I mówią nam o demokracji? Dla mnie to dyktatura. My, ludzie na dole, nie mamy żadnych narzędzi, żeby coś w tym kraju zmienić – oburza się.

PiS wygrywa w gminie Potok Górny

Mam jednak wrażenie, że takich jak on nie ma tu wielu. A ludzie mimo wszystko bardziej skupiają się na lokalnych sprawach. Jedna z mieszkanek długo zastanawia się nad problemami, jakie mają. I za bardzo ich nie widzi.

– Oczywiście jest drogo, ale pod sklepem tyle samochodów, że na parkingu stanąć nie ma gdzie. Ludzie najwyraźniej mają pieniądze – mówi.

Inna: – Ja nie wiem, czy rolnicy mają dramat. Ja tu strasznej biedy nie widzę. Widzę, że rolnictwo też się chyba opłaca. Na pewno mieszkańcom nie żyje się gorzej niż w gminach sąsiednich.

Mówią też, że gmina za wójta z PiS się zmieniła. – Jest szalona różnica. Porządek w gminie jest zaprowadzony. Nie ma co narzekać – uważa starszy mieszkaniec.

Wójt gminy, Stanisław Dyjak, też o tym mówi: – Cieszę się, że przez ostatnie lata mogliśmy wykonać w gminie wiele inwestycji, głównie za środki zewnętrzne. Każdy widzi i może sobie porównać, jak gmina wyglądała budżetowo i inwestycyjnie w 2018 roku, a jak wygląda w 2023 roku.

Mamy nowe drogi, chodniki, gruntownie zmodernizowaliśmy sieć wodno-kanlizacyjną, budujemy salę gimnastyczną. Stawiamy na bezpieczeństwo. Jako jedyna gmina wiejska w województwie lubelskim, a może też i szerzej, mamy już gruntownie zmodernizowane oświetlenie uliczne, które świeci się całą noc. Przybyło nam lamp, zrobiliśmy nowe odcinki oświetlenia i czas świecenia jest dłuższy, ale mamy lampy energooszczędne, system po godz. 22-ej minimalizuje zużycie energii, więc koszty są porównywalne do tego, co było wcześniej.Stanisław DyjakWójt Potok Górny

Niedawno urząd ogłosił darmowe konsultacje psychologiczne dla mieszkańców. Wójt tłumaczy, że żyjemy w trudnych czasach, wcześniej pandemia, teraz wojna na Ukrainie, stąd też taka ewentualna pomoc dla mieszkańców.

Ale, co widać, politycy władzy o Potoku też nie zapominają.

– Jeżeli nie byłoby nowego Polskiego Ładu, biednym gminom byłoby ciężko realizować podstawowe inwestycje. A dzięki temu Gmina Potok Górny zrealizowała wiele inwestycji, a co najważniejsze skorzystali na tym mieszkańcy – dodaje wójt.

Jednak politycznie słychać też o tym, jak w kraju jedni nastawiani są przeciwko drugim. – Gdy słyszę, jak ludzie kłócą się przy stole, to jest straszne. Jak strasznie dzielą w mediach Polaków. I cały czas jest to nastawianie jednych na drugich. Ale świadomość ludzi zaczyna rosnąć – uważa Paweł Budzyński.

Sam, jak zaznacza, nie jest ani za PiS, ani za PO. Uważa, że aby w kraju coś się zmieniło, potrzebna jest zmiana systemu. – Na demokrację bezpośrednią, gdzie ludzie dostają narzędzia do zmian w naszym kraju, takie jak weto, inicjatywa i bezprogowe referendum wiążące. Wszyscy przed wyborami nieba chcą nam uchylić. Ale każdy ma coś za uszami. Każdemu mówię, że dopóki nie zmienimy systemu, to zmiana partii nic nie da. Bo od 34 lat jest coraz gorzej – tak uważa.