Oliwia Bieniuk w serialu "Gliniarze". Internauci okrutnie podsumowali jej grę aktorską
- Oliwia Bieniuk nie od dzisiaj jest na językach. To za sprawą sławnych rodziców: taty, byłego piłkarza, Jarosława Bieniuka oraz zmarłej mamy, aktorki Anny Przybylskiej
- 20-latka obecnie jest na studiach aktorskich w stolicy i dołączyła do ekipy serialu "Gliniarze". Jej występ internauci nie oceniają najlepiej
Bieniuk w "Gliniarzach". Internauci gorzko podsumowali jej grę aktorską
O Oliwii zrobiło się już głośno kilka lat temu, gdy wystąpiła w "Tańcu z Gwiazdami". Teraz młoda gwiazda próbuje swoich sił w aktorskie. Choć na swoim koncie ma już kilka epizodycznych ról, to teraz związała się z serialem "Gliniarze".
Wciela się tam w Julię Szwarc, siostrzenicę komendanta Roberta Szwarca. Jej postać po latach mieszkania za granicą wraca do Polski na studia i trafia pod opiekę wuja. Internauci, którzy zobaczyli fragment produkcji, opublikowany w mediach społecznościowych, nie szczędzili jej gorzkich słów.
"Robienie na siłę z niej aktorki to kiepski pomysł"; "Masakra, niestety Bieniuk zepsuła ten odcinek"; "Klepią jak wiersz na apelu szkolnym" – czytamy w komentarzach.
Znaleźli się też jednak tacy, którzy jej bronili. "No wreszcie jakaś fajna postać. Oliwia jest super i ma podobny głos do Ani"; "Piękna Oliwka. Świetnie się ją ogląda. Ma w sobie to coś, co przyciąga uwagę" – pisali inni.
Oliwia Bieniuk o studiach i życiu w Warszawie
Przypomnijmy, że Oliwia Bieniuk przyszła na świat w 2002 roku jako pierwsze dziecko Anny Przybylskiej i Jarosława Bieniuka. Potem rodzina piłkarza i aktorki powiększyła się o dwóch synów: Szymona i Jana.
Tata mocno jej kibicował, nie kryjąc troski. Oliwia w niejednym wywiadzie podkreślała, że po śmierci mamy, to ojciec musiał zająć się domem i trójką dzieci. Spisał się jednak doskonale. Choć bywały momenty, że był surowy, to obecnie mają fantastyczną więź, która opiera się przede wszystkim na przyjaźni. Oliwia zawsze może liczyć na jego wsparcie.
W październiku Bieniuk opuściła rodzinną Gdynię na rzecz rozwoju w Warszawie. Dostała się do Warszawskiej Szkoły Filmowej Bogusław Lindy. – Teraz mam pierwsze zajęcia. Na razie jest fajnie, ale wiadomo, jak to na studiach, są wzloty i upadki. Nie chcę zapeszać – przyznała na łamach Pudelka.
– Mam bardzo fajną grupę na studiach i nie czuję się nieswojo (...) To jest bardzo duży plus, bo tego się obawiałam. Wszyscy wiedzą, przynajmniej nie muszę nikogo udawać. Tak to właśnie jest – oznajmiła. Bieniuk podkreśliła, że nazwisko i rozpoznawalność wcale nie wróżą dobrze pod kątem traktowania przez kolegów czy wykładowców. – W szkole czasami nie jest na plus, że ma się nazwisko. W większości sytuacji jest to korzystne, ale w szkole... Wymagają więcej od takiej osoby. Na razie tego nie odczułam i mam nadzieję, że tak zostanie. Trzymam kciuki, żeby tak dalej było – dodała.
Świeżo upieczona studentka została także zapytana o to, czy już ma przedmiot, który sprawia jej trudności. Okazuje się, że "wiersz i proza" to nie jej konik. – Nie są to łatwe rzeczy – podkreśliła. Z kolei w rozmowie z reporterem "Dzień Dobry TVN" początkująca aktorka odniosła się do tego, czy już tęskni za rodzinnym miastem. – Mam bardzo przytulne mieszkanie i czuje się tu jak w domu, ale jednak serce mam w Gdyni – zwierzyła się.
Choć miała świadomość, że życie i studia w Warszawie będą dużym wyzwaniem, to zdaje się, że liczyła na trochę więcej wolnego czasu.
– Nie mam ostatnio czasu na nic. Po studiach wracam do domu zmęczona i zazwyczaj szybko idę spać. Ale nie mieszka mi się źle, bo mieszkam z przyjaciółką – wyznała. 20-latka dobrze jednak wie, że sumienna praca jest filarem sukcesu. Oliwia nie chce być kojarzona z "chodzeniem na skróty".
– Wiem, że poprzeczka jest postawiona wysoko, dlatego pracuję teraz nad tym, by udowodnić kiedyś, że jestem w świecie filmu nie dlatego, że moją mamą jest Anna Przybylska, tylko ze względu na talent i umiejętności, które mam nadzieję, że mam. Chciałabym popracować na swoje nazwisko, a nie być znana tylko z nazwiska Przybylska. Ale do tego jeszcze długa droga. Muszę teraz na swoje ciężko pracować, by być aktorką – zaznaczyła na łamach "Faktu".